Klasa milionerów, czyli jak zadanie domowe stało się dochodowym biznesem
Dobry nauczyciel jest w stanie nie tylko przekazać wiedzę, ale również wydobyć drzemiący w uczniach potencjał. Zadanie, które otrzymali studenci Stanfordu było proste: mieli w grupach stworzyć aplikacje, które zdobędą popularność. Zadanie wykonali. A następnie zaczęli zarabiać miliony.
Dobry nauczyciel jest w stanie nie tylko przekazać wiedzę, ale również wydobyć drzemiący w uczniach potencjał. Zadanie, które otrzymali studenci Stanfordu było proste: mieli w grupach stworzyć aplikacje, które zdobędą popularność. Zadanie wykonali. A następnie zaczęli zarabiać miliony.
Trudno wyobrazić sobie Dolinę Krzemową bez Uniwersytetu Stanforda. Ta prywatna uczelnia nie może poszczycić się tak długa historią jak europejskie uniwersytety – została ufundowana w 1885 roku przez przemysłowca i gubernatora Kalifornii, Lelanda Stanforda i jego żonę Jane, którzy w ten sposób chcieli uczcić pamięć swojego zmarłego syna.
Krótka historia nie oznacza jednak małego znaczenia. Stanford jest klasyfikowany jako druga uczelnia w światowym rankingu, a jego fundusz uniwersytecki sięga 16 mld dolarów – prawie trzy razy więcej, niż Polska przeznacza na badania naukowe i szkolnictwo wyższe.
To właśnie Stanford jest kuźnią kadr zarówno dla wielkich firm technologicznych, jak i niezliczonych, kalifornijskich startupów. W czym – poza pieniędzmi – tkwi tajemnica sukcesu tej uczelni? Próbą odpowiedzi na to pytanie mogą być losy grupy studentów profesora B. J. Fogga, którzy w 2007 roku otrzymali od niego dość nietypowe zadanie.
Warto w tym miejscu przypomnieć ówczesne realia – rok 2007 to czas, gdy Facebook jest już popularny, ale smartfonowa rewolucja jeszcze nie nadeszła – iPhone pojawi się dopiero w połowie tego roku, a Google jeszcze nie udostępniło światu Androida. I właśnie w takich warunkach studenci mają stworzyć aplikacje, które w krótkim czasie zdobędą popularność.
Szybko okazało się, że realizacja tego zadania nie jest większym problemem –75 studentów stworzyło 31 aplikacji, które w ciągu 10 tygodni zdobyły 16 milionów użytkowników. Niektóre z nich, jak Send Hotness, były bardzo proste i pozwalały jedynie np. na ocenianie profilu znajomych.
„Facebook Class”, bo tak nazwano podopiecznych profesora Fogga, w ciągu kilku tygodni zmieniła studentów Stanforda we właścicieli niezwykle dochodowych biznesów. Wspomniana już aplikacja Send Hotness, napisana przez Joachima De Lombaerta, generowała dzienny zysk z reklam w wysokości 3 tys. dolarów, a Dan Greenberg i Rob Fan stworzyli Sharethrough – aplikację do wysyłania wirtualnych uścisków, generującą 100 tys. dolarów miesięcznego zysku.
Inni – jak Johnny Hwin – nie zdobyli swoimi pomysłami popularności, ale zyskali doświadczenie. Jego kolejny projekt, Damntheradio.com, okazał się sukcesem. Lista osiągnięć studentów „Facebook Class” jest bardzo długa – w sumie ich aplikacje przynosiły około miliona dolarów miesięcznego zysku.
Większość studentów w ciągu kilku następnych miesięcy rzuciła studia, założyła dochodowe firmy, sprzedała swoje aplikacje za wielocyfrowe sumy, albo znalazła zatrudnienie w największych firmach z branży, jak Facebook czy Zynga (pamiętajmy, że kilka lat temu Zynga miała znacznie silniejszą markę!).
„Facebook Class” miała być – zgodnie z pomysłem B. J. Fogga, rodzajem eksperymentu, pozwalającego ocenić perspektywy rozwoju nowatorskich biznesów. Efekty przeszły najśmielsze oczekiwania i całkowicie zmieniły życie studentów. Co więcej ich osiągnięcia stały się inspiracją dla całej branży i zwiększyły zainteresowanie inwestorów startupami, tworzącymi facebookowe aplikacje.
Trudno o lepszy przykład skutecznej edukacji. Nawet, jeśli wielu studentów nie zdobyło dyplomu, to nie był im już do niczego potrzebny – dzięki współpracy z funduszami venture capital w krótkim czasie zdobyli wiedzę i umiejętności, jakich nie zapewniłby nawet najlepszy program kształcenia.
Zamiast ponurego podsumowania, zestawiającego metody, stosowane przez Stanford z polskimi uczelniami, proponuję coś bardziej optymistycznego – darmowe studia na Stanfordzie. Choć nie dostaniecie w ten sposób dyplomu uniwersytetu, to Stanford, wraz z innymi amerykańskimi uczelniami, uruchomił darmową platformę edukacyjną Coursera. Można tam zdobywać wiedzę na kursach, opracowanych w oparciu o program nauczania najlepszych uczelni na świecie.
Źródło: Wykop • Business Insider