Zwierzenia kontentowego turysty. Marzenia o grze idealnej

Zwierzenia kontentowego turysty. Marzenia o grze idealnej

Zwierzenia kontentowego turysty. Marzenia o grze idealnej
Piotr Gnyp
17.04.2013 08:00, aktualizacja: 13.01.2022 12:05

Każdy chciałby być zdolny i szybko uczyć się skomplikowanych systemów rozgrywki. Być wytrwały na tyle, by przejść trudne elementy gry i cierpliwy, by rozwiązać najtrudniejsze zagadki. A do tego mieć mnóstwo wolnego czasu na niekończące się przygody. Słowem – gry mają być długie, trudne i skomplikowane. Potem tylko okazuje się, że mało kto je kończy.

Każdy chciałby być zdolny i szybko uczyć się skomplikowanych systemów rozgrywki. Być wytrwały na tyle, by przejść trudne elementy gry i cierpliwy, by rozwiązać najtrudniejsze zagadki. A do tego mieć mnóstwo wolnego czasu na niekończące się przygody. Słowem – gry mają być długie, trudne i skomplikowane. Potem tylko okazuje się, że mało kto je kończy.

Młodzi, bogaci, zdrowi…

Zdaję sobie sprawę, że wymienię same niepopularne pomysły, będące w opozycji do tego, co deklarują hardkorowi gracze. Mam jednak takie nieodparte wrażenie, że zamiast na pytanie: “jakie powinny być gry?” odpowiadamy na to “jakim graczem chciałbym być?”. I stąd rodzą się nieporozumienia.

Obraz

Kiedyś upraszczanie rozgrywki było dla mnie nie do pomyślenia. I to zanim zacząłem jakoś więcej grać w gry wideo. Pamiętam pierwsze zdziwienie, kiedy jeden z RPG-owych mistrzów gry w Cthulhu upraszczał nam strasznie granie w Horror w Orient Ekspressie.

Jeżeli ktoś nie wie co to było, to spieszę wyjaśnić, że chodzi o kultową kampanię (zestaw przygód ze wspólną osią fabularną) do papierowego RPG-a. Autorzy już na wstępie (o ile pamięć mnie nie myli) radzili stworzyć sobie kilka postaci, by choć jedna z nich dotrwała do końca.

Graliśmy, graliśmy i jakoś nie mogliśmy zginąć. Mistrz gry, a przez to i świat, był dla nas przyjazny. Nasze postaci wychodziły cało z wielu opresji. Kiedy spytaliśmy się go dlaczego, odpowiedział, że nie po to kupił ten dodatek, by gracze nie zobaczyli końcówki.

Kampanię więc skończyliśmy, końcówkę zobaczyliśmy, same sesje pamiętam do dzisiaj.

Dopiero teraz zrozumiałem, że dla mnie przeżycia i doświadczenia są ważniejsze od wyzwań i zwycięstwa. Zawsze byłem graczem, który chciał przeżyć przygodę, wziąć udział w opowieści z elementami mechaniki, a dopiero na drugim planie nauczyć się mechaniki.

Teraz to się chyba nazywa content tourist. Zdaje się, że nie ma na to dobrego polskiego odpowiednika, poza paskudnym kontentowym turystą.

Turysta kontentowy

Czego więc oczekuję od gier? Zamiast szkolenia mnie jak psa Pawłowa i wywoływaniu u mnie odpowiednich reakcji, chcę emocji.

W zasadzie bardzo mało, jeżeli w ogóle, interesuje mnie część skillowa. Nie jestem w stanie wkręcić się w gry polegające na wykręcaniu jak najlepszych wyników. Odpadają samochodówki (przejście trybu kariery zwykle je dla mnie zamyka), gry sportowe (poza SSX, temu się jakoś udało), czy rozmaite zręcznościówki. Bijatyki same z siebie też nie za bardzo mi pasują (poza Dead or Alive).

Obraz

Potrzebuję historii, decyzji, emocji. Zapewniają je różne gatunki – RPG-i, przygodówki, gry akcji, strzelanki, jak też produkcje eksperymentalne.

