Społecznościowe finansowanie gier. Czas sprawdzić, czy to faktycznie działa


Ten artykuł ma 4 strony:
Wprowadzenie
Niedawno Łukasz Michalik przyglądał się ciekawym projektom z Kickstartera, związanym ze światem technologii i gadżetów. Dziś zerkniemy na gry, próbując odpowiedzieć na pytanie, czy taki model biznesowy ma przyszłość.
Przypomnijmy najpierw, jak to działa: należy zaprezentować swoją grę światu – wytłumaczyć, na czym polega, najlepiej zamieścić jakieś szkice koncepcyjne lub screeny. Jeśli kawałek już powstał, wrzucamy też filmiki.
Dobrze, jeśli w ekipie ma się jakiegoś weterana branży, wtedy stęsknieni za jego twórczością fani chętniej się dorzucą, a jeśli dorobimy do tego bajeczkę o złych korporacjach, które nie chcą inwestować w odważne projekty, szansa jest jeszcze większa.
Ustalamy kwotę, której potrzebujemy, wyznaczamy termin końca zbiórki i czekamy. Nie ma znaczenia, czy wystawiamy sam pomysł, czy potrzebujemy funduszy, by dokończyć pracę. Fanom, którzy zapłacą najwięcej, obiecujemy coś ekstra: na przykład to, że nazwiemy jakąś postać czwartoplanową ich nazwiskiem.
Zobacz również: Gadżetomania TV: Pixel Heaven - targi retro rozrywki okiem
Wielu postąpiło zgodnie z tymi instrukcjami. Komu się udało?
Ten artykuł ma 6 komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze