Recenzja: Seagate FreeAgent Theater+

Recenzja: Seagate FreeAgent Theater+

Recenzja: Seagate FreeAgent Theater+
Szymon Adamus
27.01.2010 09:35

Streamery multimediów są już małe, szybkie, oferują bogactwo złącz i obsługiwanych formatów... na papierze. Czy w praktyce kosztujący około 500 złotych Seagate FreeAgent Theater+ jest wart swojej ceny?

Streamery multimediów są już małe, szybkie, oferują bogactwo złącz i obsługiwanych formatów... na papierze. Czy w praktyce kosztujący około 500 złotych Seagate FreeAgent Theater+ jest wart swojej ceny?

Wygląd: odciski palców zdjęte

Seagate przysłał nam do testów odtwarzacz FreeAgent Theater+ wraz z dyskiem Seagate Go o pojemności 640 GB. Od razu trzeba nadmienić, że Theater+ pozwala na bardzo wygodne podłączenie dysku zewnętrznego poprzez włożenie go do specjalnie przygotowanej kieszeni. Wsuwamy dysk wejściem USB do przodu i voila! Jesteśmy podłączeni.

Obraz
© [źródło](http://hdtvmania.pl/images/2010/01/SeagateFreeAgentTheater+.gif)

Problemem takiego rozwiązania jest mała kompatybilność z innymi dyskami. Seagate'y z serii FreeAgent o cienkiej obudowie sprawdzają się znakomicie, ale inne dyski zewnętrzne mogą nie pasować do kieszeni. Na szczęście z przodu i z tyłu odtwarzacza znajdziemy dodatkowe wejścia USB, więc podłączenie dysku za pomocą kabla nie przysparza najmniejszych problemów.

Obraz
© [źródło](http://hdtvmania.pl/images/2010/01/SeagateFreeAgentTheater+18.jpg)

Dwie największe wady konstrukcyjne modelu Theater+ to użyte materiały i eliminacja przycisków na obudowie.

Seagate wpisuje się swoim streamerem w panującą modę na odblaskowe materiały. Modę, która jest dla mnie zupełnie niezrozumiała. W teorii świecące plastiki ("piano black") wyglądają znakomicie. W praktyce przyciągają kurz i odciski palców. Opisywane urządzenie nie jest wyjątkiem od tej reguły.

Obraz
© [źródło](http://hdtvmania.pl/images/2010/01/SeagateFreeAgentTheater+07.jpg)

Drugi wspomniany problem jest poważniejszy. Dotyczy on aspektu praktycznego, a nie estetycznego. Odciski palców na obudowie i kurz to rzeczy, z którymi można poradzić sobie antystatyczną szmatką i środkami czystości bez zawartości alkoholu. Brak jakichkolwiek klawiszy funkcyjnych na obudowie to już jednak problem, którego nie jesteśmy w stanie przeskoczyć.

Poprzednia wersja odtwarzacza (kosztujący około 250 zł Seagate FreeAgent Theater) posiadała kilka podstawowych przycisków na obudowie (play, stop, menu i klawisze nawigacyjne). Niestety tamten model nie był wyposażony w złącze HDMI, Ethernet i nie obsługiwał filmów w rozdzielczości 1080p. Nowy model, Seagate FreeAgent Theater+, ma te wszystkie nowości, ale został niestety pozbawiony przycisków na obudowie. W razie awarii bądź zgubienia pilota, odtwarzacz jest w zasadzie bezużyteczny.

Jeśli dwie wspomniane niedoróbki są dla was bez znaczenia, to do konstrukcji urządzenia ciężko się przyczepić. Theater+ jest cienki (bez problemu mieści się pod moim telewizorem nie blokując możliwości obracania go) i zapewnia wygodne możliwości podłączania pamięci zewnętrznej.

Konstrukcja pilota zdalnego sterowania jest na podobnym poziomie. Jest on dobry, ale nie pozbawiony wad. W tym przypadku jednak raczej wad związanych z oprogramowaniem, a nie sprzętem. O tym za chwilę.

Obraz
© [źródło](http://hdtvmania.pl/images/2010/01/SeagateFreeAgentTheater+22.jpg)

Umieszczenie przycisków zmiany poziomu głośności w lewym dolnym rogu pilota wydaje się dziwne i mogło zakończyć się fatalnie (nienaturalny ruch nadgarstkiem). Pilot jest jednak na tyle mały, że jego obsługa nie przysparza problemów. Co innego kwestia menu w Theater+. Tutaj wpadek jest już znacznie więcej.

