Legendarne syntezatory [cz. 2]. Niezapomniane brzmienia
MARIUSZ KAMIŃSKI • dawno temu
Rynek współczesnych syntezatorów tkwi bardzo głęboko w przeszłości. Choć instrumenty stają się coraz bardziej nowoczesne i przypominają konsolety statków kosmicznych, to wewnątrz drzemią brzmienia, które są starsze od niejednego z nas. Brzmienia te narodziły się wśród zwojów kabli i gąszczu oporników najsłynniejszych syntezatorów świata.
Sequential Circuits Prophet-5
Widoczny na zdjęciu otwierającym syntezator to prawdziwy szlachcic wśród instrumentów elektronicznych. Wykonany z pięknie wykończonego drewna, wyposażony w dużą, niezwykle dopracowaną klawiaturę, był marzeniem każdego klawiszowca.
Jak przystało na szlachtę, Prophet-5 (cudownie pretensjonalna nazwa) kosztował fortunę — 4495 dol.! Ćwierć tej sumy była całkowicie nieosiągalna dla rzeszy muzyków, nie mówiąc już o pełnej stawce. Czy urządzenie było tego warte? Zdecydowanie!
Zobacz również: Telewizor Samsunga z zakrzywioną matrycą
Prophet-5 był pierwszym syntezatorem z wbudowaną pamięcią wewnętrzną. W niej muzycy mogli przechowywać presety wszystkich dostępnych parametrów. Do tego dochodziła rewolucyjna, 5-głosowa polifonia (jednocześnie można było zagrać 5 nut), czyli prawdziwy raj dla wirtuoza i eksperymentatora. Dwa oscylatory, szum, filtr low-pass, generatory ADSR oraz LFO były wszystkim tym, o czym marzył ambitny klawiszowiec. Wisienką na torcie był tryb "Poly Mod", który generował prawdziwie rewolucyjne brzmienia. Ale najważniejsze było krystalicznie czyste brzmienie, które wyróżniało Prophet-5 z tłumu burczących i syczących klawiszy innych producentów. Cena nikogo nie odstraszyła, sprzedano wszystkie wyprodukowane egzemplarze.
Pierwsze zdjęcie to Prophet-5 w towarzystwie mojego ulubionego multiinstrumentalisty, czyli Vangelisa (syntezator widoczny w tle). Kolejny materiał to film prezentujący możliwości urządzenia i jego brzmienie. Posłuchajcie sami!
PPG Wave 2.2/3
Piękno brzmień analogowych jest niepodważalne, ale przed cyfrą nie ma ucieczki. PPG Wave 2.2/3 był jednym z pierwszych mariaży tych dwóch technologii, pionierem brzmień cyfrowych. Wszystko zaczęło się, gdy Wolfgang Palm stwierdził, że ma dość analogowych ograniczeń sprzętowych. Paleta tonalna była ograniczona i w pewnym momencie trafiało się na mur.
Założona przez Wolfganga firma Palm Products podjęła się zadania stworzenia cyfrowego oscylatora i opracowała syntezę tablicową, czyli tak dobrze dziś znany Wavetable. Rozwiązanie to zaimplementowano w PPG Wave 2.2. Urządzenie było przeznaczone tylko dla najbogatszych muzyków i dużych studiów nagrań. Kosztowało aż 10 000 dol.!
Instrument był totalnym zaskoczeniem. Obawy o rozdzielczość cyfrowych brzmień znikały po usłyszeniu kilku nut z PPG. Efekt był powalający. Użytkownicy mogli dowolnie modulować ówczesne sample za pomocą części analogowej, co w efekcie dawało nowe brzmienia połączone z analogowym ciepłem i niepowtarzalnością. Możecie doświadczyć tych emocji, słuchając prezentacji na pierwszym filmie.
Zupełnym odjazdem był jednak komputer, który dało się podłączyć do syntezatora. Nazywał się PPG Waveterm i pozwalał generować własne brzmienia poprzez bezpośrednią modyfikację kształtu fali! Na drugim filmie możecie obejrzeć, jak wyglądało to w praktyce. Coś fantastycznego!
Yamaha DX7
Tego instrumentu nie mogło zabraknąć, choć nie przepadam za nim ani trochę. DX7 pojawił się na rynku w 1983 r. i wywrócił wszystko do góry nogami. Pełnowymiarowa, wyposażona w aftertouch i velocity klawiatura oraz miażdżąca, 12-głosowa polifonia zawładnęła uszami muzyków na długie, długie lata. A co najważniejsze, był to pierwszy masowo produkowany syntezator korzystający z syntezy FM. No i był w pełni cyfrowy.
Brzmienie DX7 było krystalicznie czyste. Nie miało tej charakterystycznej mgły obecnej w modelach analogowych, nielubianej przez bardziej wyczulonych muzyków. Ta krystaliczność nadawała brzmieniu DX7 charakterystyczne zimno i przejrzystość. Jednocześnie basy potrafiły dać nieźle w kość.
Urządzenie stało się tak popularne, że słychać je było wszędzie. Synteza FM była dość trudna do opanowania, więc wielu twórców korzystało z gotowych presetów. W efekcie można było mylić artystów grających dokładnie te same brzmienia (przeklęta Marimba)! Na filmie poniżej przegląd presetów DX7 w wykonaniu uzdolnionego rodaka. Ostatni film to triumf DX7 w przeboju Stinga.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze