Chyba jestem na tak | Recenzja filmu "Jestem na tak"

Chyba jestem na tak | Recenzja filmu "Jestem na tak"

Chyba jestem na tak | Recenzja filmu "Jestem na tak"
Michał Matuszewski
27.12.2008 20:10

Jestem na tak - komedia Peytona Reeda z Jimem Carrey'em w roli głównej ma paradoksalne działanie - to niezbyt udany film, na którym bawiłem się znakomicie. I bynajmniej nie jest to sytuacja typu ?tak głupi, że aż śmieszny", czy ?tak zły, że aż dobry".

Film jest ekranizacją pamiętnika Danny'ego Wallace'a - człowieka, który przez kilka miesięcy na wszystkie pytania i propozycje odpowiadał ?tak". Wprowadziło to niemałe zawirowania w jego życiu, ale uczyniło je też dużo bardziej optymistycznym. To samo też dzieje się z Carlem granym przez Jima Carrey'a - jest zgorzkniały i zamknięty na świat po tym, jak zostawiła go żona. Życie zmienia się o 180 stopni, gdy Carl trafia na spotkanie grupy o lekko sekciarskim charakterze i postanawia próbować mówić życiu ?tak".

Jestem na tak - komedia Peytona Reeda z Jimem Carrey'em w roli głównej ma paradoksalne działanie - to niezbyt udany film, na którym bawiłem się znakomicie. I bynajmniej nie jest to sytuacja typu ?tak głupi, że aż śmieszny", czy ?tak zły, że aż dobry".

Film jest ekranizacją pamiętnika Danny'ego Wallace'a - człowieka, który przez kilka miesięcy na wszystkie pytania i propozycje odpowiadał ?tak". Wprowadziło to niemałe zawirowania w jego życiu, ale uczyniło je też dużo bardziej optymistycznym. To samo też dzieje się z Carlem granym przez Jima Carrey'a - jest zgorzkniały i zamknięty na świat po tym, jak zostawiła go żona. Życie zmienia się o 180 stopni, gdy Carl trafia na spotkanie grupy o lekko sekciarskim charakterze i postanawia próbować mówić życiu ?tak".

Obraz
© [źródło](http://niezlekino.pl/images/2008/12/11864912.jpg)

Zaczyna od prostych rzeczy: podwiezienie bezdomnego, nauka gry na gitarze, arabska żona z ogłoszenia... Taki pomysł na film to oczywiście kopalnia zabawnych sytuacji, z których, trzeba przyznać, kilka wygrzebano. Pomysł nie nowy - z Jimem Carrey'em w wielu filmach działy się podobne rzeczy - bohater miał jakąś naddaną cechę, która w znaczący sposób wpływała na jego relacje z otoczeniem. A to magiczna maska, a to niemożliwość kłamania, boskie moce czy rozdwojona osobowość. Tu jednak mamy znaczącą różnicę - cecha bohatera, która jest motorem całej fabuły, nie jest wynikiem działania jakichś fantastycznych czy nadprzyrodzonych mocy, a jego świadomym wyborem.

Różnica ta jest ważna o tyle, że dotyka kluczowej wady filmu - niezbyt wyraźnie zarysowanych konwencji. Momentami komedia ta chce być psychologicznym dramatem obyczajowym, co wychodzi jednak niezbyt przekonująco, tym bardziej, jeśli co chwila przełamywana jest głupkowatymi żartami (chociaż nie tylko takie w niej znajdziemy). Sceny grupowych spotkań ?yesmanów" są oczywistą i zabawną parodią podobnych grup religijno-terapeutycznych, opartych na show charyzmatycznego przywódcy (w tej roli jak zwykle świetny Terence Stamp), a przecież to właśnie te spotkania są przyczyną zmian w życiu bohatera, co traktowane jest już serio. Kolejnym przykładem na niespójność gatunkową jest sama kreacja Carla. Carrey nie może się zdecydować, czy grać jak w pogodnym filmie obyczajowym, czy jak w kolejnej części Ace Ventury. Tych imbecylowatych scen nie ma na szczęście dużo, ale i tak wydają się zupełnie niepotrzebne.

Jednym słowem: film nie może się zdecydować, czy chce być jak Zakochany bez pamięci, czy jak Kłamca, kłamca, albo nawet Głupi i głupszy. Lecz niestety scenarzyście do polotu i sprytu Charliego Kaufmana bardzo daleko, a z drugiej strony brakuje bezkompromisowego głupiego humoru, którego oczyszczająca siła była głównym atutem takich filmów, jak np. Ja, Irena i Ja. Twórcom wyraźnie zależało, żeby powstało coś w stylu ?tych ambitniejszych" filmów z Carreyem - niestety zamiar ten zupełnie się nie powiódł.

Dobrze, wykazałem dlaczego film jest nieudany. A dlaczego go polubiłem i bawiłem się znakomicie? Może to sama tematyka - film jest optymistyczny, ale nie nachalny. Może to, że kilka żartów naprawdę śmieszy, a może to Jim Carrey, którego naprawdę lubię, szczególnie gdy się nie wydurnia. Tu robi to rzadko, poza tym pierwszy raz zauważyłem, że nie jest już młodzieniaszkiem - na jego twarzy zaczyna rysować się zmęczenie, co może się stać wielkim atutem w rolach ?dramatycznych".

Obraz
© [źródło](http://niezlekino.pl/images/2008/12/12290311.jpg)

Poza tym coś w tym jest, że jeśli mówi się ?tak" życiu poprzez afirmację drobnych rzeczy, to życie może zmienić się na lepsze. Ja się o tym dowiedziałem z filmu, sprawę przemyślę, i chociaż pewnie dalej moim ulubionym słowem będzie znienawidzone przez bohaterów filmu ?chyba", będę o tym pamiętał. Co do samego filmu: mimo sporych wad, chyba jestem na tak. Polecam każdemu, kto - że użyję metafory związanej z minionymi świętami - potrafi docenić rożne składniki smacznego ciasta, mimo ogólnego zakalca.

Obraz
© [źródło](http://niezlekino.pl/images/2008/12/niezlekino_tabelka_ocen_jestemnatakcopy.jpg)
Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)