E‑IC, czyli o inteligencji pracowników PKP i biletach przez internet
Wyzłośliwiałem się już nad WiFi w pociągach regionalnych, nad zasięgiem mobilnego internetu w pociągach i innymi wesołymi aspektami podróżowania w PKP, ale dziś odkryłem nowy e-absurd. Godny PKP.
Wyzłośliwiałem się już nad WiFi w pociągach regionalnych, nad zasięgiem mobilnego internetu w pociągach i innymi wesołymi aspektami podróżowania w PKP, ale dziś odkryłem nowy e-absurd. Godny PKP.
Niedawno wprowadzono w w pociągach InterCity, możliwość kupowania i rezerwowania biletów przez internet. Taki E-bilet drukuje się, a następnie kontroler za pomocą czytnika sprawdza bardziej skomplikowaną odmianę QRCode, aby zweryfikować z systemem, czy przedstawiony bilet został opłacony. Niestety, nie zdążyłem dziś zrobić wydruku i - tak, wiem, jestem kretynem - założyłem, że skoro kod można równie dobrze zeskanować z ekranu mojego Macbooka Pro, to nie powinienem mieć problemów z kontrolerami. A jednak miałem.
Okazało się, choć trzeba było aż dwóch osób w mundurkach PKP aby to ustalić, że bilet jest nieważny. Bo nie jest wydrukowany. Choć opłacony. Co nawet udało się sprawdzić skanerem. Ale i tak jest nie ważny. Muszę kupować drugi bilet. Fajnie. Oczywiście za czas zmarnowany na lataniu z całą sprawą i załatwianiu zwrotu kasy za ten niewykorzystany bilet nikt mi nie zapłaci.
Klient dodatkowo płaci... ze wysokie walory intelektualne pracowników PKP. I tyle w temacie internetowej rezerwacji miejsc w pociągach. :>