Nawigacja: do ideału daleko

Po podłączeniu odtwarzacza, włożeniu dysku i pendrive'a z kopiami cyfrowymi swoich oryginalnych filmów można zacząć zabawę. Niestety nie tak dobrą, jakby się można było spodziewać, głównie z powodu kilku niedoróbek dotyczących menu i sprzętu.

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to częste nieodczytywanie dysku. Z pamięciami flash nie miałem najmniejszego problemu, ale dysk włożony do kieszeni Theater+ często nie był wykrywany przez odtwarzacz. Czasem pomagało wyłączenie i wyłączenie urządzenia, ale najczęściej konieczne było podejście do sprzętu i fizyczne wyjęcie i włożenie napędu. Czyżby Seagate dbał o to byśmy więcej się ruszali?

Niestety kilka równie denerwujących niedoróbek dotyczy też oprogramowania.

Obraz
© [źródło](http://hdtvmania.pl/images/2010/01/SeagateFreeAgentTheater+24.jpg)

W przypadku niektórych filmów .mkv miałem problem z przewijaniem. Możliwe było tylko przyspieszenie filmu 1,5 oraz 2x. To stanowczo za mało. Szczególnie, że odtwarzacz nie pozwala na przeskakiwanie filmów o kilka-kilkanaście minut. Możliwe jest tylko przewijanie na podglądzie lub przeskoczenie od razu do nowego pliku. Problem ze wspomnianymi .mkv był wyjątkiem, ale nawet tradycyjne DivXy dają możliwość jedynie przesuwania z prędkością 32x. Odtwarzacz zapamiętuje co prawda moment, w którym skończyliśmy oglądać film, więc możemy go wyłączyć i wznowić później. Ale tylko w przypadku wciśnięcia "stop" lub przejścia do menu. Jeśli oglądacie reżyserską wersję Władcy Pierścieni i pod koniec przypadkiem przeskoczycie to następnego pliku, to przykro mi. Musicie kilka godzin materiału przewijać na podglądzie. Z dużą prędkością, ale i tak niewystarczająco szybko.

Widoczne na zdjęciu powyżej menu, to ekran główny odtwarzacza. W tym momencie wszystko jest przejrzyste i wygodne. Problemy zaczynają się po wejściu do konkretnego katalogu. Odtwarzacz usilnie stara się nas przekonać, że multimedia powinniśmy przeglądać na liście zawierającej wszystkie pliki. Biorąc pod uwagę, że do Theater+ miałem podłączony dysk o pojemności 640 GB, pełen filmów i błędów z katalogu z "resztkami" po usuniętych plikach, taka nawigacja nie wchodziła w grę. Szybko zmieniłem ją więc z sortowania od A do Z na przeglądanie folderów (Browse Folders).

Obraz
© [źródło](http://hdtvmania.pl/images/2010/01/SeagateFreeAgentTheater+23.jpg)

Nawigacja po setkach filmów od razu zrobiła się wygodniejsza. Niestety po wyjściu do menu głównego wszystkie opcje się wyzerowały i wchodząc znowu do zakładki Movies musiałem ustawiać sortowanie na nowo.

Internet: brudne okno na świat

Tego typu problemy dotyczą też opcji internetowych. Seagate FreeAgent Theater+ można podłączyć do sieci przez kabel. Podstawowe urządzenie nie posiada komunikacji Wi-Fi (można dokupić adapter USB). Odtwarzacz oferuje możliwość przejrzenia oferty kilku serwisów takich jak YouTube, Flickr czy Picasa. Niestety brakuje możliwości otworzenia każdej, dowolnej strony www.

Wpisywanie długich słów na klawiaturze ekranowej jest potwornie niewygodne, ale od biedy możemy obejrzeć coś na You Tube. Szkoda tylko, że oprogramowanie nie pozwala na pauzowanie filmów. Coś co znakomicie działało w odtwarzaczu  Blu-ray LG BD370, w tym przypadku jest mało funkcjonalne. Internet w Theater+ jest, ale ograniczony. Szkoda.

