Inny "Iron Man 3" dla Chińczyków. Czemu w różnych krajach są różne wersje filmów?

Inny "Iron Man 3" dla Chińczyków. Czemu w różnych krajach są różne wersje filmów?

Inny "Iron Man 3" dla Chińczyków. Czemu w różnych krajach są różne wersje filmów?
Marta Wawrzyn
04.04.2013 11:30, aktualizacja: 10.03.2022 12:17

Disney ogłosił, że "Iron Man 3" zostanie wypuszczony w dwóch wersjach, z których jedna będzie skrojona pod gust chińskiej publiczności. I tamtejszych cenzorów, ponieważ filmy w Chinach cenzuruje się na potęgę, wycinając niewłaściwe sceny albo nie tłumacząc dialogów. Zupełnie jak w USA za czasów kodeksu Haysa.

Disney ogłosił, że "Iron Man 3" zostanie wypuszczony w dwóch wersjach, z których jedna będzie skrojona pod gust chińskiej publiczności. I tamtejszych cenzorów, ponieważ filmy w Chinach cenzuruje się na potęgę, wycinając niewłaściwe sceny albo nie tłumacząc dialogów. Zupełnie jak w USA za czasów kodeksu Haysa.

Kiedyś Amerykanie cenzurowali filmy, teraz cenzuruje się filmy amerykańskie. Jednym z państw słynących z ostrego cięcia zachodnich obrazów są Chiny. Niektóre wytwórnie zaczęły dostrzegać w tym nie zagrożenie, tylko szansę.

"Iron Man 3" specjalnie dla Chińczyków

W maju wchodzi na ekrany kin "Iron Man 3", kolejna część opowieści o superbohaterze ze świata Marvela, granym przez Roberta Downeya Jr. Zajmujący się jego dystrybucją Disney ogłosił, że film zostanie wypuszczony w dwóch wersjach. Jedna została stworzona specjalnie na gigantyczny chiński rynek.

Mieszkańcy Państwa Środka pewnych scen nie zobaczą, zobaczą za to sceny nakręcone specjalnie dla nich, dziejące się w ich kraju. W ich wersji będzie też więcej chińskich aktorów, w tym Fan Bingbing, która wystąpi też w kolejnym filmie Marvela, "X-Men: Days of Future Past". Niektórzy Chińczycy, jak Wang Xueqi, będą w obu wersjach filmu.

Tworząc chińskiego "Iron Mana", studio obroniło się przed cenzurą, której poddawane są zachodnie filmy. Zamiast fragmentów, które i tak zostałyby wycięte, Chińczycy zobaczą sceny skrojone pod swój gust. Dzięki temu jest nadzieja, że więcej Chińczyków pójdzie do kina i wszyscy będą zadowoleni.

Obraz

"Iron Man 3" nie jest zresztą pierwszy – w zeszłym roku podobnemu eksperymentowi, tylko na mniejszą skalę, został poddany "Looper". Chińczycy zobaczyli dłuższą wersję filmu, w której były dodatkowe sceny dziejące się w Szanghaju. Początkowo miały się one znaleźć także w wersji oryginalnej, przeznaczonej na rynek zachodni, ale po testach zdecydowano się je wyciąć.

Szaleństwa chińskich cenzorów

Chińscy cenzorzy znani są z tego, że bezpardonowo rozprawiają się z tym, co nie podoba im się w zagranicznych filmach. W zeszłym roku dość radykalnie pocięto "Skyfall" i "Cloud Atlas". Ten drugi był pokazywany w wersji skróconej o ok. 40 minut. Zniknęły "namiętne sceny miłosne" oraz wszystko, co dotyczyło homoseksualnej relacji dwóch bohaterów. Sceny zawierające przemoc ocalały.

Z potyczki z chińskimi cenzorami cało nie wyszedł nawet James Bond. Całkowicie usunięto rozgrywającą się w Szanghaju scenę, w której francuski zabójca morduje strażnika wieżowca. Niektóre sceny niezbyt dokładnie przetłumaczono, tak że widzowie, którzy nie znają angielskiego, raczej nie zrozumieją, o co w nich chodzi. Oczywiście to działanie celowe.

Kiedy w kasynie w Makau Bond rozmawia z Severine, dostrzega na jej ciele tatuaż, dowód na to, że zmuszano ją do prostytucji. W chińskiej wersji scena została, ale nie przetłumaczono fragmentu, w którym agent 007 sugeruje, że dobrze wie, o co chodzi. Celowych dziur w tłumaczeniu "Skyfall" jest więcej.

NEW SKYFALL INTERNATIONAL TRAILER

Chińska cenzura jest naprawdę ostra, a jej działania bywają często bezsensowne. Cenzorzy nie dyskryminują żadnego gatunku filmowego ani żadnego rodzaju scen. Może im się nie spodobać dosłownie wszystko.

