Czyżby wyprawa na koncert życia? Relacja z Hans Zimmer Revealed

Czyżby wyprawa na koncert życia? Relacja z Hans Zimmer Revealed

Czyżby wyprawa na koncert życia? Relacja z Hans Zimmer Revealed
Kamil Ściana
18.11.2014 19:53, aktualizacja: 13.01.2022 10:08

Długo zastanawiałem się o czym napisać swój pierwszy post. Trochę poniekąd z ilości wydarzeń które miały miejsce w tym roku, a których nie byłbym w stanie odpowiednio umieścić w hierarchii z racji tak olbrzymiej wyjątkowości. To był dobry rok, chociaż jeszcze się nie skończył. Doskonałe pozycje kinowe na które czekałem miesiącami (Days of Future Past, Guardians of the Galaxy) trailery i zajawki z Comic Cona zwiastujące team-up Batmana i Supermana czy wyjazd życia do Kalifornii. Pewnie każdy z tych tematów zostanie obdzielony odpowiednią porcją tekstu ale od czegoś trzeba zacząć.

Zacznę zatem od 11 października 2014. To data szczególna nie tylko dla mnie ale zapewne dla każdej osoby, która ukształtowała swoje preferencje muzyczne dzięki Hansowi Zimmerowi i miała niewątpliwe szczęście być tego (lub poprzedniego) dnia w Londynie na sali koncertowej Hammersmith Apollo.

Hans Zimmer Revealed - pierwszy koncert w blisko 30-letniej karierze kompozytora - to wydarzenie podsumowujące niezwykły wkład niemieckiego twórcy w muzykę filmową. Już teraz dziedzictwo Hansa jest imponujące, bo nawet moi znajomi nie zaznajomieni zbytnio z tą postacią, bez problemu są w stanie rozpoznać główne suity z Króla Lwa, Piratów z Karaibów, Dark Knighta czy Incepcji.

Zimmer długo kazał czekać na swój koncert. Poza obecnością na festiwalach (np. ostatni Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie) czy okazyjnych występach przy premierach (specjalny koncert przez premierą Incepcji w 2010) zdaje się nie być kompozytorem który lubi występować przed szeroką publicznością. Niemniej, jak już daje taką możliwość, możemy być pewni że znajdzie się na tyle szaleńców, którzy przemierzą setki kilometrów by wypełnić dla niego 5.000 osobową salę.

Koncert Zimmera otwiera mix różnych suit, od Wożąc Panią Daisy po Sherlocka Holmesa. To wstęp do pierwszej części, w której skupia się na klasycznych utworach w swoim repertuarze. Hans jako człowiek orkiestra i władca sceny z honorowego miejsca dyryguje chórem, gra na gitarze, pianinie i w towarzystwie niewielkiego zespołu stopniowo odkrywa przed widzami kolejnych gości koncertu jak np. Lebo M.. Nic Wam nie mówi to imię ale pamiętacie otwierającą nutę z Króla Lwa?

Carmen Twillie, Lebo M. - Circle Of Life (Official Video from "The Lion King")

Zimmer prowadzi nas dalej za rękę do filmowego świata wspomagając się grą świateł, syntezatorami i pojedynkami swoich współpracowników Ann Marie Simpson i Alekseya Igudesmana, którzy w demonicznym duecie smyczkowym odgrywają Piratów z Karaibów w aranżacji której nie powstydziłby się żaden koncert rockowy. Zaraz potem zwalnia tempo, żeby przed oczami odtworzyć sobie ostatnią scenę z Kodu Da Vinci i doprowadza salę do wrzenia gdy na scenę wychodzi solistka zwiastująca Gladiatora. Lisa Gerrard niestety nie pojawiła się na koncercie z powodu swojej choroby ale zastępująca ją Miriam Blennerhassett poradziła sobie świetnie. Score do Gladiatora słyszałem już niezliczoną ilość razy - w tym dwa na koncertach w Polsce - niezależnie jednak ile czasu jeszcze upłynie, jest to muzyka tak monumentalna, że można do niej powracać bez końca.

Hans Zimmer - Chevaliers de Sangreal

Tym sposobem kończy się część pierwsza koncertu. Zimmer w trakcie przejść raczy nas również historiami z początków kariery i kulisami powstawania utworów np. jak inspiracja do stworzenia Chevaliers de Sangreal przyszła do niego o godzinie 2 w nocy. W Luwrze. Pod obrazem Mony Lisy.

