GRRRecenzja: Need for Speed Undercover

GRRRecenzja: Need for Speed Undercover

GRRRecenzja: Need for Speed Undercover
Mateusz Gajewski
15.12.2008 18:02

Gry z serii Need for Speed kręciły mnie od zawsze. Kiedy pierwszy raz zagrałem w trzecią część serii (Hot Pursuit) zakochałem się w tym tytule bez pamięci. Pięknie lśniące samochody, ryczące niczym wściekłe byki jednostki napędowe, rury wydechowe wyrzucające z siebie kilogramy CO2, a do tego muzyka, która sprawiała, że chętniej wciskało się pedał gazu do podłogi, aby przekonać się o tym, co czeka na nas za następnym zakrętem.

Pierwszy Need for Speed ukazał się w 1995 roku. Od tego czasu na świat przyszło jeszcze 11 tworów studia EA (łącznie daje to 12 pozycji), a ostatnią ich częścią jest Undercover, o którym wielokrotnie wspominaliśmy na naszym blogu.

Producent starał się reklamować swój produkt, jako tytuł doskonały, który w założeniach miał nieco przypominać Most Wanted (moim zdaniem najlepszy z Need for Speed'ów od czasu Underground). Jednak studio EA zdawało się zaprzeczać temu - według nich, Undercover to coś nowego, nie jest on wierną kopią Most Wanted, która teraz śmiga w nieco ładniejszej grafice, a wszystko to okraszono tuzinem nowych pojazdów. Czy rzeczywiście wyszło tak jak miało być?

Gry z serii Need for Speed kręciły mnie od zawsze. Kiedy pierwszy raz zagrałem w trzecią część serii (Hot Pursuit) zakochałem się w tym tytule bez pamięci. Pięknie lśniące samochody, ryczące niczym wściekłe byki jednostki napędowe, rury wydechowe wyrzucające z siebie kilogramy CO2, a do tego muzyka, która sprawiała, że chętniej wciskało się pedał gazu do podłogi, aby przekonać się o tym, co czeka na nas za następnym zakrętem.

Pierwszy Need for Speed ukazał się w 1995 roku. Od tego czasu na świat przyszło jeszcze 11 tworów studia EA (łącznie daje to 12 pozycji), a ostatnią ich częścią jest Undercover, o którym wielokrotnie wspominaliśmy na naszym blogu.

Producent starał się reklamować swój produkt, jako tytuł doskonały, który w założeniach miał nieco przypominać Most Wanted (moim zdaniem najlepszy z Need for Speed'ów od czasu Underground). Jednak studio EA zdawało się zaprzeczać temu - według nich, Undercover to coś nowego, nie jest on wierną kopią Most Wanted, która teraz śmiga w nieco ładniejszej grafice, a wszystko to okraszono tuzinem nowych pojazdów. Czy rzeczywiście wyszło tak jak miało być?

Obraz

Take me down, to the Paradise City Tri-Bay City...

Fabuła gry jest bardzo prosta: oto znajdujemy się w mieście, w którym grasuje międzynarodowa grupa przemytników i złodziei samochodowych. Twoim zadaniem, jako policjanta pracującego pod tytułową przykrywką, jest rozpracowanie szajki poprzez przeniknięcie w szeregi ludzi nielegalnie ścigających się po ulicach i odpowiednio szybkie wspinanie się po gangsterskiej drabince.

Obraz

Undercover zabiera nas do miasta Tri-Bay. Jest to wielka, malownicza metropolia, składająca się z trzech położonych blisko siebie miasteczek, które łączy sieć długich jak tasiemiec autostrad. Budynki wyglądają okazale, znalazło się nawet miejsce na zlokalizowanie terenów podmiejskich, gdzie przyjdzie nam zakurzyć nieco swój wózek, a i zdarzy się nie raz, że dziwnym trafem najkrótsza droga będzie prowadziła przez rezydencję jednego z oligarchów naftowych. Niczego, więc nie brakuje - pod względem różnorodności producenci wywiązali się ze swojego zadania. Do tego warto dodać, iż objechanie całej metropolii nie zajmie nam kilkunastu sekund - nawet korzystając z najszybszego pojazdu w grze (osobiście uznałem za takiego Bugatti Veyrona) będziemy musieli poświęcić na to trochę czasu, bowiem tereny dostarczone graczowi są naprawdę rozległe. Nie zabrakło także różnego rodzaju skrótów, wyskoków, zakamarków itp. Podsumowując - nie ma się do czego przyczepić.

