Prawie jak Wolverine | recenzja Kick-Ass

Prawie jak Wolverine | recenzja Kick-Ass

Prawie jak Wolverine | recenzja Kick-Ass
Ireneusz Podsobiński
15.04.2010 14:10

Matthew Vaughn jest o tyle ciekawym reżyserem, że wybiera różnorodne pozycje. Z jednej strony kryminał Przekładaniec, z drugiej fantasy Gwiezdny pył, a teraz komediowa ekranizacja komiksu Kick-Ass - chęć sprawdzenia się w różnych gatunkach jest godna podziwu. Jego poprzednie pozycje nie wywarły na mnie dużego wrażenia (pozostawiły mnie raczej obojętnym w odczuciach), ale w przypadku najnowszej produkcji reżysera mogę stwierdzić tylko jedno ? jestem wniebowzięty! Kick-Ass bez wątpienia zapisze się do kanonu najlepszych ekranizacji komiksów.

Matthew Vaughn jest o tyle ciekawym reżyserem, że wybiera różnorodne pozycje. Z jednej strony kryminał Przekładaniec, z drugiej fantasy Gwiezdny pył, a teraz komediowa ekranizacja komiksu Kick-Ass - chęć sprawdzenia się w różnych gatunkach jest godna podziwu. Jego poprzednie pozycje nie wywarły na mnie dużego wrażenia (pozostawiły mnie raczej obojętnym w odczuciach), ale w przypadku najnowszej produkcji reżysera mogę stwierdzić tylko jedno ? jestem wniebowzięty! Kick-Ass bez wątpienia zapisze się do kanonu najlepszych ekranizacji komiksów.

Obrazkowy pierwowzór jest błyskotliwą i doskonałą parodią filmów o superbohaterach. Ekranizacja przejmuje jego najlepsze cechy, ale równocześnie dokonuje kilku zmian. Dotyczy to przede wszystkim niektórych rozwiązań fabularnych. Nie chcąc zbytnio spoilerować, zaznaczę, że trochę inaczej potraktowano wątki Red Mista, uroczego duetu Big Daddy i Hit Girl, uczuciowego związku głównego bohatera oraz parę innych rzeczy. Niektórzy mogą zarzucić twórcom nazbyt hollywoodzkie rozwiązania, ale z drugiej strony dzięki temu na fanów komiksu czeka kilka niespodzianek. Czy lepszych, czy gorszych, to już do indywidualnej oceny ? osobiście mi nie przeszkadzają, choć komiksowe są bardziej zaskakujące.

Obraz

Fabularnie filmowi nie można niczego zarzucić. Historia nastolatka, któremu zachciało się być zamaskowanym mścicielem, jest przezabawna i obfituje w sporą ilość odniesień do produkcji o superherosach. Równocześnie cały czas poddaje w wątpliwość sens istnienia superbohaterów ? co w filmach i komiksach wygląda cool, to w rzeczywistości może przyprawić o poważny ból głowy, a nawet gorzej. Bohater zdaje sobie sprawę ze swojej głupoty, ale nie potrafi się powstrzymać, o czym dobitnie uświadamia nam jego komentarz zza kadru. Przez motyw superhero-wannabe film obfituje w masę komicznych sytuacji, które chyba nawet największego ponuraka doprowadzą do łez ze śmiechu. Że wspomnę tutaj o rozbrajającej relacji tatusia i córusi.

Skoro jestem już przy Big Daddym i Hit Girl. Zdaję sobie sprawę, że 11-letnia dziewczynka wywołuje kontrowersje, gdyż jej rola została potraktowana dość specyficznie. To nie jest niewinna małolata, lecz maszyna do zabijania w wersji mini. To, co ta dziewczynka wyrabia na dużym ekranie, przechodzi ludzkie pojęcie. Widz jest tak oszołomiony, że mimowolnie rży ze śmiechu. Nawet przy komiksowej wręcz dawce brutalizmów. Film jest krwawy, ostry, przerysowany, czasami wzbudzi szok i niedowierzanie, ale podano to w takiej formie, że? widz nadal sika ze śmiechu.

Obraz

Osoby odpowiedzialne za casting wykonały kawał dobrej roboty. Najbardziej błyszczy Chloe Moretz, która była strzałem w dziesiątkę przy wyborze aktorki do Hit Girl ? słodka, niewinna z wyglądu, ale z diablikami w oczach. Z Nicolasem Cagem stworzyła fantastyczny duet. Nie sądziłem, że po tylu klapach w końcu napiszę coś pozytywnego o tym aktorze. Jego Big Daddy, mimo że różni się trochę od komiksowego pierwowzoru, to przykład niewątpliwego dystansu do siebie, a przy tym niezwykle zabawna rola. W sumie w porównaniu do oryginału wszystkie postacie poddano komediowej obróbce. Najbardziej zyskał na tym Red Mist, który w komiksie wydał mi się dość mdły i bez wyrazu (choć w założeniach miał być chyba mroczny). W filmie Christopher Mintz-Plasse, czyli słynny już McLovin? z Supersamca, nadał swojemu bohaterowi charakteru ? zgoła innego, bo niezwykle prześmiewczego. Nie mam także zastrzeżeń do głównego bohatera ? co prawda Aaron Johnson posturą mógłby spokojnie uchodzić za superbohatera, w przeciwieństwie do pierwowzoru Dave?a Lizewskiego, ale nieporadnością nadrabia wszystko.

Obraz

Szczególne pochwały należą się także muzyce. Doborem piosenek nie powstydziłby się sam Quentin Tarantino. Gdy podczas wyczynów Hit Girl leciały *Bad Reputation *Joan Jett & The Blackhearts lub (Banana Splits) Tra La La Song The Dickies, nie mogłem usiedzieć spokojnie ? nogi i ręce same rwały się do wybijania rytmu, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. Nie sposób zapomnieć o kapitalnym utworze Prodigy Stand Up, którego motyw przewodni idealnie wpleciono w ścieżkę dźwiękową filmu.

Gdzieś przeczytałem, że gdyby Spider-Man i Kill Bill spłodzili potomstwo, zapewne byłby nim Kick-Ass. Mogę się pod tym stwierdzeniem podpisać wszystkimi kończynami. Szyderczy humor rozbroi najtwardszego smutasa, ilość tryskającej posoki zadowoli żądnych mocnych wrażeń, a satyryczne podejście do tematu superbohaterów zaspokoi głodnych porządnej parodii (nie jak ten biedny Superhero). Oczekiwałem dobrej komedii z niezapomnianymi scenami akcji i absolutnie nie mogę tu mówić o jakimkolwiek rozczarowaniu. W moim przypadku na jednym seansie bez wątpienia się nie skończy.

Obraz

Foto: Monolith Films

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Ass-Kick [zwiastun]
Ass-Kick [zwiastun]
Ireneusz Podsobiński
I can kick your ass [zwiastun]
I can kick your ass [zwiastun]
Ireneusz Podsobiński
Komentarze (0)