Blogowanie zawsze kojarzyło mi się z komputerem i Internetem. Czy wyobrażacie sobie jednak, że można blogować bez takich „nowinek technicznych”? Jak się okazuje można. Afrykańczyk Alfred Sirleaf udowodnił, że w realu także można tropić nowinki i zapisywać swoje myśli.
Blogowanie zawsze kojarzyło mi się z komputerem i Internetem. Czy wyobrażacie sobie jednak, że można blogować bez takich „nowinek technicznych”? Jak się okazuje można. Afrykańczyk Alfred Sirleaf udowodnił, że w realu także można tropić nowinki i zapisywać swoje myśli.
Zamiast komputera Sirleaf używa kredy i tablicy, a Internet zastąpił mu plac w dużym mieście. Ten analogowy bloger działa w Monrovii (stolicy Liberii). Na miejskim placu ma wystawioną tablicę, na której zapisuje swoje myśli, a którą ponoć czytuje 10 tysięcy osób dziennie. Na jego blogu można się nawet reklamować.
Co ciekawe, Sirleaf ma sieć własnych korespondentów, z którymi kontaktuje się telefonicznie. Teraz ma także plany, aby stworzyć lokalne wersje swojego bloga. Mnie osobiście podoba się to, że Sirleaf potrafił wprowadzić swój pomysł w życie, mimo ograniczeń technologicznych.
Źródło: Dziennik.pl