Awaria pocztowej usługi Google trwa już ponad godzinę i jakkolwiek nie ma ona zbytniego znaczenia dla dużych firm, tak chyba wszystkim wolnym strzelcom powinna się zapalić alarmowa lampka. Czerwona i jaskrawa.
Awaria pocztowej usługi Google trwa już ponad godzinę i jakkolwiek nie ma ona zbytniego znaczenia dla dużych firm, tak chyba wszystkim wolnym strzelcom powinna się zapalić alarmowa lampka. Czerwona i jaskrawa.
Nie powiem, piszę to z pewną satysfakcją jednocześnie mając świadomość, że awarie zdarzają się każdemu i ta pewnie też nie potrwa zbyt długo. Teraz trafiło na jedną z usług Google i usterka jest tym bardziej widoczna, im więcej osób jest od Gmaila uzależnionych. Zastanówcie się, ile różnych istotnych danych przechowujecie online, do których właśnie teraz nie macie dostępu. Kontakty, stare wiadomości, Google Talk! Za jednym pstryknięciem wszyscy użytkownicy Gmaila cofnęli się do epoki internetu łupanego.
Czas chyba się jednak przeprosić z programami pocztowymi i odkurzyć starych dostawców poczty. Albo może czas pomyśleć wreszcie o wyłożeniu tych kilkudziesięciu złotych na hosting z własnym adresem pocztowym.
To po prostu kwestia bezpieczeństwa - nie wkłada się wszystkich jaj do jednego koszyka.