To nie tak miało być, czyli dzień robotów w Centrum Nauki Kopernik
MARIUSZ KAMIŃSKI • dawno temu • 25 komentarzy
W Centrum Nauki Kopernik odbył się szumnie zapowiadany dzień robotów. Obszerna informacja prasowa rozsyłana do mediów sprawiła, że na miejscu stawiło się szerokie grono dziennikarzy prasowych, radiowych, telewizyjnych i internetowych. Z żalem muszę donieść, że z dużej chmury spadł malutki deszcz.
W zapowiedzi wydarzenia pełno było frazesów o bliskich spotkaniach trzeciego stopnia ze sztuczną inteligencją, rozpoznawaniem emocji i dialogu między ludźmi a robotami. Na pokazie nie miało zabraknąć teoretycznie najciekawszych przykładów prezentujących najnowsze osiągnięcia AI i robotyki. Wybrałem się do C.N.Kopernik pełen wyobrażeń o niesamowitościach, które miałem zobaczyć. Uraczony zostałem przaśnym przedstawieniem dla dzieci, które niczemu winne, zostały zrobione przez organizatorów w przysłowiowego konia.
Czy cyfrowa prekognicja pomoże przewidzieć przyszłość?
IURO udziela "wywiadu"
Po krótkiej laudacji, wygłoszonej przez młodego pracownika CNK w ramach otwarcia spotkania, na niewielkiej scence obok bocznego wejścia do budynku pojawił się pierwszy prezentowany robot - IURO. Wedle informacji znajdujących się na stronie internetowej projektu, IURO to niezwykle zaawansowany robot, potrafiący rozpoznawać otoczenie, rozmawiać z ludźmi udzielając inteligentnych odpowiedzi, a nawet uczyć się od nich. Pomyślałem, że prezentacja jego możliwości musi zrobić wrażenie. Pomyliłem się.
IURO wjechał na scenę na czterech kółkach, które służą mu do nieśpiesznego przemieszczania się po otoczeniu. Wraz z nim na scenie pojawiła się pani z Samsunga (główny sponsor spotkania), która zapowiedziała, że przeprowadzi prawdziwy wywiad z tym sympatycznie wyglądającym robotem. Rumieńce wyszły na twarze zgromadzonych dziennikarzy i podekscytowanych dzieciaków. Padło kilka pytań. Czy robot jest podekscytowany? Czy spał dobrze w nocy? Czy przywitał się już z innymi robotami? IURO odezwał się z głośnika w brzuchu i "robotycznym" głosem udzielał zabawnych odpowiedzi, machając przy okazji uszami i brwiami.
Zobacz również: Studio PlayStation 5 highlight: Jan Dąbrowski – nowy Interface i usługi na PS5
Nagle IURO przestał reagować na zaczepki pani i po raz kolejny wygłosił odpowiedź na wcześniej zadane pytanie. Tym razem czerwony zrobił się pan siedzący niedaleko z laptopem, bo najwyraźniej kliknął nie ten plik dźwiękowy co trzeba. Lipny wywiad bardzo szybko się skończył i IURO zjechał na miejsce tuż obok sceny. Kolejne 15 minut prezentacji to tancerze (jak najbardziej ludzcy) brykający w rytm techno i popisujący się umiejętnościami "robot dance". Pomyślałem, że nie po to tu przyszedłem, więc dopchałem się do IURO z zamiarem zadania kilku pytań. Bardzo szybko okazało się, że IURO nie wygłosi już żadnego zdania, tylko tak będzie stał, w bezruchu. Prezenter Polsatu uśmiechnął się i bąknął do kamerzysty - "przereklamowane!".
R2D2 z inteligencją kciuka
R2D2. Jeździł, piszczał, migał, zaczepiał dzieciarnię i wzbudzał powszechną radość. Chcę wyraźnie podkreślić, że model był świetnie wykonany, szczere ukłony dla konstruktora. No tak, tylko że to był model, a nie robot. Po minucie wyłowiłem z tłumu pana, który dzierżył w dłoni pokaźny dżojstik z kilkoma guzikami, pozlepiany do kupy taśmą samoprzylepną.
Inteligencja "robota" sprowadzała się do kciuka jego właściciela, który to właściciel posiadł niezwykłą umiejętność jednoczesnego udzielania wywiadów i sterowania modelem. Pan plótł farmazony o swoim R2D2, a kciuk ciężko pracował, by nie porozjeżdżać zgromadzonych gimnazjalistów. Szkoda tylko, że ten robot była taki, hmm… na pół gwizdka.
No chyba sobie jaja robicie…
Lekko wkurzony szykowałem się do wyjścia, gdy moją uwagę przykuła druga scenka, zaraz naprzeciwko tej, po której hasali tancerze. Wpatrywałem się długo, bo nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Po wielkiej płachcie papieru jeździł odkurzacz Samsunga z przyklejonym do odwłoka flamastrem. Nie, nie malował finezyjnych rysunków. Ot, jeździł i bazgrał bezmyślnie swoim nadprogramowym wyposażeniem.
Pal licho mój stracony czas. Najbardziej szkoda mi było dzieci, które to wszystko oglądały. Nie po to idzie się do centrum nauki, żeby być oszukanym. Dzieci w swej naiwności będą opowiadać, że widziały robota, który przeprowadził inteligentną rozmowę, gdy w rzeczywistości to była ściema! Bardzo nieładnie, drodzy pracownicy CNK!
Jestem w stanie zrozumieć ograniczone środki finansowe, presję czasu, itp. Domyślam się, że był to "miś na skalę naszych możliwości". Ale nie jestem w stanie zrozumieć okłamywania odwiedzających i pokazywania im odkurzacza z przyklejonym flamastrem.
10 internetowych memów, które możesz kupić w sklepie
Żeby zakończyć pozytywną nutą
Daleko od sceny, gdzieś w kącie między holem a korytarzem, było malutkie stoisko z malutkimi robotami. Przemiłe panie urządzały tam walki kilku robotów Robonova (do kupienia za około 3000 zł w tym sklepie). Szkoda, że organizatorzy postanowili schować tę atrakcję, bo była najuczciwsza z całego spotkania. Dzieciaki też miały świetną zabawę.
Na odchodnym natknąłem się na drugą perełkę. Tuż przy wejściu głównym stał RoboThespian. Ten humanoidalny robot wyglądał wyjątkowo robotycznie. Gestykulował, mówił, mrugał oczami/ekranami LCD. I choć odtwarzał wcześniej nagrane sekwencje, to i tak był zdecydowanie lepszym widowiskiem, niż to, co zaprezentowano na otwarciu. A więc, na koniec RoboThespian w akcji!
Ten artykuł ma 25 komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze