Zapomnij o tym, co wiesz o zdrowym życiu. Czas obalić stare mity!

Zapomnij o tym, co wiesz o zdrowym życiu. Czas obalić stare mity!

Czas obalić stare mity!
Czas obalić stare mity!
Łukasz Michalik
13.11.2013 08:00, aktualizacja: 10.03.2022 11:45

Witamina C chroni przed przeziębieniem, należy pić co najmniej 8 szklanek wody dziennie, a jedzenie po 18.00 jest niezdrowe. Chyba każdy z nas zna te lub podobne opinie związane ze zdrowiem. Problem w tym, że nie ma w nich wiele prawdy – to popularne i powielane od lat mity. Błędnych teorii związanych ze zdrowiem jest jednak znacznie więcej!

Nawadnianie i artretyzm

Witamina C chroni przed przeziębieniem, należy pić co najmniej 8 szklanek wody dziennie, a jedzenie po 18 jest niezdrowe. Chyba każdy z nas zna te lub podobne opinie związane ze zdrowiem. Problem w tym, że nie ma w nich wiele prawdy – to popularne i powielane od lat mity. Błędnych teorii związanych ze zdrowiem jest jednak znacznie więcej!

Chyba każdy z nas chciałby możliwie długo zachować zdrowie, młodość i dobre samopoczucie. Jak to osiągnąć? W pogoni za tymi marzeniami nie jesteśmy zdani wyłącznie na własną intuicję. Bez problemu znajdziemy różne poradniki, filmy czy serwisy internetowe propagujące zdrowy tryb życia. Część z nich to dzieła znających się na rzeczy specjalistów, ale nie brakuje też rad, które opierają się na powszechnych i, niestety, błędnych założeniach. Które z nich mają niewiele wspólnego z prawdą?

Jedną z podstawowych zasad, jakie spotkamy w niezliczonych poradnikach dotyczących zdrowia, jest zalecenie, by pić wodę w liczbie ośmiu szklanek lub ilości dwóch litrów dziennie (wspominała o tym Olga w artykule „Amerykańscy naukowcy odkryli”, czyli dlaczego dajemy się nabierać - jeśli jeszcze nie czytaliście, gorąco polecam!). Skąd się to wzięło?

Ile wody każdego dnia?
Ile wody każdego dnia?

Najprościej wytłumaczyć to tym, że kolejni autorzy przepisywali bezmyślnie od swoich poprzedników. Jeśli jednak wykażemy się dociekliwością, uda nam się dotrzeć, nomen omen, do źródła tego mitu. Najprawdopodobniej jest nim pochodzące z 1945 roku zalecenie amerykańskiego Komitetu Żywności i Żywienia Krajowej Rady Badawczej. Stwierdzono tam, że człowiek potrzebuje około 2,5 litra wody dziennie, wliczając w to wodę dostarczaną z żywnością.

Prawdopodobnie to właśnie niedokładne cytowanie tego zalecenia zaowocowało powszechnym i chyba niemożliwym do wykorzenienia mitem. Warto przy tym pamiętać, że jest on na rękę producentom wody butelkowanej, którzy kreują ją na składową zdrowego trybu życia, na drugim biegunie stawiając najgorsze, co nas może w życiu spotkać, czyli niespodziewane odwodnienie podczas godzinnego spotkania w klimatyzowanej sali konferencyjnej.

Ile zatem należy pić? Zakładając, że jesteśmy zdrowi, a naszą codziennością nie są ekstremalne temperatury czy nadludzki wysiłek, odpowiedź jest prosta: pić trzeba tyle, by nie czuć pragnienia. Choć istnieją pewne granice wynikające z fizjologii, to odgórnie narzucone wartości nie mają uzasadnienia podyktowanego badania naukowymi. I jako ciekawostka: więcej wody dostarczymy organizmowi, zjadając pół kilograma pomidorów (93 proc. wody), niż wypijając pół litra coli (11 proc. cukru).

Wyłamywanie palców powoduje artretyzm

Z popularnym poglądem postanowił zmierzyć się pochodzący z Kalifornii doktor Donald L. Unger, który słysząc pouczenia o szkodliwości wyłamywania palców, zaczął szukać badań potwierdzających zgubny wpływ tej czynności. Ponieważ nigdzie nie mógł ich znaleźć, postanowił przeprowadzić własne, w roli królika doświadczalnego wykorzystując własne ciało.

Jak bardzo szkodzi strzelanie z palców?
Jak bardzo szkodzi strzelanie z palców?

Prowadzony przez Donalda Ungera eksperyment trwał równe pół wieku. Przez równe 50 lat wytrwały badacz co najmniej dwa razy dziennie strzelał palcami lewej dłoni, czyli robił to co najmniej 36 tys. razy. Co istotne, eksperymentator uwzględnił również grupę kontrolną - była nią jego prawa dłoń, której palców nie wyłamywał.

Wytrwałość i solidne prowadzenie badań zostały docenione. Publikacja Donalda Ungera zawierająca wnioski z eksperymentu i stwierdzająca, że wyłamywanie palców nie spowodowało u niego żadnych schorzeń, została w 2009 roku nagrodzona Ig Noblem (o tych nietypowych nagrodach pisaliśmy m.in. w tym artykule). 

Głodówki, diety lub picie dużych ilości wody usuwają toksyny

Język reklam jest pełen marketingowego bełkotu. Oglądając seans reklamowy przed ulubioną telenowelą, słyszymy zatem nieustannie takie słowa, jak molekuły, sebum, czy lanolina - tak jakby nie było cząsteczek, łoju i zapewniającego włosom cudowną puszystość tłuszczopotu owczego. Do tej samej grupy należy również językowy wytrych - toksyny, słowo używane w znaczeniu dalekim od słownikowego.

Toksyny: modne słowo wytrych
Toksyny: modne słowo wytrych

W dużym skrócie toksyny ze świata reklam to coś, co jest strasznie złe i zalega w naszym ciele. Trzeba się zatem tego pozbyć za pomocą specjalnej diety albo zabiegów o skomplikowanych nazwach. Brzmi nieźle, tyle że nie ma wiele wspólnego z wiedzą medyczną. Zdaniem lekarzy (a nie szarlatanów zarabiających na sprzedaży różnych specyfików) nasz organizm w kwestii usuwania szkodliwych substancji działa w dość prosty sposób - wyjaśnia to Ursula Arens z British Dietetic Association:

Prawie wszystko może być toksyczne, jednak organizm ma niezwykłą umiejętność radzenia sobie z tym. Jeśli jest coś, co organizm uznaje za toksyczne, wątroba pozbędzie się tego, a jeśli toksyny są rozpuszczalne w wodzie, to zostanie to wydalone za pośrednictwem nerek. Jednak jeśli toksyny rozpuszczalne są w tłuszczach – a większość tych, które wpływają na zdrowie, jest – to nie mogą one zostać usunięte. Wtedy są magazynowane w ludzkim tłuszczu.

Na nic zatem picie syropu klonowego, odżywianie się cytrynami, lewatywy z kawy czy inne równie osobliwe pomysły promowane m.in. przez celebrytów z całego świata. Jak stwierdził poproszony o komentarz przez BBC, prof. Graham MacGregor:

To tylko marketing, nic więcej.

Witamina C zapobiega przeziębieniom

Cudowne działanie witaminy C to wiedza przekazywana z pokolenia na pokolenie. Choć lekceważenie mądrości naszych przodków nie jest dobrym pomysłem, to przekonanie o profilaktycznych właściwościach witaminy C, czyli kwasu askrobinowego, nie ma, niestety, naukowego uzasadnienia.

Zapobiega czy leczy?
Zapobiega czy leczy?

Zacznijmy od kwestii fundamentalnej: zbilansowana dieta dostarcza wystarczającą ilość witaminy C. Czy jednak zaszkodzi profilaktyczne łyknięcie kilku witaminowych pigułek? Może nie zaszkodzi, ale z drugiej strony raczej nie pomoże. Wynika to z prostego faktu, że nasz organizm nie magazynuje witaminy C, a jej nadmiar jest usuwany razem z moczem.

No dobrze, ale co ze stosowaniem witaminy C w roli polisy od przeziębienia? Mówiąc krótko: to nie działa. W typowych warunkach prawdopodobieństwo zachorowania jest niezależne od jej zażywania, choć niektóre badania wskazują na nieznaczne (rzędu kilku procent) obniżenie ryzyka. Profilaktyczna rola witaminy C pojawia się jednak w przypadku intensywnego wysiłku fizycznego lub ekspozycji na ekstremalnie niskie temperatury.

Połykanie końskich dawek tego specyfiku nie przyniesie zatem efektu, choć z drugiej strony jej niedobór może poważnie zaszkodzić. Wbrew popularnemu przekonaniu najlepszym źródłem witaminy C nie jest cytryna, ale dzika róża, czarne porzeczki, natka pietruszki czy czerwona papryka.

Jedzenie po 18 powoduje otyłość

O tym, że nie należy jeść po 18, wie chyba każdy, kto chcąc zrzucić zbędne kilogramy, zaczął poszukiwać pomocy w Sieci. Skąd wzięła się ta granica czasowa i dlaczego jest jedynie kolejnym mitem?

Bilans kaloryczny to podstawa
Bilans kaloryczny to podstawa

Ogólnie rzecz biorąc, znaczenie ma bilans kaloryczny, a nie godziny, w których jadamy. Chcąc schudnąć, powinniśmy zatem dostarczać organizmowi mniej energii, niż potrzebujemy. Jak wynika z badań dr Judy Cameron, w przypadku zwykłych ludzi (wyjątki dotyczą m.in. zaburzeń gospodarki hormonalnej lub wyczynowego uprawiania sportu) pory posiłków nie mają znaczenia, o ile przestrzega się dziennego limitu dostarczanych kalorii.

Możemy je dostarczyć w jednym posiłku, ale zazwyczaj oznacza to, że przez większą część dnia będziemy chodzić głodni. Rośnie wówczas szansa, że zaspokoimy głód dodatkowym jedzeniem, zwiększając liczbę przyjmowanych kalorii.

Z tego powodu częstym rozwiązaniem jest wiele posiłków rozłożonych w czasie tak, abyśmy zjadali niewielkie porcje co kilka godzin - pozwala to zarazem na lepszą kontrolę tego, ile zjadamy. Ostatni posiłek powinien przypadać mniej więcej na 4 godziny przed zaśnięciem. Jeśli zatem idziemy spać o północy, a ostatni posiłek zjemy o 18, to rośnie szansa, że przed zaśnięciem zgłodniejemy i zjemy coś jeszcze.

Woda utleniona odkaża rany

Woda utleniona ma wyjątkowego pecha, powstały bowiem dwa przeciwstawne mity opisujące jej działanie. Pierwszy i chyba starszy z nich to przekonanie, że najlepszym sposobem na odkażenie rany jest przemycie jej wodą utlenioną. Drugi z mitów, popularny w działach zdrowotnych różnych portali, wydaje się nowszy i demaskuje wodę utlenioną jako substancję pozbawioną właściwości bakteriobójczych. Niestety, oba mity są dalekie od prawdy.

Cysterna z wodą utlenioną
Cysterna z wodą utlenioną

Zacznijmy od drugiego z nich. Woda utleniona, czyli nadtlenek wodoru, jest silnym utleniaczem, a zatem skutecznie niszczy bakterie. Przydaje się to m.in. do sterylizacji różnych urządzeń czy np. bloków operacyjnych w szpitalach (metoda HPV). Odpowiednio stężona woda utleniona może być również np. paliwem rakietowym, ale to już zupełnie inna historia. Jeśli woda utleniona zabija bakterie, to dlaczego pierwszy mit również nie jest prawdziwy?