Obraz

Z drugą częścią koncertu wiązałem większe nadzieje - nie znałem co prawda dokładnego line-upu ale wiedziałem że najlepsze dopiero przed nami. Po krótkim wprowadzeniu do Rain Mana i True Romance, Hans - który w międzyczasie zdążył odwiesić frak - zasiada w t-shircie przy pianinie i rozpoczyna to na co czekałem.

Przez długi czas sam byłem wiernym orędownikiem twórczości Johna Williamsa, którego legendarny już main theme do Supermana był nieodzownym elementem Człowieka ze Stali. Nie sądziłem że Super może bez niego polecieć gdziekolwiek. Zimmerowi (do spółki ze Snyderem i Nolanem) udała się jednak rzecz niezwykła - swoją muzyką tchnął świeżość w bohatera, który w ostatnich latach, mówiąc delikatnie, nie miał szczęścia na dużym ekranie - wersja z Nickiem Cage’em nigdy nie została zrealizowana (dzięki Bogu), a Superman Returns nie trafił ani w gusta fanów ani krytyków. Finalnie score do Man of Steel jest dla mnie obok Rush i Gravity najbardziej oryginalnym albumem 2013 roku.

Obraz

Podobnie jak w filmach, Zimmer również serwuje twist powodujący opad szczęki, w którym na scenie pojawia się Pharell Williams z Happy. Widownia niemal roznosi salę. Obaj jednak zgrabnie wracają na właściwy tor wraz z motywem Electro do Amazing Spiderman 2. Przyznam się że o ile sam film wypadł słabo, Igudesman przebrany za Electro, Pharell maszynowo wypowiadający paranoiczne słowa i Johnny Marr na gitarze dali rewelacyjne show.

Ok, teraz czas na największy kaliber.

Zwieńczenie wieczoru to ponad 20-minutowa kompozycja najlepszych utworów, które pojawiły się w Dark Knight Trilogy. Zimmer w lekko zmienionej na potrzeby koncertu formie, przechodzi muzycznie z upadku do powstania Mrocznego Rycerza i łączy Why So Serious i Like Dog Chasing Cars (swoją drogą nigdy nie użyty w TDK) z Why do We Fall? i Gotham Reckoning. Mentalnie przybijam pionę z samym sobą wiele lat wcześniej, kiedy to w 1991 dostałem pierwszego TM-Semicowego Batmana. Na takie chwile czeka się latami.

The Dark Knight Rises Soundtrack - 13. Imagine The Fire

Z trylogią Nolana niestety wiążą się też tragedie (śmierć Ledgera i strzelanina w Colorado), którym Zimmer na koniec koncertu dedykuje ostatni utwór - Aurora. Ten bardzo osobisty akcent kończy koncert w Hammersmith. Wiele osób które stoi obok mnie jest poruszona - można mówić o muzyce Zimmera wszystko, ale nie można zaprzeczyć że potrafi wpłynąć na emocje.

Kurtyna opada. Długie, zasłużone oklaski na stojąco.

[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=_DNUv3QfqyM

[/youtube]

W kwestii przemyśleń po Revealed zdałem sobie sprawę, że o ile koncert po względem repertuaru był niewątpliwie najlepszym na jakim byłem, tak jeśli miałbym porównać go do wydarzeń muzyczno-filmowych w Polsce jak FMF czy KMF, spokojnie stwierdzam, że organizujemy imprezy, które reprezentują prawdziwie europejski (a możne nawet światowy) poziom. Niemniej brakuje mi jeszcze takich nazwisk jak Jablonsky, Gregson-Williams czy właśnie Zimmer, którzy swoją muzyką uświetniliby festiwale. Hans już wykonał pierwszy krok i zawitał w tym roku do kraju nad Wisłą - trzymam kciuki za jego ponowne odwiedziny, bo głęboko wierzę że na Revealed się nie skończy.

Tymczasem pozostaje mi już tylko oddać się eksploracji nowych brzmień dzięki Interstellar. Czym tym razem Zimmer zaskoczy? Polecam przekonać się samemu w kinie.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)