Battlefield: Bad Company 2 - recenzja
HENRYK TUR • dawno temu
Dwa razy zdawałem Wam relację z moich pierwszych wrażeń z rozgrywki w Battlefield: Bad Company 2. Czas więc najwyższy, aby przedstawić w końcu pełną recenzję tej wyczekiwanej przez miłośników shooterów gry. Zapraszam do lektury.
Kampanię singlową czas zacząć…
Swoją przygodę z Battlefield: Bad Company 2 zaczynamy w 1944 roku. Jak to zwykle w grach bywa, pierwsza misja to zarazem tutorial, w którym uczymy się obsługi broni oraz możliwości, jakimi dysponują nasze postacie. Co od razu rzuca się w oczy, to świetna oprawa graficzna. Zaczynamy tuż przed świtem, więc początkowo zbyt wiele nie widać, jednak gdy wstaje słońce i oświetla teren, jest po prostu przeuroczo. I tak będzie przez cały czas – pod względem oprawy wizualnej cała gra stoi na najwyższym poziomie.
Porównanie grafiki Bad Company 2 na konsolach.
Zobacz również: John Deere - kosiarka samojezdna. Marzenie każdego mężczyzny
Co potrafi Parszywa Kompania?
Kampania singlowa pomyślana jest na jakieś 7–8 godzin zabawy. Można marudzić, że to krótko, jednak w tym czasie zawarto naprawdę dynamiczną akcję. Dzięki temu nie odczuwa się tak bardzo tej niewielkiej ilości godzin, jakie musimy spędzić, aby ukończyć przygodę dla jednego gracza. Tym bardziej, że przerywana jest ona częstymi cut-scenkami, które nie pozbawione są swoistego humoru. Nasza Parszywa Kompania składa się z czterech osobników: sierżanta Samuela D. Redforda, gadatliwego Terrence’a Sweetwatera, George’a Haggara i Prestona Marlowea, którym sterujemy. Wszyscy świetnie dubbingowani są przez podkładających głosy aktorów (m.in. Cezarego Pazurę oraz Mirosława Bakę). Podczas swych zadań trafiają w różne rejony klimatyczne – od gór w Ameryce Południowej po skute mrozem pustkowia Rosji. Będziemy walczyć zarówno na pustkowiach, jak i terenach zabudowanych. Atrakcyjniejsze są te drugie, ponieważ w grze mamy wielkie możliwości niszczenia otoczenia – domy, pojazdy, mury, zbiorniki, płoty, itp. W jednej z misji brniemy przez góry przy trzaskającym mrozie, zaś jedynym schronieniem są rozrzucone tu i ówdzie domki. Jako że drzwi do nich były pozamykane, otwierałem sobie drogę strzałami z granatnika – a że razem z drzwiami walił się kawał ściany, no cóż… Pierwsza zasada wojny — przeżyć za wszelką cenę, prawda?. Sporo frajdy daje także ostrzeliwanie terenu z ciężkiego sprzętu — na przykład czołgu czy choćby ciężkiego karabinu maszynowego zamontowanego na pokładzie helikoptera.
Zobacz, jak reklamuje się Battlefield: Bad Company 2!
Dzieje się, oj, dzieje…
Jak wspomniałem, mamy w grze mnóstwo akcji. Twórcy gry zadbali o różnorodność wykonywanych zadań i tak na przykład musimy podkraść się cicho do snajpera, potem wykorzystując grzmoty burzy eliminować celnymi strzałami wrogich żołnierzy, potem nie zabraknie także otwartej wymiany ognia i takich atrakcji jak wspomniany ostrzał wrogich pozycji z pokładu helikoptera, skoki spadochronowe czy też radosnej zabawy w kierowcę czołgu. Jak pokazywałem to przy pierwszych wrażeniach z gry, jazda niektórymi pojazdami jest iście piekielna, czego przedsmak mamy już w pierwszej misji (filmik tutaj). Fabuła gry idealnie nadawałaby się na widowiskowy film, zaś płynący w tle, symfoniczny soundtrack wywołuje wrażenie, że w takiej produkcji bierzemy udział.