Obraz

Stój, bo strzelam!

W Undercoverze, tytule, który traktuje o pracy policjanta, nie mogło zabraknąć samej policji. Stróże prawa nigdy jednak nie okażą ci litości ze względu na piastowany przez ciebie urząd. Możecie się spodziewać szaleńczych pościgów zorganizowanych grup, które są w stanie na bieżąco generować blokady drogowe, z czasem uzupełniając je o element kolczatki mającej powstrzymać was od ucieczki. Nie zabrakło również śmigłowca badającego okolicę z wysoka i przekazującego informacje o twoim położeniu do kolegów jeżdżących w furach. Same policyjne radiowozy przypominają nieco pojazdy z Most Wanted. Podstawowy, klasyczny pojazd będzie nas ścigał na samym początku - jego wyglądu nie trzeba opisywać, bowiem nawet dziecko wie, o czym mowa. Po czasie w jego miejscu pojawi się Nissan GT-R: tu już zaczyna się robić ciekawie, bowiem samochód jest bardziej zwinny, szybszy, a i sami wciągacze donutów zdają się być bardziej spostrzegawczymi. Do gry dołącza jeszcze Porsche, oraz ciężkie SUVy, które o dziwo bez problemu wyciągają 360km/h. Trochę mnie to poirytowało, no ale cóż - to tylko EA.

Obraz

Nie zabrakło także zniszczalnych elementów otoczenia, które w świetny sposób uprzykrzą nieco życie psiarni. Co prawda brakuje trochę wielkiego, okrągłego pączka znanego z Most Wanted, ale za to mamy rusztowania, rury, czy budynek stacji paliw. Pościgi z policją są elementem kluczowym, bowiem dzięki nim możemy popychać do przodu fabułę gry. Producenci, co prawda zrezygnowali z fizycznej obecności KAMIENI MILOWYCH, jednak można wyczuć ich obecność w nieco zmienionej formie. Teraz widnieją one, jako zadania do wykonania: musimy w wyznaczonym czasie zgubić pościg danego poziomu; w określonym limicie czasowym trzeba zniszczyć pewną liczbę radiowozów i następnie zgubić pościg; mamy pewną założoną liczbę kosztów zniszczeń do wykonania i trzeba się zmieścić w wyznaczonym czasie. Ponadto doszedł także element kradzieży samochodów. Co jakiś czas otrzymujemy telefon od jednego ze znajomych z prośbą (żądaniem?) dostarczenia wyznaczonego samochodu do dziupli. Zazwyczaj w takich wyścigach (z czasem także) towarzyszy nam policja, bywa jednak też i tak, że ścigają nas bandziory gościa, któremu właśnie stuknęliśmy wózek. Na nudę i monotonię nie ma więc co narzekać.

Obraz

Złap mnie, jeśli potrafisz!

Samych klasycznych wyścigów w Undercoverze jest bardzo, bardzo dużo. Aby zaliczyć tryb kariery nie trzeba jednak wykonywać ich wszystkich, ale jedynie niezbędną liczbę, która zapewni nam odpowiednią liczbę punktów szacunku. Mamy klasyczne wyścigi z punktu X do punktu Y, wyścigi na określonym torze, gdzie musimy zaliczyć pewną liczbę okrążeń. Ciekawym, aczkolwiek znanym już rozwiązaniem, jest motyw wyprzedzania. Polega on na tym, że jako kierowca jadący z tyłu musisz dogonić osobę jadącą przed tobą, wyprzedzić ją, a następnie utrzymać się na prowadzeniu przez określony czas. Miasto wówczas stoi otworem i to gracz decyduje o trasie przejazdu. Najciekawszym i zarazem najświeższym elementem serii są jednak pościgi na autostradzie. Dwóch zawodników, zawrotna prędkość i bardzo natężony ruch uliczny. Bywa ciężko, a o efektownego dzwona i wygraną wcale nie tak łatwo, jak można by się tego było spodziewać. Całą sytuację może nieco ułatwić zwalnianie tempa akcji (identyczne jak w Most Wanted).

