Pole bitwy: Internet. Dostawcy treści kontra dostawcy internetu

Pole bitwy: Internet. Dostawcy treści kontra dostawcy internetu

Górnolotne hasła kryją zazwyczaj zwykła walkę o pieniądze
Górnolotne hasła kryją zazwyczaj zwykła walkę o pieniądze
Łukasz Michalik
13.01.2013 17:30, aktualizacja: 10.03.2022 12:32

Kilka dni temu w Marta wspominała o pomyśle jednego z francuskich dostawców Internetu, który zaczął filtrować niektóre reklamy. Działania te zostały wprawdzie potępione m.in. przez francuski rząd, ale warto pamiętać, że jest to tylko kolejny rozdział wieloletniego konfliktu. Kto ma prawdo decydować o tym, jakie treści oglądamy w Sieci?

Kilka dni temu w Marta wspominała o pomyśle jednego z francuskich dostawców Internetu, który zaczął filtrować niektóre reklamy. Działania te zostały wprawdzie potępione m.in. przez francuski rząd, ale warto pamiętać, że jest to tylko kolejny rozdział wieloletniego konfliktu. Kto ma prawdo decydować o tym, jakie treści oglądamy w Sieci? 

Reklamy jako symbol wolności?

Nie przypuszczałem, że nadejdzie dzień, w którym zacznę bronić internetowych reklam. I choć cała sprawa rozgrywa się wokół pieniędzy, to z punktu widzenia zwykłego użytkownika Sieci to nie one odgrywają tu kluczową rolę. Ważne jest coś innego – kto i na jakich zasadach może filtrować treści, do których mamy dostęp.

Francuska Firma Free, dostarczająca Internet dla ponad 5 mln użytkowników, stwierdziła, ze to ona ma prawo do decydowania w tej kwestii i zaczęła filtrować niektóre (nie wszystkie!) reklamy. Od strony użytkowników wyglądało to tak, jakby ktoś domyślnie włączył im AdBlocka.

Sieć bez reklam? Na pierwszy rzut oka wygląda to jak spełnienie marzeń wielu z nas. Jest jednak spora różnica pomiędzy samodzielnym decydowaniem o blokowaniu niechcianych treści, a sytuacją, w której ktoś taką decyzję podejmuje za nas.

Każdy kij ma dwa końce

Mówi się, ze przysłowia są mądrością narodów. Nie oczekuję od Free znajomości polskich przysłów, ale w tej sytuacji pasują co najmniej dwa: o kiju, który ma dwa końce i o tym, że kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie.

Filtrowanie reklam przez operatora oznacza, że obsługiwani przez niego internauci są – z punktu widzenia dostawców treści zarabiających na reklamach – zbędnym obciążeniem. Zużywają zasoby, nie przynosząc zysków. Rozwiązanie jest proste: zablokować pulę IP problematycznego operatora, odcinając jego klientów od treści. Skoro i tak nie da się na nich zarobić, niech przynajmniej nie generują kosztów.

Oczywiście mało kto przejmie się, że stracił dostęp do nieznanego ogółowi blogu czy niszowego serwisu. Co innego, jeśli zablokowane zostaną popularne usługi, jak YouTube czy Facebook albo nawet wyszukiwarka Google. W takiej sytuacji oferta operatora stanie się bezwartościowa. Prawdopodobnie niewielu klientów zdecyduje się zapłacić za łącze, na którym nie można zobaczyć kolejnego filmu ze słodkim kociakiem albo sprawdzić, jak wygląda wybranka serca Hugh Hefnera.

Jak zarabiać na pracy innych?

Francja słynie z dziwnych i nieskutecznych inicjatyw, usiłujących zmienić zasady internetowego biznesu. Wystarczy wspomnieć nieco wcześniejsze próby karania Google’a za udostępnianie darmowych usług czy chęć opodatkowania zagranicznych firm, z których usług korzystają francuscy internauci. Tym razem działania Free, jak podaje Dziennik Interneutów, zostały jednak skrytykowane przez francuski rząd. Dlaczego?

Kluczową kwestią jest tu neutralność Sieci. O ile filtrowanie reklam może być z punktu widzenia użytkownika całkiem niezłym pomysłem, kluczowa pozostaje kwestia, kto i na jakich zasadach może je włączać i wyłączać. Bo przecież nie musi skończyć się na reklamach i może zacząć dotyczyć np. blokady serwisów, prezentujących niewygodne dla kogoś treści.

Jest oczywiście druga strona medalu – prywatna firma może w teorii filtrować sobie co chce, a to do jej potencjalnych klientów powinna należeć decyzja, czy chcą skorzystać z takich usług. W gruncie rzeczy nie sposób jednak odpowiedzieć jednoznacznie, która ze stron tego sporu ma rację – pojawiają się za to kolejne pytania.

Blokady? Ten pomysł pojawił się również w Polsce

Czy neutralność Sieci jest wartością nadrzędną? Kto powinien mieć możliwość filtrowania treści i czy w ogóle takie filtrowanie powinno być dopuszczalne? Kto ma więcej do stracenia na opisywanym konflikcie? ISP, dostawcy treści czy klienci? Wbrew pozorom nie są to czysto teoretyczne rozważania i nie dotyczą wyłącznie francuskiego rynku.

Jeszcze w 2011 roku w artykule „Czy prezes T-Mobile planuje rezygnację z użytkowników mobilnego Internetu?” pisałem o planach T-Mobile. Prezes należącej do Deutsche Telekom firmy postulował wówczas, by domyślnie zablokować reklamy. Nie chodziło, bynajmniej, o święty spokój klientów – reklamy miały być odblokowane tym dostawcom treści, którzy zdecydowaliby się zapłacić za to T-Mobile.

I to jest chyba najlepsze podsumowanie całego konfliktu. Choć można wiele mówić o neutralności Sieci, prawie do informacji czy wyboru, to w gruncie rzeczy wszystko sprowadza się do pieniędzy. Firmy zapewniające dostęp do Sieci nie chcą być tylko pośrednikami, odpowiedzialnymi za transfer danych. Tylko czy mają w ręce jakiekolwiek atuty?

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)