2 miliony na minutę. Recenzja filmu Avatar

2 miliony na minutę. Recenzja filmu Avatar

Szymon Adamus
23.12.2009 00:57

Avatar kosztował jakieś 230 milionów dolarów, a trwa 160 minut. To prawie 2 miliony dolarów na minutę. Są takie filmy, które kosztują dużo, ale wyglądają na mało. Superprodukcja Jamesa Camerona zdecydowanie taka nie jest.

Obraz
© [źródło](http://panasonic3d.hdtvmania.pl/images/2009/12/Avatar1.jpg)

Avatar kosztował jakieś 230 milionów dolarów, a trwa 160 minut. To prawie 2 miliony dolarów na minutę. Są takie filmy, które kosztują dużo, ale wyglądają na mało. Superprodukcja Jamesa Camerona zdecydowanie taka nie jest.

Dowcip z brodą

Przychodzi do domu mąż zmęczony po pracy i jedyne o czym marzy, to by obejrzeć powtórkę meczu piłki nożnej. Żona już go widziała i zawraca mu kilka razy głowę próbując wyjawić wynik. W końcu mąż nie wytrzymuje i wrzeszczy na nią by się zamknęła bo on chce sam obejrzeć. Co ona może na to powiedzieć? Tylko jedno. Dobrze kochanie, ale bramek się nie spodziewaj.

Z Avatarem jest dokładnie tak samo. Jeśli widzieliście zwiastuny, wciągnęła Was gigantyczna machina marketingowa i macie ogromną ochotę obejrzeć ten film, to bawcie się w kinie dobrze. Ale nie myślcie, że czymś Was zaskoczy. Fabuła tego filmu wcale nie ma kilkunastu lat, jak mówi Cameron, ale kilkaset, albo kilka tysięcy. W dniu, w którym pierwsza potężna cywilizacja chciała wyrzucić tubylców z dziewiczych terenów powstał Avatar.

Jakby tego było mało bohaterowie tego epokowego dzieła również są już doskonale znani. Gdyby czarny charakter i główna bojowniczka o wolność tubylców byli bardziej schematyczni, to pierwsze z nich musiało by mieć ogromne blizny na głowie, a drugie wyglądać jak królowa hipisów... moment. Przecież tak właśnie jest.

Czy ja to już gdzieś widziałem?

Avatar to podobno najstarsze dziecko Jamesa Camerona. Coś może w tym być, bo wszystko co w nim jest, widzieliśmy już w innych jego filmach. Może po prostu wrzucał do nich pomysły, które miał od zawsze? Bardziej prawdopodobne wydaje mi się jednak, że reżyser postawił po prostu na sprawdzone motywy. W końcu ryzykuje tu ogromnymi pieniędzmi.

Tak więc w Avatarze są pojazdy i uzbrojenie jakby żywcem wyjęte z Obcy: Decydujące Starcie. Jest też wątek ekologiczny doskonale znany wszystkim fanom Głębi. Nie mogło zabraknąć też miłości bohaterów z dwóch różnych światów, którą widzieliśmy już w Tytanicu. Do diabła! W kinie zobaczycie nawet jak bohater zawisa na rakiecie podczepionej pod samolot. Czy ja przypadkiem nie widziałem już tego w Prawdziwych Kłamstwach?

Karate Kid po botoksie

Pierwsza część filmu przypomina mi Karate Kida. Główny bohater uczy się nowych zdolności, rozwija, ćwiczy... tylko zamiast starszego dziadka z brodą jest cyfrowa dziewczyna o niebieskiej skórze. Cyfrowe jest tu zresztą wszystko. Jeśli nawet jakaś scena ma żywych aktorów i prawdziwe scenerie, to są one tak odpicowane w komputerze, że nie mamy żadnych wątpliwości co oglądamy ? nie zwykły film, ale animację komputerową. Efekty są oczywiście rewelacyjne i broń Boże by ten film oglądać na malutkim telewizorze czy trefnej kopii z internetu. Nie czuć tu nawet tak bardzo sterylności, której najbardziej się bałem. Głównie dlatego, że Pandora, obca planeta pełna różnorakich żyjątek, to główna scena tego przedstawienia. Ludzkie bazy, statki kosmiczne czy pojazdy są tylko rekwizytami.

Film wygląda znakomicie, ale o dziwo chyba trochę lepiej w wersji 2D. Avatar ma być jednym z kroków milowych na drodze do wprowadzenia obrazu 3D do naszych domów. W kinie domowym, z aktywnymi okularami i obrazem Full HD będzie super. Jednak w tradycyjnych salach 3D, gdzie okulary mają różnokolorowe soczewki i wpływają na ostrość kolorów, tracimy sporo z jakości. Głębia jest znakomita. Szczególnie napisy. Aż współczuję Amerykanom, którzy nie będą oglądali tego filmu z napisami. Pokazują się one w różnych miejscach, użyto różnych czcionek no i są w 3D. Podobnie jest z ekranami komputerów i zdjęciami w filmie. To ciekawe wykorzystanie technologii trójwymiarowej. Niestety jaskrawe kolory Pandory w wersji 3D są zbyt ciemne. Co bardzo dziwne nie ma też zbyt wielu scen zrobionych typowo pod trzeci wymiar. A niektóre z nich (lecące rakiety, strzały itp.) aż się proszą o to by wyszły z ekranu prosto pod nasz nos.

Kolorowa kura znosząca złote jaja

James Cameron nigdy nie robił filmów, które fabularnie były by jakoś wielce odkrywcze. Opierał się raczej na wyrazistych bohaterach, znakomitych zdjęciach i pomyśle. Odnoszę wrażenie, że w Avatarze głównym pomysłem była sama planeta. Wszystko inne to jakby dodatek.

Nie oznacza to, że Avatar zawodzi. Nie zawodzi. Po prostu poza wizją reżysera i efektami szczególnie też nie zachwyca.

PS. Zapraszam do zapoznania się z wrażeniami innych widzów, którzy mieli już okazję obejrzeć film.

Źródło: HDTVmania.pl

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)