Z filmu "Piraci z Karaibów: Na krańcu świata" wyleciał cały wątek z udziałem Chow Yun-fata, bo według cenzorów grany przez niego bohater jest karykaturą Chińczyka, a sceny, w których się pojawił, upokarzają i oczerniają chiński naród. Przykład takiego oczerniania poniżej.

Pirates of the Caribbean: At World's End Clip 4

Inne filmy, które ostatnio ocenzurowano w Chinach, to "Mission: Impossible 3" (całkiem wycięto m.in. scenę z Szanghaju, w której kilku facetów gra w mahjong, podczas gdy za ścianą znajduje się zakładnik), "Men in Black 3" (powycinano sceny z chińskimi aktorami) czy "Titanic 3D"(zmieniona została słynna scena, w której Leonardo DiCaprio maluje nagą Kate Winslet; chińscy widzowie nie zobaczyli nagich piersi Kate, bo cenzorzy nie chcieli, żeby w trakcie oglądania trójwymiarowego filmu rozpraszali się, próbując ich dotykać).

Zachód też cenzurował na potęgę

Dziś amerykańscy twórcy, patrząc na działania chińskich cenzorów, mogą pukać się w czoło (albo próbować przerabiać swoje filmy pod ich gust), ale przecież są wśród nich tacy, którzy jeszcze pamiętają dokonania swojego kraju w tym zakresie. Do 1968 roku obowiązywał kodeks Haysa, który zakazywał wszystkiego, za co dziś uwielbiamy amerykańskie filmy.

Nie wolno było pokazywać nagości ani nawet zmysłowego tańca, nietypowych zachowań seksualnych (np. homoseksualizmu), scen ośmieszających religię, scen, w których byłyby "instrukcje", jak dokonywać przestępstw. Sceny zabójstw czy tortur mogły być, ale "stonowane", by przypadkiem widzowie nie poczuli się zgorszeni. Historia cenzury filmów w USA jest długa i momentami zabawna.

Kodeks Haysa obowiązywał w USA, kiedy w Europie bez oporów pokazywano już nie tylko gołe piersi, ale też coś więcej. Amerykanie oglądali więc okrojone francuskie filmy czy pociętego Bergmana (na przykład "Wakacje z Moniką" z 1953 roku).

Obraz

A przecież oprócz kodeksu Haysa były rozmaite prawa obowiązujące w różnych stanach czy nawet miasteczkach. Business Insider prezentuje interesującą listę 15 filmów, które były zakazane w USA. Znajduje się na niej "Żywot Briana", który został zakazany przez władze niektórych miast, bo kpił z chrześcijaństwa.

Swoje za uszami mają też Brytyjczycy, którzy na mocy Obscene Publications Act z 1959 roku tropili nieprzyzwoitości w filmach. Ukuty został termin video nasty, oznaczający gorszące filmy. W latach 80. oficjalnie opublikowano listę tytułów zakazanych. Znalazł się wśród nich m.in. "Najlepszy mały burdelik w Teksasie" – zabawny musical Dolly Parton, niemający nic wspólnego z obscenicznością. Było też na niej na przykład "Martwe zło", dziś uznawane za klasykę horroru.

Video nasties zaczęto wydawać w wersji nieocenzurowanej dopiero pod koniec lat 90.

A chiński rynek rośnie

Wiele państw ma swoje dokonania na cenzorskim polu. Za czasów PRL-u swoje wycierpieli polscy twórcy i widzowie, teraz cenzuruje się filmy w Chinach czy państwach muzułmańskich.

Szefowie zachodnich wytwórni mogą albo bezradnie rozkładać ręce, albo próbować coś z tym zrobić. Chiński "Iron Man 3" to ciekawy przykład działania, które ma nie tylko sprawić, że film zostanie oszczędzony przez cenzora. Taka "własna wersja" ma przede wszystkim przyciągnąć do kin tłumy Chińczyków, którzy dostaną efektowne sceny z chińskimi aktorami, pokazywane na wielkim ekranie.

To przemyślana strategia. Chińczycy są największymi piratami na świecie, ale też narodem, który uwielbia filmy w 3D. O tym, że jeśli Chińczyk ma wybór, to zawsze wybierze film w trójwymiarze, pisałam w artykule o boomie na 3D. Jeśli mieszkańcy Państwa Środka dostaną "własnego" "Iron Mana", i to jeszcze w trójwymiarze, należy spodziewać się sukcesu. Czyli ogromnych pieniędzy.

Pieniądze azjatyckich kinomanów są dla Amerykanów bardzo ważne. Wired pisze, że Chiny stały się drugim największym, po Japonii, zagranicznym rynkiem dla amerykańskich filmów. W 2020 roku prawdopodobnie już wyprzedzą Japonię. Oznacza to, że "Iron Man 3" znajdzie naśladowców, i to szybko. To się po prostu będzie opłacać.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)