Nowy bezsensowny sposób na piratów: DRM dla e-booków, który zmieni tekst książki

Nowy bezsensowny sposób na piratów: DRM dla e‑booków, który zmieni tekst książki

Jak zabezpieczać e-booki przed piratami? (Fot. Flickr/ Richard Masoner / Cyclelicious/Lic. CC by-sa)
Jak zabezpieczać e-booki przed piratami? (Fot. Flickr/ Richard Masoner / Cyclelicious/Lic. CC by-sa)
Marta Wawrzyn
17.06.2013 13:30, aktualizacja: 10.03.2022 12:07

Niemcy wymyślili "genialny" sposób na walkę z piractwem książek elektronicznych: DRM zmieniający treść nabytego dzieła. Zmiany mają być niezauważalne dla czytelnika, przynajmniej teoretycznie. W praktyce może z tym być różnie.

Niemcy wymyślili "genialny" sposób na walkę z piractwem książek elektronicznych: DRM zmieniający treść nabytego dzieła. Zmiany mają być niezauważalne dla czytelnika, przynajmniej teoretycznie. W praktyce może z tym być różnie.

Piractwo e-booków to dla wydawców ogromny problem, nic więc dziwnego, że pojawiają się różne pomysły na zabezpieczenie książek przez nielegalnym kopiowaniem. Już od dobrych dwóch lat wieszczy się koniec znienawidzonych przez czytelników DRM-ów i zastąpienie ich innymi rodzajami zabezpieczeń, np. znakami wodnymi. Ale wydaje się, że jeszcze daleko do sytuacji, w której korzystanie z legalnie zakupionych książek nie będzie ludziom utrudniane.

Niemiecki sposób na piratów

TorrentFreak, a za nim polski Dziennik Internautów pisze o nowym rodzaju zabezpieczeń DRM, który wymyślili niemieccy uczeni z politechniki w Darmstadt. Na pozór wydaje się, że nie jest to zły pomysł i że czytelnik nie powinien czuć się zirytowany po zakupie książki. Na pozór.

Ta sama książka? (Fot. Flickr/ Christine Rose..,/Lic. CC by-nd)
Ta sama książka? (Fot. Flickr/ Christine Rose..,/Lic. CC by-nd)

Niemcy chcą mianowicie wprowadzić indywidualne oznaczanie e-booków: każdy klient kupowałby "własną" kopię książki, z tekstem odrobinę innym niż oryginalny. Nie chodzi tu o wielkie zmiany: na przykład o użycie synonimu, nieco inną interpunkcję czy inne rozłożenie akapitów. Dzięki temu do każdego klienta byłaby "przypisana" konkretna kopia książki i odkrycie, kto swoją spiracił, byłoby bardzo proste. Teoretycznie zmiany w tekście mają nie przeszkadzać czytelnikom. Teoretycznie.

Czy inny tekst to ten sam tekst?

W praktyce ma to wyglądać tak, że zmiany będą wprowadzane automatycznie. Tutaj znajdziecie przykładowe teksty (niestety, tylko po niemiecku, ale łatwo zauważyć, w jaki sposób powstają zmiany w tekście) w różnych wersjach. Różnice rzeczywiście są niewielkie, ale w przypadku bardziej skomplikowanych tekstów mogą okazać się kolosalne.

Jeśli poeta czy pisarz używa konkretnego słowa, czyni to świadomie. Chce, aby właśnie to słowo, a nie inne zobaczyli w swojej kopii książki czytelnicy. Nie potrafię pojąć, jak ktoś mógł wpaść na to, że treść książki można tak po prostu zmienić. Dla mnie wprowadzanie zmian w tekście literackim to zwyczajne barbarzyństwo. I nie, nie przekonuje mnie argument, że chodzi o małe zmiany. Żadnych zmian być nie powinno, dzieło literackie to rzecz święta.

A kiedy będą niższe ceny?

Wydawcy gonią w piętkę, wymyślając dziwne zabezpieczenia e-booków. Tymczasem wielu czytelników nie może zrozumieć, dlaczego książka elektroniczna kosztuje tyle samo lub prawie tyle samo co papierowa, skoro odpadają koszty druku. Jak wynika z przeprowadzonych kilka miesięcy temu rozmów Gadżetomanii z przedstawicielami polskich księgarń, klienci oczekują, że e-booki będą tańsze, i to sporo (nawet 50%), od zwykłych książek.

Zabezpieczenia, które zwykle denerwują czytelników, a na dodatek prędzej czy później i tak dają się złamać, to nie sposób na piratów. Oczywiście, zawsze znajdzie się grupa osób, która nie będzie książek kupować, skoro może mieć je za darmo. Ale wielu czytelników rezygnuje z kupowania e-booków, bo uważa, że ceny są za wysokie. Zamiast ścigać wiatr w polu, wydawcy powinni powalczyć właśnie o nich.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)