Tym razem pomysł nie polega na założeniu kolejnego rewolucyjnego serwisu społecznościowego, który trafi dokładnie w niszę 23-letnich hodowców diabłów tasmańskich. Nie, tym razem pomysł odwołuje się do odwiecznego marzenia - jak zarobić, aby się nie narobić. Nie zapominając oczywiście o odpowiednio dziwacznej nazwie.
Tym razem pomysł nie polega na założeniu kolejnego rewolucyjnego serwisu społecznościowego, który trafi dokładnie w niszę 23-letnich hodowców diabłów tasmańskich. Nie, tym razem pomysł odwołuje się do odwiecznego marzenia - jak zarobić, aby się nie narobić. Nie zapominając oczywiście o odpowiednio dziwacznej nazwie.
W swoich podstawowych założeniach Kallow ma doradzać internautom jakie kupić produkty RTV/AGD i inne gadżety. Ma to oczywiście robić w czysty i dostępny sposób. No i tego wystrojowi strony nie można odmówić - jest czysto, ładnie i na dodatek mają słodziutką maskotkę.
Czytam sobie dział "o stronie" i wychodzi na to, że Kallow ma być serwisem typu "od przyjaciół dla przyjaciół". Twórcy, zamiast prowadzić bloga i pisać o tym, jak to im się spodobał jakiś telewizor, zmontowali prostą stronkę, której model finansowy sprowadza się do odsyłania do Amazona i zarabiania na prowizji. Proste i sprytne. Na razie jednak nieco dziwacznie wygląda strona, która zamiast porównywać kilka produktów podsuwa pod nos wyłącznie jeden z danej kategorii i mówi, że jest najlepszy.
Nakład pracy i środków finansowych nie wydaje się wielki, więc prędzej czy później może się zwrócić bez większego ryzyka. Cwanie. No i wiecie, dziś ten serwis to pięć linków na krzyż, ale kto wie co będzie jutro! Tak, wiem, środa.
Źródło: Kallow