Obraz

Maszynownia

Cała esencja gier typu Need for Speed to jednak mimo wszystko samochody. Jeden z producentów gry zapewniał kiedyś, że każde auto zostanie stworzone tak, iż będzie ono miało 400 różnych elementów wpływających na sposób prowadzenia samochodu. Trzeba mu przyznać rację, choć nie do końca. Auta, owszem, różnie się prowadzą - jedne są szybsze, łatwiej przyspieszają, inne znowu są nieco wolniejsze i bardziej ospałe, ale za to pokonują zakręty z łatwością - jednak gra została bardzo uproszczona. W pewnym momencie wydawało mi się, że auta zachowują się tak, jakby jechały po niewidzialnych torach. Aby przekonać się, co mam na myśli polecam Wam wybrać na początku Lotusa i rozpędzić się porządnie, a następnie puścić gaz i spróbować zebrać ostry zakręt. Pojazd skręci momentalnie, tracąc jedynie nieco prędkości. Dla porównania po sesji w Undercovera odpaliłem sobie Most Wanted i wydawało mi się, że ta gra jest dla mnie za trudna. Nagle nie mogłem opanować samochodu, przegrywałem w każdym wyścigu i czułem się, jakbym został przez kogoś oszukany. Ja rozumiem, że Need for Speed to nie Gran Turismo, jednak producenci zbyt mocno poszli w stronę casuala. Dla sporej grupy osób może to zepsuć przyjemność z gry.

Need For Speed Undercover Car list

Samych samochodów jest bardzo dużo. W salonie znajdziemy ponad 50 aut podzielonych na trzy kategorie: europejskie, azjatyckie i amerykańskie. Mamy, więc Porsche, Lamborghini, BMW, Veyrona, Lexusy, Nissany, McLarena F1, Koenigsegga CCX, czy nawet Pagani Zondę F. Jest w czym przebierać i każdy fan motoryzacji znajdzie tutaj coś dla siebie. Modele zostały świetnie odwzorowane, a ich tuning wizualny, choć nieco ubogi, to i tak sprawia sporo radości.

Obraz

Grafika leży i kwiczy, a muzyczka gra

Wizualnie Uundercover prezentuje się nieźle, choć muszę przyznać, że producentom należą się ostre baty. Testowałem grę w wersji na Xboxa 360 i często bywało tak, że animacja strasznie zwalniała. Gdy akurat jechałem po piachu, spod kół wyrzucałem tumany kurzu, to samo robili moi przeciwnicy jadący tuż obok, a na dodatek ktoś jeszcze postanowił zrzucić na drogę 3 tony metalowych rur. Wówczas gra zdawała się zwalniać do 10 klatek na sekundę. Tak bardzo było to widoczne, że chwilami gubiłem się w całej sytuacji i gdy wszystko wracało do normalnego stanu rzeczy, to okazywało się, że jestem na końcu całej stawki. Muzyka w grze ma zadanie umilać i uprzyjemniać rozgrywkę i tak też jest w Undercoverze. Każdy znajdzie tutaj jakiś kawałek, który przypadnie mu najbardziej do gustu, choć ja wolałem wyciszyć muzykę, aby dogłębnie wczuć się w pomrukiwania samochodów. To dopiero niebiańska melodia!

Siódemka z wąsem

Gdy byłem na świeżo po zagraniu w Undercovera, w moich pierwszych wrażeniach wystawiłem grze ocenę 7+. Niestety, ale ostatecznie maksimum, co mogę tej odsłonie Need for Speeda zaoferować to 7 z dwoma minusami. Gdyby nie spadający momentami framerate, który w znacznym stopniu psuje wrażenia z zabawy, byłoby lepiej. Gdyby studio EA wymyśliło więcej ciekawych patentów, a SUVy pędzące z prędkością 360km/h zastąpiło mocno dopieszczonymi Gallardo, byłoby lepiej. Gdyby model jazdy był bardziej arcade, a nie tak bardzo casual, byłoby lepiej. Gdyby nowy NFS był lepszy, byłoby lepiej. Okazuje się jednak, że może nie być go wcale. Czy nie jest to dla Was wystarczający argument, aby sięgnąć po Undercovera? Dla mnie z pewnością tak.

Obraz
Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)