Gry, w których liczy się sam fakt grania, gdzie widać konsekwencje swoich wyborów, gdzie trzeba czasami pomyśleć. Lubię, gdy decyzje są trudne, gdy wzbudzają jakieś emocje. I nawet jeżeli jest to tylko zręcznie stworzona przez projektantów iluzja, to i tak cenię ją bardziej niż przejście 50 poziomów dowolnej gry z trybem hordy.

Uświadomienie prawdziwych potrzeb

Chciałbym jarać się większą ilością gier, kończyć więcej z nich, dawać się znowu porwać hajpowi. Jak kiedyś, gdy byłem młodszy i na granie miałem więcej czasu. A żeby tak było, to:

  • Potrzebuję krótszych gier. Duże liczby nie robią już na mnie wrażenia. Setki godzin podobnych questów nie napawają mnie ekscytacją, a raczej znużeniem. No i mając kilka do kilkunastu godzin na granie w tygodniu wiem, że po prostu wielu z tych tytułów nie skończę.
  • Potrzebuję lepiej podzielonych gier. Telewizja i seriale wbiły mi do głowy dwie długości epizodu – 20 i 40 minut. Po nich oczekuję zamknięcia wątków, pojawienia się nowych, odpowiedniego rozłożenia akcentów fabularnych.
  • Potrzebuję “previously on”.
  • Potrzebuję, by gra wiedziała, że dawno w nią nie grałem. I jeżeli zauważy, że od ostatniego uruchomienia i zagrania minęło trochę czasu to na nowo mogłaby mi przypomnieć kim jestem i gdzie idę, jak również pokazać mi trochę samouczków i na chwilę obniżyć poziom trudności, bym na nowo załapał flow grania, a nie odbił się na trudnym momencie.
  • Potrzebuję dynamicznego poziomu trudności. Nie chcę wybierać w kółko “normal” i potem się zastanawiać. Potrzebuję, by gra dostosowała się do mnie i ustawiła pode mnie swoje wyzwania. Za czasów papierowych RPG robił to mistrz gry. W grach wideo już chyba też możemy to robić. W końcu liczy się zabawa. Jeżeli ktoś chce wyzwań, to powinien siedzieć więcej w multiplayerze.
  • Potrzebuję mniej, a intensywniej. Za dawnych lat można było powiedzieć, że gra się rozkręca po 20 godzinach. Teraz ma na to z 15 minut. Słowo daję, że napakowanie tych samych, powtarzalnych zadań tylko odrzuca i nudzi (mnie). Mniej tych samych questów, mniej rozwlekłych fabuł, które są sztucznie wydłużane powtarzalnymi zadaniami. Nic mi po 8 trybach, edytorze map i multiplayerze – zapewne i tak nigdy ich nie sprawdzę. Wolę potem dokupić po prostu odpowiednią opcję.
  • Potrzebuję mieć uczucie niedosytu. Tak jak z dobrymi książkami, komiksami czy filmami wolę tęsknić z bohaterem, marudzić, że to szkoda, że już koniec, że było za krótko i za mało, niż brnąć przez kolejne poziomy z nadzieją, że to już koniec.

I to chyba tyle, z rzeczy, które przychodzą mi do głowy. Nie piszę tu oczywiście o lepszych fabułach, mniej sztampowych bohaterach, bo to banał.

A co z resztą?

Nie twierdzę oczywiście, że inne typy gier są gorsze czy że poważni i prawdziwi gracze nie powinni na nie patrzeć. O nie. Daleko mi do tego. Już dawno nauczyłem się, że każdy wykorzystuje narzędzia jak chce i jak sprawia mu to przyjemność. Nie mam czasu ani chęci doskonalenia się w kompetytywnych mutliplayerach i po prostu ich nie odpalam. Lubię pograć w coopa, ale rzadko udaje mi się skoordynować wolny czas z innymi ludźmi. Szanuję i cenię Dark Souls, ale wiem, że to pozycja nie dla mnie.

Po prostu dojrzałem do tego, by dać się zaszufladkować. Kontentowy turysta…

Zawsze mogło być gorzej.

Artykuł pochodzi z blogu Zniekształcenie poznawcze.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)