Jak prasa pisała o Internecie w 1988 roku?

Jak prasa pisała o Internecie w 1988 roku?

Jak prasa pisała o Internecie w 1988 roku?
Marta Wawrzyn
27.02.2017 07:14, aktualizacja: 10.03.2022 08:33

Kilkanaście lat temu gazety wypisywały dużo bzdur o Internecie, eksperci nie doceniali możliwości Sieci i wyśmiewali tych nielicznych wizjonerów, którzy potrafili sobie na przykład wyobrazić zakupy online. Ale zdarzały się też ciekawe artykuły, w których dostrzegano, że Internet to fantastyczna społeczność, brak barier i więcej możliwości dzielenia się wiedzą.

W 1995 roku "Newsweek" pisał, że Internet to bujda. Felietonista tygodnika głosił, że to eksperyment, który nie może się udać. Żadna internetowa baza nie zastąpi bowiem gazety, CD-ROM nie zajmie miejsca nauczyciela, a komputerowa sieć nie zmieni sposobu, w jaki działa rząd.

Takich artykułów, które dziś budzą uśmiech politowania, było w prasie na początku lat 90. więcej. Ale to nie znaczy, że wszystkim brakowało wiary. Dowodem są fragmenty artykułu "The Washington Post" (całość dostępna tutaj), który po niemal 30 latach czyta się naprawdę ciekawie. Jak list z przeszłości, ale zdecydowanie nie taki, z którego mielibyśmy powody się śmiać.

Nie tylko sieć komputerów i kabli

Autor artykułu zachwyca się rzeczami, które dla nas są oczywistością – jak to, że dwóch nieznających się ludzi siedzi daleko od siebie przed monitorami, jeden wpisuje na klawiaturze, jaki ma problem, drugi mu w kilka sekund pomaga. Po raz pierwszy na papierze pojawiają się takie słowa, jak wirus czy netykieta.

Eksperci mówią, że komputery zaczynają służyć nowym celom. "Kiedyś komputery służyły do myślenia. Teraz to się zmienia. Służą do komunikacji, a dzieje się tak dzięki sieciom. Internet to społeczność sięgająca znacznie głębiej niż sieć komputerów i kabli" – wyjaśniał ekspert Cliff Stoll.

W Internecie, jak w każdej społeczności, zdarzają się wandale. Jak mówił Stoll, wystarczy ich bardzo niewielu, żeby zniszczyć wysiłek tych, którzy pracują na rzecz wspólnego dobra. To oczywiście odniesienie do pierwszego robaka, który został wpuszczony do Internetu właśnie w 1988 roku.

Obraz
© Flickr/ [nivs]/Lic. CC bysa

Wielki eksperyment społeczny

Na dodatek Internetem nikt nie "kieruje"! To sieć, która sobie jest i każdy może w niej robić, co chce. Nikt nie liczy, ilu ludzi używa Internetu, nikt nie sprawdza, ile komputerów jest do niego podpiętych, ani ile "podsieci" się na niego składa. Internet jest jak sieć dróg: mamy sieć autostrad i mniejszych dróg lokalnych, ale mamy też prywatne ścieżki, których nikt nie kontroluje.

"Zawartość i kierunek naprawdę zależy od ludzi, którzy go używają, co czyni go wielkim eksperymentem społecznym" – tłumaczył Eugene H. Spafford z Purdue University. A trzeba dodać, że mówił to w czasach, kiedy Internet jeszcze nie był narzędziem używanym przez zwykłych ludzi, tylko technologiczną nowością, dostępną głównie na uniwersytetach. To naukowcy zakładali pierwsze fora internetowe i tworzyli pierwsze społeczności.

"Washington Post" pisał w 1988 roku, że ówcześni internauci produkowali 4 mln znaków treści dziennie. Ekwiwalent pięciu książek. Eksperci komentowali, że nie da się tego wszystkiego przeczytać, i dodawali, że nie ma powodu tego czytać, bo 90% to kompletne śmieci.

Ciekawa jest ta podróż w czasie z "Washington Post", zaskakująco trafne są wnioski zawarte w artykule. Nawet jeśli sposób, w jaki opisano Internet, dziś wydaje się już mocno specyficzny, niektóre wypowiedzi ekspertów gazety spokojnie mogłyby posłużyć za komentarz do tego, jak Sieć funkcjonuje dzisiaj.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)