GRRRecenzja: Lord of the Rings Conquest – Hobbit, pierścionek i nieustanna wojna

GRRRecenzja: Lord of the Rings Conquest – Hobbit, pierścionek i nieustanna wojna

GRRRecenzja: Lord of the Rings Conquest – Hobbit, pierścionek i nieustanna wojna
Michał Kowal
20.02.2009 16:21

Pewien młody hobbit dowiaduje się, że w celu ocalenia świata musi wrzucić pewien pierścień do pewnej dziury. Dziura jest cholernie daleko, więc idzie do niej przez trzy tomy (lub ponad dziesięć godzin filmu), ale w końcu mu się to udaje. - tak brzmi najkrótsze streszczenie Władcy Pierścieni. Pandemic studio najwyraźniej je znało i na jego podstawie stworzyło grę. Z małą różnicą. Dziurę umieścili nie cholernie daleko, ale za cholernie wieloma bitwami.

Pewien młody hobbit dowiaduje się, że w celu ocalenia świata musi wrzucić pewien pierścień do pewnej dziury. Dziura jest cholernie daleko, więc idzie do niej przez trzy tomy (lub ponad dziesięć godzin filmu), ale w końcu mu się to udaje. - tak brzmi najkrótsze streszczenie Władcy Pierścieni. Pandemic studio najwyraźniej je znało i na jego podstawie stworzyło grę. Z małą różnicą. Dziurę umieścili nie cholernie daleko, ale za cholernie wieloma bitwami.

Władca Pierścieni Podbój to nic innego jak* Star Wars Battlefront* przeniesiony do Tolkienowskiego Śródziemia. Niestety operacja przeszczepu nie zakończyła się pełnym sukcesem. Co prawda pacjent nie umarł, jednak trochę kuleje i nie czuje się najlepiej. No, ale po kolei.

Hej wojenko, wojenko!

LOTR: Conquest - Good to be Bad

Zabawę dla pojedynczego gracza rozpoczynamy od kampanii sił dobra. Do wyboru mamy dwa stopnie trudności. Trzeci odblokuje się dopiero po przejściu całej gry. Walkę możemy zacząć od krótkiego treningu (gdzie jako Isildur będziemy mogli pobić Saurona pod Mount Doom), lub od razu rzucić się w wir Wojny o Pierścień.

Do przejścia mamy osiem starć po stronie sił dobra i siedem dla armii Saurona. Ta druga kampania będzie dostępna dopiero po ocaleniu Śródziemia. Zagościmy na wszystkich największych polach bitew znanych z filmu i książki. Bądźcie więc gotowi do walki o Hełmowy Jar, zdobycie Isengardu, czy obronę Minas Tirith. Jednak ciekawsze starcia czekają nas po stronie Mordoru, gdy ruszymy na podbój z armią orków, trolli i innych sługusów ciemnych mocy. Szczególnie przypadła mi do gustu możliwość niszczenia Shire Sauronem. Gdy miażdży się kolejnego bezbronnego hobbita, aż ma się ochotę krzyknąć, jak to dobrze... być złym!

O czterech takich co skopali Saurona

LOTR Conquest - Pelennor Fields Gameplay [HQ]

W trakcie walki do wyboru mamy jedną z czterech klas postaci. Mag i łucznik walczą na dystans. Podczas potyczki w zwarciu stają się niemal bezużyteczni. Pierwszy z nich atakuje piorunami nie gorzej niż Imperator z Gwiezdnych Wojen, potrafi rzucać mur (a właściwie mały okrąg) ognia, leczyć siebie i resztę wojaków, wywoływać falę uderzeniową odrzucającą wrogów, oraz chronić okolicznych sprzymierzeńców przed działaniem broni dystansowej.Łucznik atakuje strzałami zwykłymi, mnogimi, ognistymi, z kwasem, oraz umie kopnąć z półobrotu nie gorzej niż Chuck Norris.

