Nastoletni milioner to ściema? Internetowy gigant wyrzucił pieniądze w błoto? Nie tak szybko!

Nastoletni milioner to ściema? Internetowy gigant wyrzucił pieniądze w błoto? Nie tak szybko!

Nick D’Aloisio prezentuje Summly
Nick D’Aloisio prezentuje Summly
Łukasz Michalik
10.04.2013 12:00, aktualizacja: 10.03.2022 12:16

Opowieści o młodych milionerach stały się ostatnio bardzo popularne. W Polsce gwiazdą telewizji śniadaniowej jest Piotr Kaszubski, właściciel kliniki medycyny estetycznej, która powstała dzięki świerszczom i odkładanym drożdżówkom, a za kanałem La Manche idolem mediów został 17-latek, któremu Marissa Mayer zapłaciła 30 mln dolarów. Było warto?

Opowieści o młodych milionerach stały się ostatnio bardzo popularne. W Polsce gwiazdą telewizji śniadaniowej jest Piotr Kaszubski, właściciel kliniki medycyny estetycznej, która powstała dzięki świerszczom i odkładanym drożdżówkom, a za kanałem La Manche idolem mediów został 17-latek, któremu Marissa Mayer zapłaciła 30 mln dolarów. Było warto?

Milioner czy oszust?

Znacie Piotra Kaszubskiego? Ten młody Polak w krótkim czasie stał się gwiazdą mediów twierdząc, że american dream jest możliwy również w europejskich warunkach. W opowieściach Piotra brakuje jednak jakichkolwiek konkretów, co szybko nasunęło przypuszczenia, że jest on jedynie figurantem, częścią jakiejś akcji marketingowej albo nowym wcieleniem Grażyny Żarko.

Milioner czy oszust?
Milioner czy oszust?

Choć – co mimo wszystko warte podkreślenia – nikt na razie nie udowodnił, że Kaszubski nie jest tym, za kogo się podaje (trudno uznać za dowód mirror starej wersji strony WWW), to w Sieci szybko zaczęło narastać tsunami hejtu (ciekawą analizę tego zjawiska znajdziecie w artykule Bartosza Moszczeńskiego) . A podejrzenia, że Piotr jest po prostu reklamą gabinetu kosmetycznego swojej mamy należą do najbardziej łagodnych i wyważonych.

Tymczasem  za kanałem La Manche  pojawił się ktoś na pozór podobny do polskiego „milionera”, choć znacznie bardziej od niego wiarygodny.

Potrzeba matką wynalazków

Historia Nicka D’Aloisio to z pozoru kwintesencja mitu o drodze od pucybuta do milionera. Dlaczego z pozoru? No cóż, typowy pucybut nie jest, jak Nick, synem wiceprezesa banku Morgan Stanley. Zostawmy jednak tę drobną nieścisłość i skupmy się na dokonaniach bohatera artykułu. Urodzony w 1995 roku Brytyjczyk jako dziecko miał jak na swój wiek dość osobliwe hobby: jako 9-latek bawił się montażem wideo.

Nick D'Aloisio
Nick D'Aloisio

Gdy jednak Steve Jobs uległ w końcu namowom i zatwierdził powstanie sklepu App Store, 12-letni Nick zmienił obiekt zainteresowań, nauczył się programowania i zaczął tworzyć aplikacje dla iPhone’a. Początki, jak przystało na dobrą historię, nie były łatwe, a aplikacje takie jak SongStumblr, pokazująca, jakiej muzyki słuchają mijane osoby czy Facemood, analizująca nastrój znajomych na podstawie Facebooka nie odniosły sukcesu.

Ten nadszedł niespodziewanie – gdy Nick przygotowywał się do egzaminów w prestiżowej szkole King’s College, musiał przeczytać wiele różnych tekstów. Niestety, znaczna część danych była powielana w różnych źródłach – czytanie wszystkiego zabierało czas, ale nie dostarczało nowych informacji. Nick wpadł wówczas na pomysł aplikacji, tworzącej krótkie podsumowania internetowych artykułów.

Marissa Mayer chce mieć Summly

Powstała wówczas aplikacja Trimit, która wykonywała za użytkownika czarną robotę – przekopywała się przez Internet, segregując różne treści i prezentując je w formie krótkich tekstów z odnośnikami do źródeł, na podstawie których powstały. Pomysł – choć nie był całkowicie nowatorski – spotkał się z zainteresowanie użytkowników, a 200 tys. pobrań, co w sumie nie jest jakąś spektakularną liczbą,  zwróciło również uwagę inwestorów.

Czy Yahoo! potrzebuje Summly?
Czy Yahoo! potrzebuje Summly?

W aplikację zainwestował m.in. miliarder z Hong Kongu, Li Ka-shing, a z czasem dołączyli do niego m.in. Rupert Murdoch, Ashton Kutcher czy Yoko Ono. Po dofinansowaniu projektu pojawiła się kolejna wersja aplikacji, znana jako Summly.  Dalsza część historii była szeroko komentowana przez media: Summly zaczęło przykuwać uwagę branżowych serwisów, a cztery miesiące po uruchomieniu aplikacja została odkupiona od 17-letniego właściciela przez Yahoo! za, jak się ocenia, 30 mln dolarów, choć żadne oficjalne źródła nigdy tej kwoty nie potwierdziły.

Plany Yahoo! przewidywały, że aplikacja Summly nie będzie już rozwijana, jednak wykorzystana w niej technologia znajdzie zastosowanie w różnych usługach. Brzmi całkiem sensownie, ale w tej inspirującej opowieści pojawił się pewien zgrzyt.

30 mln dolarów za… No właśnie, za co?

Nie chodzi nawet o fakt, że Yahoo! kupuje aplikację tylko po to, by ją zamknąć – z taką sytuacją mieliśmy do czynienia niedawno choćby po kupieniu przez Google’a programu pocztowego Sparrow. Kłopotem nie jest również to, że zgodnie z nową polityką Yahoo!, pracownicy nie powinni pracować zdalnie, a Nick D’Aloisio wraz ze swoim zespołem nie ma zamiaru ruszać się z Londynu, przynajmniej do czasu ukończenia szkoły. Pomińmy również informację, że zawarta umowa wiąże go z Yahoo! jedynie na 18 miesięcy. Co zatem jest problemem?

Na Summly.com znajdziemy informację o kupieniu start-upu przez Yahoo!
Na Summly.com znajdziemy informację o kupieniu start-upu przez Yahoo!

Jest nim fakt, że Nick D’Aloisio nie napisał żadnego cudownego algorytmu. Technologia, dla której jego start-up został kupiony przez Yahoo! to dzieło SRI International, a aplikacja została stworzona przez  działającą w Wielkiej Brytanii agencję interaktywną Somo, wyspecjalizowaną w marketingu mobilnym, która po prostu wykonała ją na zlecenie pomysłowego nastolatka.

Jeśli doniesienia, opublikowane przez Business Insidera są precyzyjne, wyjdzie na to, że Yahoo! wydał 30 mln dolarów na start-up, który nie dysponuje żadną własną technologią, a jego założyciel nie jest programistycznym geniuszem, tylko – czego nie można mu odmówić – świetnym marketingowcem i menedżerem. Tylko czy decydenci w Yahoo! są ciemniakami, którzy nie mieli o tym pojęcia?

Pozory mylą, czyli jak nie wyciągać pochopnych wniosków

Choć cała transakcja została już wyśmiana przez niektórych blogerów, to - jak wskazują nieoficjalne źródła w Yahoo! - jest w niej więcej sensu, niż mogłoby się wydawać. Transakcja jest bowiem jedynie narzędziem, pozwalającym na transfer technologii pomiędzy SRI i Yahoo.  Warto w tym miejscu wyjaśnić, z kim współpracuje firma kierowana przez Marissę Mayer - SRI, a dawniej Stanford Research Institute to jeden z najważniejszych na świecie ośrodków badawczych, zaangażowanych w tworzenie nowych technologii i w ścisłą współpracę z DARPA.

SRI - twórca technologii i łowca patentów
SRI - twórca technologii i łowca patentów

To właśnie tam Douglas Engelbart opracował pierwszą myszkę komputerową czy podstawy hipertekstu, tam powstały pierwsze wyświetlacze LCD, drukarki atramentowe i wiele innych wynalazków. Wśród nich m.in. technologia, dzięki której zaistniała wunderwaffe Apple'a - Siri (więcej na ten temat znajdziecie w artykule „GUI, Siri, GPS i Google Street View – wynalazki DARPA, z których korzystamy na co dzień”).

Technologia pozyskana przez Yahoo!, nazywana wewnątrz firmy „Yahoo Siri” jest zatem logicznym następstwem kierunku, jaki narzuciła Marissa Mayer. W tym przypadku streszczenia różnych informacji mają służyć nie tylko oszczędności czasu, ale również być odpowiedzią na fakt, że sprzęt mobilny ze stosunkowo niewielkimi ekranami wymaga innego sposobu prezentacji treści. W takim kontekście trudno mówić o pieniądzach wyrzuconych w błoto - nabytek Yahoo! wydaje się, wbrew pozorom, przemyślaną i bardzo dobrą inwestycją.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)