Lubię sobie czasem ponarzekać na polskie kino, zestawiając je z czeskim. Czesi potrafią zrobić dobrą i naprawdę zabawną komedię romantyczną, Polacy niekoniecznie. Gdy Czesi kreślą obraz pokolenia współczesnych trzydziestolatków, wierzę w jego prawdziwość (patrz Samotni), gdy Polacy próbują tego samego, to... no właśnie, dla mnie to jest próbowanie. Niebawem kolejny film, w którym okazuje się, że Czech może zagrać zamiast Polaka.
Lubię sobie czasem ponarzekać na polskie kino, zestawiając je z czeskim. Czesi potrafią zrobić dobrą i naprawdę zabawną komedię romantyczną, Polacy niekoniecznie. Gdy Czesi kreślą obraz pokolenia współczesnych trzydziestolatków, wierzę w jego prawdziwość (patrz Samotni), gdy Polacy próbują tego samego, to... no właśnie, dla mnie to jest próbowanie. Niebawem kolejny film, w którym okazuje się, że Czech może zagrać zamiast Polaka.
Nie tak dawno na ekrany polskich kin trafił film Wino truskawkowe, w którym główną rolę - alter ego Andrzeja Stasiuka - zagrał znany czeski aktor Jiří Macháček. Głos miał podkładany, ale polski był i fajny. I taki "stasiukowy".
We wrześniu do kin ma trafić film Agnieszki Holland i Kasi Adamik Janosik. Prawdziwa historia.* *Janosika gra czeski aktor Václav Jiráček. Ja wiem, że Juraj Janosik był Słowakiem i pochodził ze wsi Terchová niedaleko Żyliny. Ale mimo wszystko jesteśmy przecież przyzwyczajeni do starego dobrego Janosika Marka Perepeczko z serialu Jerzego Passendorfera. Dlaczego nie mogliśmy znaleźć polskiego aktora?
33 sceny z życia Małgorzaty Szumowskiej też obfitują w mówiące po polsku (eh, ten cudowny dubbing) gwiazdy, tym razem z Niemiec. W rolach głównych Julia Jentsch i Peter Gantzler.
Z jednej strony fajnie, że angażujemy się w koprodukcje. Ale czy nie można mimo to dać szansy polskim aktorom, by mogli wziąć udział w bardziej ambitnej produkcji? Jak myślicie z czego to wynika?