Za walkę w zwarciu odpowiadają wojownik i zwiadowca. Pierwszy z nich to typowy rycerz. Zajmuje się tłuczeniem kolejnych kombosów (zwykłych i specjalnych), może atakować rzucaną siekierką, oraz blokować ciosy. Zwiadowca potrafi z kolei znikać i zabijać jednym atakiem z zaskoczenia (musi znaleźć się za plecami wroga), walczyć w zwarciu i rzucać ognistymi granatami.

Wygląd naszej postaci będzie się różnił w zależności od pola walki. Jest to całkiem miłe urozmaicenie. Niestety takie same klasy, z identycznymi umiejętnościami walczą też po stronie Saurona. Nie liczcie więc na jakieś nadmierne innowacje po przejściu kampanii siłami dobra.

Ojciec tłuc?

Obraz
© [źródło](http://grrr.pl/images/2009/02/conquest1.jpg)

Zostajemy rzuceni na pole walki. Przed nami zadania do wykonania. Czeka nas zajmowanie strategicznych punktów, ich ochrona, niszczenie jakiś obiektów, zabijanie specjalnych przeciwników, oraz transport specjalnych przedmiotów.

Co jakiś czas dane nam będzie wcielić się w jakiegoś bohatera i robić nim to samo co wcześniej, czyli rąbać, bić i palić, ale na większą skalę. I tak będziemy bronić Hełmowego Jaru Aragornem, walczyć z Barlogiem jako Gandalf, czy polować na trolle w skórze Gimliego. W kampanii sił zła przyjdzie nam powalczyć Sarumanem, Wodzem Nazguli, oraz samym Sauronem. To tylko paru z herosów, którymi będziemy mogli pograć. Okazjonalnie powalczymy też jako troll, drzewiec, czy dosiądziemy wierzchowca (konia, lub warga).

Tłuc, ale nie za długo

Obraz
© [źródło](http://grrr.pl/images/2009/02/conquest2.jpg)

Zapowiada się interesująco? No to czas na zaskoczenie - interesująco nie jest. Rozgrywka jest nudna, powtarzalna i nie dopracowana.

Wokół nas biegają sojusznicy sterowani przez komputer. I co z tego skoro są głupi jak but i pojedynczo lecą na śmierć? Nasz bohater działa jak wabik na wrogów. Wszyscy w okolicy rzucają się na nas. A my tniemy i tniemy.

Nie ma żadnej możliwości sporządzenia większego ataku. A zresztą i po co?  Wrogów nie ubywa. Odpuście więc lepiej walkę i od razu biegnijcie do celu. Po cholerę walczyć z nie kończącym się nigdy przeciwnikiem? Kiedy zginiemy nic się nie stanie. W końcu jest parę żyć w zapasie. Nie próbujcie tylko za dużo się bić. Pamiętajcie, że macie zadanie do wykonania! Lepiej dobiec do celu zamiast narażać swoje życie. I tak w kółko. Na szczęście nie za długo bo grę można skończyć w jeden krótki wieczór.

Obraz
© [źródło](http://grrr.pl/images/2009/02/conquest5.jpg)

W większości misji doskonale sprawdza się zwiadowca. Gdy jest niewidzialny może przenieść każdy obiekt, spalić jakąś wieżę, czy zabić nawet największego kozaka jednym ciosem. Nawet Aragorn upada na kolana, gdy między jego łopatkami wbije się sztylet.

Kampania dla pojedynczego gracza stwarza wrażenie niedokończonej. Jest krótka, monotonna i słabo wyważona. Na wyższym poziomie trudności potrafi być nawet mocno irytująca z powodu zbyt dużej ilości wrogów i naszego osamotnienia (co prawda wychodzi to tylko przy utrzymywaniu jakiś miejsc przez określony czas).