Wynika to z faktu, że skuteczność wody utlenionej zależy m.in. od jej stężenia. Ta, którą kupimy w aptece, jest mocno rozcieńczona i przydaje się do wstępnego oczyszczania niewielkich ran, a przede wszystkim ich krawędzi np. z zakrzepłej krwi czy martwej tkanki. Pieniąc się, oczyszcza ranę przede wszystkim mechanicznie, jednak nie zapewni właściwego odkażenia skaleczonego miejsca. Po oczyszczeniu rany wodą utlenioną trzeba ją zatem zdezynfekować. 

Przez głowę ucieka 40 proc. ciepła

Pokutujący od lat mit co rok powraca zimową porą w postaci dobrych rad, podkreślających konieczność noszenia nakryć głowy. O ile do samych rad trudno mieć zastrzeżenia, to stojąca za nimi argumentacja nie ma zazwyczaj wiele wspólnego z rzeczywistością. Niestety, pojawia się bardzo często, i to nie tylko w Sieci, ale również w tradycyjnych, ogólnopolskich mediach.

Jak wiele ciepła tracimy przez głowę?
Jak wiele ciepła tracimy przez głowę?

Gdyby przez głowę uciekało 40 proc. ciepła, to po zdjęciu czapki powinno nam być co najmniej tak zimno, jak wówczas, gdy stalibyśmy bez spodni na mrozie. Tak jednak nie jest. Choć niektórzy ewolucjoniści podkreślają znacznie mózgu jako chłodnicy, mityczne 40 proc. zostało umieszczone w stosowanym do szkolenia amerykańskiej armii podręczniku survivalu. Skąd się tam wzięła ta wartość? Została wyznaczona jeszcze w latach 50. na podstawie obserwacji oddziału żołnierzy za pomocą termowizora.

Żołnierze byli w mundurach, ale bez czapek - w takiej sytuacji jedyną częścią ciała wystawioną na zimno była głowa. Nic dziwnego, że to przez nią uciekało ciepło. Gdyby podczas testu mieli czapki, ale nie mieli np. butów, powtarzalibyśmy teraz mit, że znaczna część ciepła ucieka przez stopy. Późniejsze badania wykazały, że głowa wypromieniowuje około 10 proc. ciepła wytwarzanego przez ciało.

Czytanie przy słabym świetle jest szkodliwe dla oczu

Upomnienia rodziców zabraniających czytać przy słabym - czyli ich zdaniem nieodpowiednim - świetle to wspomnienia z dzieciństwa chyba każdego z nas. Przekonanie o tym, że czytanie w półmroku niszczy oczy i powoduje wady wzroku, jest o tyle powszechne, co błędne.

Zbyt jasne światło męczy oczy
Zbyt jasne światło męczy oczy

To, czy czytamy przy jasnym świetle czy w półmroku, nie wpływa w żaden sposób na powstawanie wad wzroku. Szeroko zakrojone badania w tej kwestii przeprowadził m.in. William Bates. Choć jego metody korekcji wad wzroku są obecnie krytykowane i uznawane za nieskuteczne, to nie można odmówić mu zebrania sporej bazy danych na ten temat. Mimo tysięcy przebadanych ludzi Bates nie znalazł zależności między czytaniem w półmroku a problemami z widzeniem.

Badania sprzed wielu lat potwierdza również współczesna okulistyka, m.in. prof. Krzysztof Palczewski, laureat Nagrody Fundacji na rzecz Nauki Polskiej 2012:

Bo za dużo światła to niedobrze. Czasami mamy mówią dzieciom - nie czytaj przy słabym świetle. Tymczasem od tego nikt jeszcze wzroku nie stracił. A od zbyt mocnego światła - można.

O ile do półmroku oczy mogą się przyzwyczaić, dużo bardziej problematyczna jest kwestia dużych kontrastów, zmuszających oczy do nadmiernego wysiłku. Dlatego lepiej unikać np. siedzenia przed komputerem w ciemnym pomieszczeniu, a co pewien czas dobrze jest wykonać kilka ćwiczeń mięśni oczu i oderwać je na chwilę od książki czy ekranu.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)