Czy Disney Infinity połączy Piratów z Karaibów i Gwiezdne wojny? [relacja z Hollywood]

Czy Disney Infinity połączy Piratów z Karaibów i Gwiezdne wojny? [relacja z Hollywood]

fot. Łukasz Dziatkiewicz
fot. Łukasz Dziatkiewicz
Blomedia poleca
08.02.2013 17:14, aktualizacja: 10.03.2022 12:27

Zabawki są stare jak ludzkość, gry wideo to przy nich brzdące. Już niedługo, dzięki Disney Infinity, te dwa światy przenikną się w niecodzienny sposób. Dodatkowo zaproszą do siebie jeszcze... kreskówki i filmy. Czy „Gwiezdne wojny” też załapią się na tę imprezę? Spytaliśmy o to twórców podczas specjalnego pokazu gry, który odbył się w Hollywood.

Zabawki są stare jak ludzkość, gry wideo to przy nich brzdące. Już niedługo, dzięki Disney Infinity, te dwa światy przenikną się w niecodzienny sposób. Dodatkowo zaproszą do siebie jeszcze... kreskówki i filmy. Czy „Gwiezdne wojny” też załapią się na tę imprezę? Spytaliśmy o to twórców podczas specjalnego pokazu gry, który odbył się w Hollywood.

Napisałem "gra", choć producent woli mówić o tym tworze "platforma do gry". I rzeczywiście, zawartość zestawu startowego Disney Infinity oferuje coś innego niż typowe pudełko z grą wideo.

fot. Łukasz Dziatkiewicz
fot. Łukasz Dziatkiewicz

Przedstawiciele Disneya podczas pierwszej publicznej prezentacji Infinity w Hollywood podkreślali, że ich zamiarem było danie graczom maksimum nieskrępowanej wolności. By jak dziecko nie zaznali ograniczeń w zabawie. Brzmi jak marketingowy bełkot, ale warto zwrócić uwagę na ważną rzecz. Aby to zrobić, wrzucają wiele różnych światów do jednego worka. Pamiętacie nasz niedawny tekst o crossoverach w świecie gier? Tutaj wydarzy się to na naprawdę wielką skalę.

Krok naprzód

Dwa lata temu pojawiła się gra wideo Skylanders. Konieczne do zabawy w nią są postacie, które mają fizyczną postać figurek. Swoją drogą ciekawe, jak próbowali z tym sobie poradzić piraci...

W Skylanders bohaterowie pojawiają się na ekranie dopiero, gdy ich podobizny postawimy na specjalnym czytniku. W Infinity rzecz wygląda mniej więcej tak samo. W zestawie startowym najbardziej rzucają się w oczy trzy figurki przedstawiające: kapitana Jacka Sparrowa z cyklu "Piraci z Karaibów", Pana Iniemamocnego ("Iniemamocni") i niebieskiego Sulleya ("Potwory i spółka", "Uniwersytet potworny").

fot. Łukasz Dziatkiewicz
fot. Łukasz Dziatkiewicz

Wyglądają one niczym zabawki i... no cóż, są nimi. Ale, co istotniejsze, dzięki nim aktywujemy w grze cyfrowe wcielenia wspomnianych bohaterów.

Fabuła i postacie znane są z filmów, niemniej wydarzenia zostają rozwinięte. A podczas rozgrywki możemy odblokowywać przeróżne elementy (przedmioty bądź inne fragmenty rzeczywistości) i przenosić je na tak zwany plac zabaw. Jest on strefą niczym nieskrępowanej zabawy, gdzie mogą się spotkać bohaterowie nie tylko wymienionych opowieści. Elementami światów możemy żonglować, modyfikować je, przenosić, tworzyć niezliczoną liczbę zadań, misji i minigier. Do tego stworzone przez nas lokacje będziemy mogli udostępnić online innym.

Kwestia pokrewieństwa i wolności

Trudno nie odnieść wrażenia, że Disney wykorzystuje znany ze Skylanders pomysł, dorzucając bardziej znanych bohaterów. Wydawca, oczywiście, broni się.

„Owszem, w obu grach następuje synteza realnych zabawek i interaktywnej rozrywki w wirtualnym świecie, jednak gra Disneya oferuje znacznie więcej możliwości” - mówi Michał Mizior z CDP.pl, czyli polskiego dystrybutora gry.

fot. Łukasz Dziatkiewicz
fot. Łukasz Dziatkiewicz

W Disney Infinity poza figurkami postaci znajdziemy figurki światów oraz dyski mocy pozwalające na przeróżne modyfikacje postaci i rozgrywki. No i mamy plac zabaw. Oddam głos Michałowi:

Gwiezdne wojny figurkowe
Jak tylko Disney kupił "Star Wars" przyjęliśmy to z entuzjazmem. I oczywiście z myślą, iż włączmy je do Infinity. Jako twórca gier bardzo bym chciał, to byłoby super, ale takie decyzje zapadają na wysokich szczeblach.
Obraz

Zdziwiłbym się, gdyby ta gra nie osiągnęła sukcesu. Przemawia za tym pomysł, wykonanie i wymieszanie znanych marek. Częścią Infinity są przedmioty, które mogą posłużyć jako gadżety. Ale to tylko ich wartość dodana, bo przede wszystkim są niezbędne do zabawy.

Zabawy, którą dzieciaki pokochają. I która zrujnuje portfele ich rodziców. To pewne jak to, że Jack Sparrow lubi rum.

*Łukasz Dziatkiewicz *

dziennikarz niezależny i prezes Polskiego Stowarzyszenia Flipperowego (www.flippery.com.pl)

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)