O wiele przyjemniej przechodzi się ją z kolegą w trybie kooperacji na podzielonym ekranie. Wtedy potrafi być zabawniejsza i dość szybko mija przy niej czas. To taka nie stresująca, bardzo prosta masakra w sam raz do piwka i paczki chipsów.

Walka w tłumie

Jak Podbój sprawdza się po sieci? Średnio. Z jednej strony nie naciąłem się na jakieś specjalne lagi, a do walki staje nawet 16 graczy. Dołączyć się do gry jest łatwo i szybko. To niby żaden plus, ale po godzinach przesiedzianych w lobby *Gears of War 2 *jest to całkiem miłe. Do wyboru mamy trzy tryby zabawy: standardowy team deatmatch, conquest (zajmowanie i utrzymywanie punktów kontrolnych), oraz capture the ring (czyli wariacja capture the flag).

Gra się całkiem zabawnie, ale walka szybko zamienia się w wielki chaos. Uprzywilejowani są magowie i łucznicy, którzy mogą atakować i jednocześnie się cofać. Nieźle też radzą sobie zwiadowcy sztyletując znienacka zajętych inną walką wrogów. Najsłabiej wypadają wojownicy, którym niezwykle ciężko jest dopaść wroga i zmusić do walki w zwarciu. Gra jest szybka i sprawdza się całkiem dobrze, jednak tylko przez chwilkę. Potem robi się dosyć monotonna.

Ewidentnie brakuje tu przeniesienia misji z kampanii singiel player do trybu online. Nie stoczycie więc epickich walk znanych z filmów w rozgrywce dla wielu graczy. Czemu tak się stało? Nie mam pojęcia. Przecież spokojnie można by było stworzyć tryb, w którym gracze wybierali by stronę i atakowali (wykonując kolejne zadania), lub bronili (starając się utrudnić drugiej drużynie wykonanie zadań), a pod nogami kręciliby się jacyś podstawowi wojacy sterowani przez konsolkę. Gra poważnie cierpi na brak tego typu zabawy.

Szpetna strona Śródziemia

Obraz
© [źródło](http://grrr.pl/images/2009/02/conquest3.jpg)

Grafika w Conquest nie powala. Gra ma mdłe kolory, słabiutkie tekstury i brak jakiś zaawansowanych efektów wizualnych. Wygląda jak produkcja na PS2, bynajmniej nie jak jedna z najnowszych, podniesiona do wyższych rozdzielczości.

Wielkie walki wypadają słabo i niezwykle kameralnie. W praktyce są to małe, lokalne starcia podczas których nie zobaczymy zbyt wielu jednostek. To zdecydowanie nie to czego moglibyśmy oczekiwać po zagraniu w Viking: Battle for Asgard, czy nawet Dead Rising.

Co więcej gra miała straszne problemy z moim monitorem. Otóż wygląda na to, że program nie chce obsługiwać rozdzielczości 1280x1024. W efekcie musiałem wybrać: albo niższa toporna rozdzielczość pełna pikseli, albo oszukiwanie, że mój monitor jest panoramiczny i ładniejsza, chociaż rozciągnięta w pionie grafika. Nie miałem takich problemów z żadnym innym tytułem! Na panoramicznym telewizorze nie było już żadnych problemów, chociaż gra nadal nie wyglądała za ładnie.

Walczyć, czy się poddać?

Obraz
© [źródło](http://grrr.pl/images/2009/02/conquest4.jpg)

Podbój jest prosty, brzydki, krótki i... potrafi dać troszkę frajdy. To taka nie zobowiązująca wojenka. W sam raz aby usiąść po ciężkim dniu i stoczyć parę walk w asyście sprawdzonego kolegi. Niestety to nic więcej. Ot Hobbit wziął ten pierścionek, stoczył paręnaście walk i wrócił do domu.

Obraz
© [źródło](http://grrr.pl/images/2009/02/lotrtabelka.jpg)

Źródło: pandemic studios

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)