Media: to co najważniejsze

Wymieniłem już sporo wad opisywanego urządzenia, ale prawda jest taka, że wszystkie one są dość mało znaczące. Nawigacja mogła by być wygodniejsza, a konstrukcja bardziej wpasowywać się w moje oczekiwania. Najważniejsze w tego typu urządzeniach są jednak multimedia. Pod tym względem Seagate FreeAgent Theater+ radzi sobie znakomicie!

Producent deklaruje obsługę formatów:

Wideo:

  • MPEG-1 MPEG-2 (VOB/ISO), MPEG-4 (DivX(R)/Xvid formats), DivX HD, Xvid HD, AVI, MOV, MKV, RMVB, AVC HD, H.264, WMV9, VC-1, M2TS, and TS/TP/M2T.

Audio:

  • AAC, MP3, Dolby Digital, DTS, ASF, FLAC, WMA, LPCM, ADPCM, WAV i OGG.

Grafika:

  • JPEG, BMP, GIF, PNG i TIFF.

I wywiązuje się z tych obietnic. Podczas testów trafiłem zaledwie na kilka sampli wideo, z którymi Seagate miał problemy. Nie udało mi się odtworzyć plików 3GP z komórki, a w przypadku formatu M2TS w 1080p widać było wyraźne gubienie klatek. Poza tym nie miałem praktycznie żadnych problemów. Przetestowałem zarówno tradycyjne pliki XviD w niskiej rozdzielczości oraz formaty "mobilne" takie jak MP4. Próbowałem też zmusić odtwarzacza do "czkawki" materiałami HD. Katowałem go plikami 720p i 1080p w formatach takich jak MOV, MKV, AVI, WMV. Odtwarzacz posiada wspomniane wcześniej złącze HDMI, więc pliki w wysokiej rozdzielczości można bez problemu podziwiać na telewizorach HD.

Obraz
© [źródło](http://hdtvmania.pl/images/2010/01/SeagateFreeAgentTheater+08.jpg)

Podczas testów od czasu do czasu odtwarzacz wyświetlał komunikat o nieobsługiwaniu ścieżki audio, ale mimo to dany plik odtwarzał się z dźwiękiem bez problemu. Pod względem obsługiwanych formatów odtwarzacz rzuca na kolana.

Z jakiegoś dziwnego powodu nic w tym modelu nie może być idealne. Mimo znakomitej obsługi multimediów producent nie zapewnił polskim odbiorcom menu w naszym ojczystym języku. Co gorsza mimo trwającej kilkanaście minut aktualizacji do najnowszego oprogramowania, Seagate FreeAgent Theater+ nadal nie obsługuje też polskich czcionek napisów. Odtwarza je w zasadzie bez zająknięcia, ale zapomnijcie o polskich ogonkach przy "ą" i "ę".

Werdykt: ścinamy czy kupujemy?

Seagate FreeAgent Theater+ jest produktem bardzo nierównym.

Z jednej strony znakomicie radzi sobie z bardzo szeroką gamą formatów. Nie straszne są też dla niego wysokie rozdzielczości i bitrate, który słabsze komputery zapewne by po prostu zawiesiły.

Z drugiej strony medalu mamy niestety niewygodną nawigację, słabą obsługę sieci i brak polskich czcionek/języka.

Urządzenie kosztuje około 500 złotych. Cena nie jest bardzo wysoka, ale jeśli posiadacie silny komputer ze złączem HDMI i długi kabel, albo wasz odtwarzacz Blu-ray lub telewizor pozwala na odczytywanie multimediów w Full HD z pamięci zewnętrznej, to możecie sobie ten streamer podarować.

Jeśli natomiast nie dysponujecie takim sprzętem, a szukacie czegoś co pozwoli wam na bezproblemowe odtwarzanie kopii cyfrowych waszej wideoteki, to Seagate FreeAgent Theater+ będzie dobrym zakupem. Pamiętajcie jednak o jego wadach i ostateczną decyzję przemyślcie też pod ich kątem.

Zalety

  • znakomita obsługa szerokiej gamy formatów,
  • rewelacyjna obsługa wysokich rozdzielczości,
  • szybkość działania (start w kilka sekund),
  • niewielkie rozmiary,
  • stacja dokująca + dwa wejścia USB.

Wady

  • brak polskich znaków i języka w menu,
  • niezbyt wygodna nawigacja,
  • brak Wi-Fi i ograniczone możliwości internetowe,
  • brak przycisków na obudowie.
Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)