Fallout: New Vegas – relaksujący spacer po Łodzi [recenzja]

Fallout: New Vegas – relaksujący spacer po Łodzi [recenzja]

Typowa, polska moda
Typowa, polska moda
Szymon Adamus
26.10.2010 11:15

Z nowego Fallouta najbardziej utkwił mi w pamięci relaks podczas pieszych wędrówek po pustyniach wokół zrujnowanego New Vegas oraz to, że gra zbiera informacje o tym, jak często walę crack albo obalam pół butelki whisky. To jest jak nocny spacer po Łodzi ze złotym łańcuchem na szyi i drogą komórką przy uchu. Można liczyć na spore emocje.

Z nowego Fallouta najbardziej utkwił mi w pamięci relaks podczas pieszych wędrówek po pustyniach wokół zrujnowanego New Vegas oraz to, że gra zbiera informacje o tym, jak często walę crack albo obalam pół butelki whisky. To jest jak nocny spacer po Łodzi ze złotym łańcuchem na szyi i drogą komórką przy uchu. Można liczyć na spore emocje.

Pierwsze godziny po wyjściu od lekarza, który opatrzył nas po wyciągnięciu z płytkiego grobu, spędzamy jeszcze na trzeźwo. Po prostu nie stać nas na gorzałę. Wszystko dookoła jest drogie jak życie w Polsce. W ogóle ta cała pustynia wokół Nowego Vegas to metafora życia nad Wisłą. Ludzie są wredni, nad dzielnicami przyjemnymi i kulturalnymi przeważają takie, w których łatwo stracić nerkę, a sporadycznie napotkane miłe osoby najczęściej chcą nas wykiwać na szmal. A jeśli nie one, to my chcemy im to zrobić. Wędrując sobie po zrujnowanym mieście Primm, miałem wrażenie, że to Łódź.

Jeśli macie zamiar grać na najwyższym poziomie trudności z włączonym trybem Hardcore, to tym bardziej przygotujcie się na swojskie klimaty. Jedną trzecią swoich dochodów będziecie wydawali na jedzenie i picie, po ciężkim dniu w robocie Wasz bohater będzie błagał o kilka godzin snu, a służba zdrowia w postaci Stimpaków działa wolno i nieskutecznie.

Może właśnie dlatego tak bardzo szaleję za nowymi Falloutami. Może to po prostu miłość do ojczyzny! Czuję się jak prawdziwy Polak, gdy na pytanie o samopoczucie, mogę odpowiedzieć: pocałuj mnie w dupę. Zarówno w życiu, jak i grze.

Oczywiście miłość do ojczyzny nie sprawia, że człowiek całkowicie idiocieje. Nadal widzi wszystkie niedostatki. Zarówno w Polsce, jak i w nowym Falloucie nic się w sumie nie zmieniło od 2 lat. Nadal muszę długo czekać, zanim w ogóle wejdę do szpitala. Ludzie są wciąż smutni i używają mimiki na poziomie dechy z drewutni. Rząd nadal chrzani ustawy i mamy pełno niedoróbek. Robimy rocznie setki kilometrów piechotą, bo tramwaje psują się częściej niż mięso w Biedronce. A na domiar złego cały kraj jest szary i prezentuje się jak spod pędzla pijanego malarza z depresją.

Wszystko to traci jednak znaczenie, gdy siadam przy ognisku, pichcę coś do jedzenia, co zregeneruje moje siły, i rozglądam się dookoła. Gdzie tylko spojrzę, tam jest coś ciekawego do robienia. A to opuszczona fabryka, a to spalona farma, a to światła wielkiego miasta na horyzoncie zachęcające do przebicia się przez tłum bandziorów z pałami. Ciekawe miejsca są na każdym kroku.

Fallout Holy Hand Grenade and Alien Blaster

Ta gra relaksuje jak niedzielny spacer z rodziną po ulicach Łodzi, z krótką wizytą w Bełchatowie. Idziecie sobie, spokojnie podziwiając widoczki i macie nadzieję na chwilę odpoczynku. Zawsze jednak znajdzie się jakiś buc, który będzie Wam chciał odstrzelić głowę. Więc walicie go w mordę, łykacie garść tabletek i brniecie w to bagno dalej. A zanim się zorientujecie, krótki spacerek zmienia się w trwającą 100 godzin wędrówkę, po której, o dziwo, nie jesteście padnięci, tylko macie ochotę na więcej.

I co z tego, że dwa lata temu byliśmy na prawie identycznej wycieczce? Ważne, że za drugim razem emocje są równie silne.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)