5 dobrych sposobów na to, żeby sprawiać na Facebooku wrażenie osoby inteligentnej (i 1 zły)

5 dobrych sposobów na to, żeby sprawiać na Facebooku wrażenie osoby inteligentnej (i 1 zły)

5 dobrych sposobów na to, żeby sprawiać na Facebooku wrażenie osoby inteligentnej (i 1 zły)
Źródło zdjęć: © własne
Anna Gidyńska
30.12.2013 23:07, aktualizacja: 09.01.2015 11:24

Content is king. No dobrze, ale skąd ten content brać? Nie mówię tu o rozterkach social media managera, który stąpa po cienkiej linie, wrzucając brednie o kawie, poniedziałku, śniegu, piątku i okazjonalny obrazek z ketchupem, oponami czy jaki tam profil akurat przyszło mu ogarniać. Mówię o problemach współczesnych ludzi, którzy kiedyś chodziliby w okularach i z książką pod pachą, a teraz starają się postować sensowne rzeczy na Fejsie. O Twitterze nie piszę – jeśli jesteś politykiem, radź sobie sam. Tylko pamiętaj, ZAWSZE jakiś bydlak zrobi screen.

Przejdźmy więc do rzeczy. Nie masz ochoty czytać portali informacyjno-rozrywkowych albo masz je już przeczytane i wiesz, z kim sypia Doda, a co powiedział pan poseł jakiśtam, albo może odwrotnie. Nie masz ochoty czytać zajawek tekstów z tygodników, bo nie chce Ci się za to płacić, albo zwyczajnie chcesz dowiedzieć się o kwestiach potencjalnie bardziej interesujących niż domniemana łapówka, jaką pan X zapłacił za możliwość zapoznania się z materiałem audiowizualnym, na którym występowały bliżej nieokreślone osoby. Poza tym nie wypada lajkować i szerować na Fejsie tylko dowcipasów z Kwejka, rosyjskich kompilacji wypadków drogowych i próśb o głosowanie w konkursie.

Obraz

Na pierwszy ogień idzie NextDraft rzecz tak idealna, że gdyby nie istniała, trzeba byłoby ją wymyślić. Dave Pell, autor NextDrafta, codziennie przegląda iInternet. Cały. No dobrze, nie cały, bo tylko ten po angielsku, ale po pierwsze tyle wystarczy, żeby nie przebimbać całego dnia, tłukąc w Candy Crush Saga, a po drugie koleś niewiarygodnie dobrze pisze. Linkuje do tekstów małych i dużych, do filmów, do niedużych blogów i do największych serwisów. Wszystko sensownie porcjowane, zapowiedziane tak, żeby wiedzieć, czy chce się to przeczytać (i czy to jest z NYT, w którym jest tylko 10 artykułów miesięcznie do przeczytania za darmo).

Obraz

Mało Ci NextDrafta? Nie ma sprawy, jest Scoopinion. To nakładka na przeglądarkę oraz przegląd linków dopasowywanych na podstawie tego, co czytasz. Jeśli z czymś nie trafi, można to oznaczyć jako mniej interesujące i wtedy tego rodzaju tematyka lub źródło będą rzadziej wykorzystywane. Można też zobaczyć, ile czego się czyta – jak widać na załączonym obrazku, moje guilty pleasure, czyli Daily Mail, pochłania mnie bez reszty. To przez te zwierzątka i Katie Price.

Obraz

Być może piszę to trochę na wyrost po miesiącu istnienia, ale co tam, znam autora i mogę sobie pozwalać. Polskim odpowiednikiem NextDrafta jest (albo wkrótce się stanie) Stan Świata. Prawie codziennie, zwykle rano, ale czasem w połowie dnia dostajemy przegląd materiałów, z którymi warto się zapoznać. Trochę po polsku (ale nie zawsze o Polsce), trochę po angielsku, czasem trafia się coś po niemiecku, francusku albo hiszpańsku (nic, z czym nie poradzi sobie Google Translate).

Obraz

Masz 10 minut i ani chwili więcej? Polecam Medium. Każdy z tekstów jest ładnie podany (ostatnio mieli redesign) i opisany liczbą minut potrzebnych na jego przeczytanie (jeśli nie sylabizujesz). Minus? Teksty nie zawsze są, nazwijmy to, dobrze zriserczowane. Jednak 9 na 10 to naprawdę ciekawe materiały, pokazujące nietypowy punkt widzenia.

Obraz

Ostatnia z moich propozycji to BuzzReads. Tak, Buzz jak BuzzFeed, ojczyzna wszystkich beznadziejnych zestawień gifów z kotkami, pinterestowych faili oraz naprawdę dobrych, długich tekstów do poczytania wieczorem. Do tego linki z całego Internetu – zwykle częściowo pokrywają się z tym, co wyszuka NextDraft czy Scoopinion, ale i tak warto zapisać się na ten newsletter.

OK, to było 5 dobrych pomysłów na to, skąd brać te mądre linki na Fejsa. Wybrałam tylko takie, które nie wymagają płatności ani zaproszenia od kogoś, kto już z tego rozwiązania korzysta. Oczywiście, można też śledzić wpisy różnych mądrych ludzi (ja np. z przyjemnością czytam to, co linkuje Michał Brański), ale rzadko widzi się całość.

Obraz

I jeszcze na koniec zły sposób. Prismatic, reklamujący się jako the home of all your interests, jest wizualnie bardzo ładnym serwisem, ale jeśli chodzi o algorytm dobierający, to mój pies by sobie w tej sytuacji radził o wiele lepiej (gdyby żył). Na początku logujemy się kontem fejsowym albo twitterowym i na podstawie tego, co w tym serwisie mamy, aplikacja niby sama wymyśla, co lubimy. Mnie wymyśliła głównie Dubaj, bo 2 dni wcześniej polubiłam profil ze zdjęciami tego miejsca. Dopisałam sobie jeszcze ręcznie parę innych tematów (proponowała mi jeszcze Amy Winehouse, ale odnoszę wrażenie, że to jedno z tych zagadnień, w przypadku których trudno o gorące nowości). W newsletterze przychodzi ciągle to samo (bo go nie czytam), a źródła wiadomości są mało wiarygodne. Dziś zaczęłam czytać tekst o eksperymencie z brakiem snu, przeprowadzonym przez radzieckich naukowców, ale okazał się jakimś stekiem bzdur, straszną opowiastką dla nastolatków. Prismatica zatem nie polecam – pewnie da się go jakoś okiełznać, ale po co?

A tak w ogóle, to patrząc na mój przegląd najważniejszych (czyli najbardziej angażujących na Fejsie) wpisów 2013 roku, najlepiej napisać coś o swoim operatorze komórkowym, niesolidnej firmie kurierskiej albo wrzucić zdjęcie kubka z dinozaurem. Działa jak złoto.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)