Filmy utracone. Najsłynniejsze produkcje, których (prawdopodobnie) nigdy nie obejrzycie
Nakład pracy liczony w kilkudziesięciu lub kilkuset nazwiskach - technicy, aktorzy, scenarzyści, reżyser. Miesiące harówki na planie, montaż w pocie czoła i... nikt filmu nie obejrzy. Niewiarygodne? Bez wątpienia. Kinematografia to jednak kapryśna branża i czasami odrzuca swoje dzieci, bezpowrotnie o nich zapominając.
Nakład pracy liczony w kilkudziesięciu lub kilkuset nazwiskach - technicy, aktorzy, scenarzyści, reżyser. Miesiące harówki na planie, montaż w pocie czoła i... nikt filmu nie obejrzy. Niewiarygodne? Bez wątpienia. Kinematografia to jednak kapryśna branża i czasami odrzuca swoje dzieci, bezpowrotnie o nich zapominając.
The Day the Clown Cried
Ten tytuł umieściłem w zestawieniu dość przewrotnie, bo istnieje malutki cień szansy, że kiedyś uświadczy własnej premiery. Nie wypada jednak rozpocząć listy utraconych dzieł kinematografii z pominięciem tego obrazu.
Film w reżyserii Jerry'ego Lewisa opowiadał historię iście groteskową jak na rok 1972. Do niemieckiego obozu koncentracyjnego trafia klaun. Sam pomysł był tak straszliwy, że scenariusz filmu leżał przez 10 lat w szufladzie, aż Lewis zdecydował się podjąć ryzyko ekranizacji. Ryzyko to było olbrzymie, bo był to komediodramat, a elementy humorystyczne w filmie o Holokauście mogły przyprawić o zawał niejednego widza.
Już od pierwszego dnia zdjęć plan ogarnęło szaleństwo. Wychudzony reżyser paradował w stroju klauna (odgrywał także jego rolę) i krzyczał na ekipę, ciągle przypominając jej o kosztach produkcji. Wrzeszczący klaun wprowadzał iście groteskową atmosferę. Sprzęt filmowy albo ginął, albo nigdy nie trafiał na plan. Pieniądze skończyły się w trakcie realizacji i przedsięwzięcie stanęło pod znakiem zapytania. Lewis pokłócił się z producentem, twierdząc, że wszystko go przerosło i że się poddaje. Ten zagroził pozwem sądowym. Wreszcie w 1973 r. ogłoszono premierę, która miała się odbyć po festiwalu w Cannes.
Nigdy jednak do tego nie doszło. Lewis "uprowadził" skończony film, zamknął go w sejfie i oświadczył, że to dzieło nigdy nie ujrzy światła dziennego. Do dziś dotrzymuje słowa. Nikt poza nim samym nie widział tego filmu.
The Promise
Choć może się wydawać, że w 1969 r. nie jest możliwe zniknięcie filmu tak sobie, to zdarzyło się to produkcji brytyjskiej, w której zagrał Ian McKellen. Film bazuje na sztuce teatralnej napisanej przez Aleksieja Arbuzova.
Fabuła opowiada o trójkącie miłosnym, który kwitnie podczas oblężenia Leningradu. Film pokazywano w kinach, miał także swój czas w telewizji, gdy był emitowany późną nocą w ramach bloku sensacyjnego i wojennego (około roku 1974). Od kilkunastu lat entuzjaści kina próbują odnaleźć istniejące kopie oraz klisze, ale jak do tej pory ich wysiłki nie przynoszą efektów. Film po prostu wyparował z archiwów studia i bibliotek telewizyjnych.
The Other People
Rok przed wcześniej opisywanym filmem z McKellenem powstało "The Other People" w reżyserii Davida Harta. Film został ukończony, zagrali w nim Peter McEnery i Donald Pleasence. Produkcją zajmowało się studio Paramount, a fabuła opowiada o losach Petera, który wciąż nie może przeboleć utraty miłości swojego życia. Przedziwny kryminalny zbieg okoliczności ponownie łączy ich ze sobą, ale w zupełnie innych rolach.
Film został zmontowany, przekazany do certyfikacji BBFC i... zniknął. Nigdy więcej się nie pojawił, ani w kinach, ani na kasetach wideo. Nikt nie przypomina sobie o jego istnieniu, a sami aktorzy drapią się w głowę i zgłaszają niewiedzę. Producenci usunęli wszelkie informacje o nim i nie odpowiadają na pytania o ewentualną datę publikacji. Trójkąt bermudzki kinematografii normalnie!
Las Noches del Hombre Lobo
Wśród fanów horroru jest to pozycja kultowa, choć nikt nie widział tego filmu. I gdy piszę "nikt", to rozumiem to stwierdzenie dosłownie. Absolutnie nikt nie przyznał się do znajomości tego dzieła.
Paul Naschy (aktor) twierdzi, że film nakręcono w Paryżu. Niestety, nie jest możliwa weryfikacja tego stwierdzenia, bo nikt nie jest w stanie odszukać reszty ekipy filmowej. Wszyscy praktycznie rozpłynęli się w powietrzu, choć znamy ich nazwiska.
Reżyser, Rene Govar, miał zginąć w wypadku samochodowym po wysłaniu negatywu do laboratorium, skąd już nikt go nie odebrał. Technicy albo go zgubili, albo wyrzucili.
Nad Niemnem
Perełka z Polski. W 1938 r. podjęto próbę nakręcenia ekranizacji powieści Elizy Orzeszkowej. Wedle doniesień powstało dzieło wybitne i artystycznie wysmakowane. Za realizację odpowiadali Wanda Jakubowska (na zdjęciu) oraz Karol Szołowski.
Po inwazji wojsk niemieckich pięć istniejących kopii wpadło w ręce nazistów, którzy zaczęli przerabiać film na swoją, propagandową modłę. Trzy kopie zostały uratowane przez Stefana Dekierowskiego i ukryte przez partyzantów w bezpiecznej lokacji, podczas trudnej zimy 1939 r. Prawdopodobnie spoczywają tam do dzisiaj, gdziekolwiek to "tam" jest... Scenariusz napisał Jarosław Iwaszkiewicz, w filmie wystąpili między innymi Elżbieta Barszczewska, Mieczysława Ćwiklińska, Stanisława Wysocka, Jan Kreczmar, Ludwik Sempoliński, Jerzy Pichelski i Bogusław Samborski.
Song of the West
Film otoczony kultem i legendą. Muzyczna, westernowa operetka zrealizowana w całości w Technicolorze (rok 1930!) poza studiem i ze słyszalnymi dialogami. Film opowiada o rywalizacji o kobiece serce, walkach na pięści, przeprawie wozem przez pustkowia i poszukiwaniach złota.
Praktycznie nic więcej o nim nie wiadomo. Wszystkie kopie zaginęły. Zachowała się jedynie pełna ścieżka dźwiękowa na płytach Vitaphone. W 2011 r. odkryto rolkę kliszy, która ponad wszelką wątpliwość zawiera fragment z filmu "Song of the West". Oto zdjęcia próbek: