BeetleCam – fotograficzny robot w Afryce

BeetleCam – fotograficzny robot w Afryce

Blomedia poleca
22.04.2010 08:30

Jeśli kręci Was fotografowanie dzikiej przyrody, a niekoniecznie macie ochotę pchać się osobiście w paszczę lwa, należy posłużyć się wysłannikiem. Na przykład robotem, który na kółkach wieźć będzie aparat i dodatkowe flesze przez afrykański busz. Niech zainspiruje Was przykład braci Burrard-Lucas i ich BeettleCam’a!

Obraz

Jeśli kręci Was fotografowanie dzikiej przyrody, a niekoniecznie macie ochotę pchać się osobiście w paszczę lwa, należy posłużyć się wysłannikiem. Na przykład robotem, który na kółkach wieźć będzie aparat i dodatkowe flesze przez afrykański busz. Niech zainspiruje Was przykład braci Burrard-Lucas i ich BeettleCam’a!

Will Burrard-Lucas i jego brat Matthew marzyli o przekroczeniu granic w sposobie podejścia do fotografii przyrody. Ich celem było nowe spojrzenie, możliwość zbliżenia się do dzikiego zwierzęcia z obiektywem szerokokątnym, a nie teleobiektywem. Wpadli więc na pomysł BeetleCam – małego zdalnie sterowanego robota, który niczym kosmiczny łazik, miał dzielnie przedzierać się przez wertepy i wieźć Canona 400 D – tuż pod nos dzikich bestii. Po tygodniach prób i testów, BeetleCam wyposażony w możliwie największą baterię, wyważony i obszyty materiałem kamuflującym, był już gotowy. Bracia zapakowali się więc do samolotu i polecieli do parków narodowych Ruaha i Katavi w Tanzanii.

Na miejscu nastąpiło zmierzenie się z pierwotnymi założeniami fotografów-konstruktorów. Okazało się, że pierwszy model, słoń, bywa bardzo ostrożny w kontakcie z dziwnym, małym stworzeniem i wcale nie jest najłatwiejszym modelem. Po jakimś czasie udało się go jednak obłaskawić, czego efektem są bliskie zdjęcia ogromnego zwierzęcia z żabiej perspektywy. Zachęceni sukcesem, bracia postanowili wysłać swój wynalazek w rejon lwów. Bardzo szybko z resztą okazało się, że był to błąd –  po długim czasie udało się odnaleźć pokiereszowane body i cudem nie naruszoną kartę pamięci, w zaciągniętym przez zwięrzęta w głąb buszu zmaltretowanym BeetleCam’ie. Po ściągnięciu zdjęć okazało się jednak, że pojazd wypełnił swe zadanie bardzo dobrze i przy okazji kontaktu z dzikimi bestiami, stworzył dużo niezłych ujęć.

Obraz

Ponieważ 400D nie nadawało się już do wykorzystania, autorzy projektu postawili wszystko na jedną kartę i zaprzęgli do BeetleCam’a jedyny aparat jaki mieli ze sobą – Canona 1D mk III. Z oczywistych względów omijali już wszelkie siedziby lwów i modlili się, by o wiele droższej lustrzance niż się nie stało. Po traumatycznych wydarzeniach, los był jednak dla nich łaskawy. Na drodze fotograficznego robota pojawiły się m.in. “współpracujące” afrykańskie bawoły.

Autorzy projektu wrócili zadowoleni do domu. Efekty uzyskane podczas dwutygodniowego pobytu w Afryce zachęciły ich do stworzenia BeetleCam mark II i powrotu w dzikie rejony. Ich osiągnięcia możecie śledzić na ich oficjalnej stronie, na której znajdziejcie też więcej zdjęć zrobionych przez skonstruowanego przez nich robota.

Źródło: Fotoblogia

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)