Call of Duty jak Pink Floyd. Kręcimy się w kółko, więc dlaczego z grami miałoby być inaczej?

Call of Duty jak Pink Floyd. Kręcimy się w kółko, więc dlaczego z grami miałoby być inaczej?

Call of Duty jak Pink Floyd. Kręcimy się w kółko, więc dlaczego z grami miałoby być inaczej?
Adam Bednarek
11.11.2014 07:33

Czy branża gier różni się czymś od przemysłu filmowego, książkowego czy muzycznego? Pod względem odgrzewania starych hitów i wykorzystywaniu znanej nazwy - wcale. Dlaczego więc to twórcom gier aż tak bardzo się obrywa?

Gdyby prezenter w radiu nie powiedział wcześniej, że to utwór z nowej płyty Pink Floyd, pewnie bym się tego nie domyślił. Słuchając singla miałem wrażenie, że to jakaś stara piosenka. Być może to kwestia tego, że wielkim fanem zespołu nie jestem, ale wielkich różnic nie słyszałem. Stare, dobre (dla fanów na pewno) Pink Floyd.

Od razu przypomniał mi się też mój ostatni koncert Kultu. Właściwie trasy Kazika i spółki różnią się od siebie dwiema, góra trzema piosenkami. Jak ktoś był w 2008 roku, to koncert z 2013 pewnie niczym go nie zaskoczył. Problem? Żaden, wszyscy czekali na “Baranka”, “Wódkę”, “Krew Boga” czy “Polskę”. Chcieli usłyszeć to samo, w dobrze znanej aranżacji. Za to przecież zapłacili, nie?

Obraz

Z kolei plakat nowych Igrzysk Śmierci przypomniał mi jedną z twitterowych dyskusji, że branża gier idzie w złym kierunku, bo non stop mieli te same tematy i liczą się kontynuacje i tylko kontynuacje. Pewnie pod recenzjami Call of Duty: Advanced Warfare czy Assassin’s Creed: Unity znajdziecie tego typu komentarze: znowu to samo.

Call of Duty i "odgrzewany kotlet"

Albo narzeka się: “czemu powstają kolejne reedycje i nowe wydania gier ze starej generacji?!”. Po co kupowali PlayStation 4, skoro chcą grać w gry z PlayStation 3. Czytam tego typu teksty, na przykład pod newsami o możliwym odświeżeniu trylogii Mass Effect na PS4 i Xbox One, i zastanawiam się, czy np. fani danego zespołu oburzali się, gdy nagrania zaczęły trafiać z kaset na płyty.

Albo gdy wychodziły reedycje, zawierające kilka niepublikowanych wcześniej nagrań. Albo poprawionych, zremasterowanych. Sam mam mnóstwo takich płyt. Filmów zresztą też. Z dodatkowymi scenami albo ulepszoną cyfrowo jakością.

Obraz

Wszyscy idą na nowe Igrzyska Śmierci, wszyscy cieszą się z powrotu Pink Floyd, wszyscy ciekawi są nowego Bonda, mimo że mniej więcej wiadomo, czego się spodziewać. Ale kiedy wychodzi kolejne, “takie samo” Call of Duty czy Assassin’s Creed, wśród grających głosy sprzeciwu: “jak długo jeszcze będą odgrzewać te same kotlety?!”.

Na tym właśnie polega branża rozrywkowa. Na serwowaniu ludziom rzeczy, które lubią. Jak Harry Potter, to 7 części. Jak James Bond - to kilkadziesiąt. A do tego kolejne rocznicowe wydania znanych płyt - z nowym masteringiem albo nieznanym singlem.

Komu przeszkadzają kolejne części Assassin's Creed?!

Obraz

W grach jest przecież tak samo. Też odświeża się mniej lub bardziej hity sprzed kilku lat. Też znane serie ukazują się często. Skoro w niemal wszystkie gałęzie przemysłu rozrywkowego rządzą się podobnymi prawami, to dlaczego z grami miałoby być inaczej?

Cieszę się, gdy wychodzą reedycje płyt Morrissey'a, bo mogę słuchać ulubionych kawałków w lepszej jakości, na dodatek dostaję jeszcze parę bonusów. Uwielbiam patrzeć na porządnie zrekonstruowany film, nawet jeśli bardzo dobrze go znam. Czemu z grami nie może być podobnie?!

Taki jest biznes, czas to zrozumieć. Ale skoro lubimy kolejne filmy Bonda i nie przeszkadza nam, że ciągle w nich się strzela, pije Martini i ma się do czynienia z pięknymi kobietami, to może niech nie przeszkadza nam też kolejne efektowne, hollywoodzkie Call of Duty?

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)