Lepiej grać w Battlefield: Bad Company 2 po polsku czy w oryginale?
Karabiny, pistolety, rakiety…
Nasze postacie mają do dyspozycji kilka rodzajów broni – od noża i pistoletu zaczynając, na wyrzutni rakiet kończąc. Arsenał nie jest może jakiś szczególnie imponujący, jednak pozwala czynić spustoszenie we wrogich szeregach. Miałbym jednak kilka zastrzeżeń co do niektórych zachowań Sztucznej Inteligencji. W większości przypadków przeciwnicy zachowują się dość racjonalnie – na przykład ostrzeliwani wycofują, by skryć za osłonami – jednak od czasu do czasu miałem wrażenie, że ćwiczę na strzelnicy – oponenci biegli radośnie do przodu, nie zważając na ostrzał z mojej strony. A skoro już przy przeciwnikach jesteśmy, to poruszę jeszcze rzeczy, które pierwszy raz zauważyłem w początkowych etapach zabawy, a potem pojawiały się w dalszej grze. Sprawa pierwsza – gdy wyprzedzimy nieco bieg zdarzeń (np. nie czekamy na rozkaz ruszenia do przodu, tylko biegniemy przed siebie), możemy natknąć się na wyłaniających z powietrza żołnierzy. Po prostu skrypt ustawiony jest według zasady, że pojawiają się oni po konkretnym wydarzeniu. Jeśli zajmiemy pozycję wcześniej, możemy zobaczyć taką oto materializację przeciwnika:
Single a multi
Dalej – ciała zabitych znikają, ale zanim rozpłyną się w powietrzu, możemy zauważyć, że niektórzy zamarli w dość dziwnych pozycjach (pokazywałem to na tym filmiku). Jednak to akurat nie jest jakaś szczególnie irytująca wada, która psułaby ogólne wrażenia z zabawy, a te zaś mam jak najbardziej pozytywne – tytuł zasługuje na solidne 8,5/10. Jednak w pełni grę docenimy dopiero wtedy, gdy odpalimy tryb wieloosobowy. Wówczas można przekonać się naprawdę, jak wielkie przygotowano mapy i jak podatne na zniszczenia jest całe otoczenie. Dostajemy cztery tryby zabawy – „Gorączka”, „Podbój”, „Drużynowa gorączka” i „Drużynowy deathmatch”. Mnie najbardziej spodobał się pierwszy, w którym należy wysadzić stacje przekaźnikowe przeciwnika, nie dopuszczając w tym czasie do zniszczenia swoich, ale nie mogę narzekać i na pozostałe. Widać, że Battlefield: Bad Company 2 miało stać się konkurencją dla ostatniego dzieła Infinity Ward, czy jednak jest od niego lepsze?
No więc…
Cóż, zapewne narażę się ortodoksyjnym fanom CoD: Modern Warfare 2, a także miłośnikom Battlefielda, ale stwierdzę, że pomiędzy tymi dwiema produkcjami można postawić znak równości. A w którą lepiej zagrać? No cóż, mi równie dobrze grało się i w jedną i w drugą, dlatego też polecam każdemu wypróbowanie swych sił w obu — każdy z tych tytułów ma swój niepowtarzalny klimat. Przykład? W singlu Bad Company 2 mamy do czynienia z takimi oto „męskimi” dialogami:
Podsumowanie
Podsumowując: nie mam tej produkcji zbyt wiele do zarzucenia i gorąco polecam ją każdemu miłośnikowi dynamicznych gier akcji, a szczególnie wszystkim, którzy preferują walkę w trybie online. Żaden grosz wydany na Battlefield: Bad Company 2 nie będzie groszem zmarnowanym, dlatego też z czystym sumieniem daję tej grze 9/10 punktów.
Plusy
- świetna oprawa audiowizualna
- podatność otoczenia na uszkodzenia
- scenki filmowe i dialogi
- udany tryb multiplayer
- fabuła i różnorodność misji w trybie singlowym
Minusy
- dziwne zachowania SI w trybie singlowym
- drobne niedopracowania
.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze