Black Friday to dziwna, amerykańska tradycja. Pierwszy piątek po święcie dziękczynienia jest w USA początkiem świątecznej gorączki zakupów. Pomysł w sumie nie najgorszy bo promocje są zawsze rewelacyjne. Ale patrząc na to co działo się rok temu myślę sobie, że czasem te kilkadziesiąt/kilkaset zaoszczędzonych dolarów nie jest tego warte.
Czy w tym roku też ktoś zginie?
Black Friday to dziwna, amerykańska tradycja. Pierwszy piątek po święcie dziękczynienia jest w USA początkiem świątecznej gorączki zakupów. Pomysł w sumie nie najgorszy bo promocje są zawsze rewelacyjne. Ale patrząc na to co działo się rok temu myślę sobie, że czasem te kilkadziesiąt/kilkaset zaoszczędzonych dolarów nie jest tego warte.
Czy w tym roku też ktoś zginie?
Lubię promocje, ale mam nadzieję, że ta tradycja zza oceanu nigdy nie będzie u nas obecna w tak dramatycznej formie. Niemniej 27 listopada nadchodzi i pierwszy sprzedawcy w USA już przygotowują się do rozpieszczania klientów.
Pierwsze informacje o amerykańskich przecenach mówią na przykład o:
- 17-calowym laptopie HP G71 z napędem Blu-ray za 499 dolarów w Sam's Club,
- 42-calowym panelu 720p Panasonica za 550 dolarów w Kmart
- czy napędzie 500 GB Wester Digital za 70 dolarów w Staples.
Więcej zapowiedzi promocji zacznie pojawiać się w ciągu najbliższych dni.
Trzymam kciuki by w tym roku klienci w Stanach trochę się pohamowali i by nikt nie został stratowany.
Źródło: Fot. gawker