Internetowy cham motorem postępu technologicznego

Internetowy cham motorem postępu technologicznego

Internetowy cham motorem postępu technologicznego
Łukasz Medeksza
25.08.2009 12:08

Zamiast kpić z dziennikarzy przerażonych agresją w sieci dajmy im narzędzia kontroli nad forami i komentarzami.

Zamiast kpić z dziennikarzy przerażonych agresją w sieci dajmy im narzędzia kontroli nad forami i komentarzami.

Od kilku miesięcy dziennikarze czołowych polskich gazet publicznie biadolą, że internet to bagno. Zaczął "Dziennik" swoim niesławnym atakiem na Katarynę i listem otwartym do jej obrońców (*"Pocałujcie mnie w dupę" *- zachęcał internautów ówczesny naczelny tej gazety). Później dołączyły "Polityka", "Newsweek" i "Gazeta Wyborcza", w której o chamstwie w sieci rozpisuje się przede wszystkim Jacek Żakowski, jeden z najbardziej znanych polskich publicystów.

Dwa tygodnie temu proponował, by właściciele największych polskich portali zawarli porozumienie na rzecz walki z agresją na internetowych forach.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że wszystkie te narzekania są przejawem strachu dziennikarzy prasowych, którzy spodziewają się, że ich gazety znikną z rynku, a oni sami będą skazani na pisanie w internecie. Złośliwie wytyka im to Tomasz Piątek w Salonie24.pl.

Coś może być na rzeczy. Sam znam dziennikarzy, którzy są zdegustowani internetem i dają temu wyraz w prywatnych rozmowach. Jacek Żakowski mówi to samo, tyle że publicznie. Domyślam się, że część środowiska dziennikarskiego po cichu bije mu brawo.

Szkoda tylko, że Żakowski i jego zwolennicy nie dostrzegają kilku prostych faktów:

  1. Nie ma czegoś takiego jak "internauci". Jakiekolwiek chamstwo w sieci jest chamstwem zwykłych ludzi. Takich samych jak ci, którzy oglądają telewizję i zaglądają do gazet.
  1. Korzystając z internetu nie jesteśmy skazani na obcowanie z chamami. To od nas zależy, co czytamy i z kim rozmawiamy.
  1. Internet nie funkcjonuje w pełnym oderwaniu od rzeczywistości. Przestępstwa popełniane w wirtualu są tak samo przestępstwami jak te popełniane w realu. Oszczerstwo pozostaje oszczerstwem, niezależnie od tego, czy zostało wypowiedziane w telewizji, napisane w gazecie, czy na forum internetowym. Jeśli ktoś mnie obrazi na forum, mam cztery wyjścia: a) olać; b) wdać się w beznadziejną polemikę; c) żądać skasowania obraźliwego komentarza; d) zadzwonić na policję. Tylko ode mnie zależy, co wybiorę.

I jeszcze jedno. Argumenty wytaczane przeciwko internetowym chamom można równie dobrze skierować przeciwko demokracji, albo wolności słowa. Także i w tym wypadku ludzie dostali do ręki pewne narzędzia (głos w wyborach, możliwość swobodnego wypowiadania się na tematy polityczne), z których korzystają – hmmm... - różnie. Więc skoro wolą głosować na populistów i faszystów, niż na oświeconych mędrców, to może warto odebrać im prawo głosu?

A jednak uważam, że Żakowski *et consortes *wskazują na realny problem. Polemizując z nimi nie można udawać, że nie ma czegoś takiego jak chamstwo w sieci. I że jako "ludzie internetu" jesteśmy absolutnie znieczuleni na obelgi kierowane także i pod naszym adresem na forach i w komentarzach pod tekstami.

Też cenię sobie dobre dyskusje. Też nie lubię chamów. Dlatego zamiast traktować Żakowskiego jak "kota" w wojsku, wolę zastanowić się, jak wciągnąć go do pracy organicznej nad ulepszaniem polskich mediów internetowych.

Myślę, że z biegiem czasu wyższą wartością dla szanującego się portalu będzie jakość, a nie liczba (lub krzykliwość) komentarzy. Techniki moderowania dyskusji są coraz ciekawsze. Na niektórych portalach możemy oceniać cudze komentarze, działają rankingi komentujących, można sortować wypowiedzi tak, by czytać tylko te, które inni uznali za najbardziej wartościowe. Istnieje tzw. premoderacja, czyli moderowanie komentarzy przed ich ewentualną publikacją. Nie mam nic przeciwko obowiązkowi rejestrowania się (łącznie z podaniem danych osobowych) na portalu, w którym chcę wziąć udział w jakiejś dyskusji.

Może z czasem będzie tak, że autorzy tekstów będą mieli pełną, różnorodną kontrolę nad komentarzami. Np. będą mogli wybrać sobie w edytorze sposób moderacji, system punktowania komentujących, ich ewentualną rejestrację, wyodrębnianie grup uprzywilejowanych, zamykanie dyskusji tylko dla kręgu wybranych osób itp. W ten sposób każdy autor tekstu będzie zarazem zarządcą własnego mikroserwisu społecznościowego. A portal publicystyczny stanie się de facto rodziną takich mikrospołecznościówek.

Jesteśmy blisko tego modelu. Trzeba tylko takie narzędzia skonstruować i pokazać Jackowi Żakowskiemu, jak z nich korzystać.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)