Termonuklearna wojna patentowa okiem realisty

Termonuklearna wojna patentowa okiem realisty

Termonuklearna wojna patentowa okiem realisty
Mariusz Kamiński
13.11.2012 12:29, aktualizacja: 13.01.2022 13:20

Wojna patentowa między producentami naszych ulubionych gadżetów wciąż przybiera na sile. Coraz częściej pojawiają się głosy wieszczące puste półki sklepowe i zakazy sprzedaży konkretnych urządzeń. Czy mają one jakiekolwiek oparcie w rzeczywistości? Od czego tak naprawdę zależy zwycięstwo w tej wojnie na wyniszczenie?

Wojna patentowa między producentami naszych ulubionych gadżetów wciąż przybiera na sile. Coraz częściej pojawiają się głosy wieszczące puste półki sklepowe i zakazy sprzedaży konkretnych urządzeń. Czy mają one jakiekolwiek oparcie w rzeczywistości? Od czego tak naprawdę zależy zwycięstwo w tej wojnie na wyniszczenie?

Wszystko zaczęło się do Steve'a Jobsa, który z wściekłością obwieścił, że Android jest praktycznie w całości systemem kradzionym. Przyrzekł też, że wyda ostatnie pieniądze, aby udowodnić złodziejstwo Google'owi, i rozpęta wojnę "termonuklearną" między dwoma gigantami.

Tą "marzenie" się spełniło, ale w zupełnie innej skali, niż chciał tego Jobs. Apple nie zaatakował bezpośrednio Google'a, ale zaczął podgryzać firmy produkujące sprzęt z Androidem, czepiając się niemalże wszystkich elementów urządzeń konkurencji. W efekcie Apple jest uwikłany w ponad 50 procesów w co najmniej 10 krajach. Wynik tego ambarasu jest słodko-gorzki. Wygrana i zasądzenie miliarda dolarów w USA przyćmione zostały prestiżowymi przegranymi w Korei Południowej, Japonii i Wielkiej Brytanii.

Oczywiście nie tylko Apple jest tu patentowym wichrzycielem. Samsung oraz Google także wystosowały odpowiednie powiadomienia o kradzieży własnych rozwiązań (szczególnie pomocne okazały się nowo zakupione patenty Motoroli) i toczą własne batalie sądowe.

Co gorsza, tego mechanizmu nie da się już zatrzymać, na pewno nie w ciągu najbliższych lat. Procesy będą się toczyć i będą dotyczyć także przyszłych urządzeń. Dlaczego tak jest i tak będzie?

Ogólnikowość wrogiem rozsądku

Na początek osobista refleksja. Nie dziwi mnie absolutnie postawa tych firm. Jednocześnie nie stawiam się po żadnej ze stron tej barykady, bo zupełnie nie o "słuszność zarzutów" tutaj chodzi. Zarzuty są jedynie efektem bardzo niebezpiecznego zjawiska, które zaszło dużo wcześniej i którego przyczyna leży zupełnie poza wpływem walczących podmiotów.

Zanim przedstawię konkretne wyjaśnienie, przytoczę najbardziej wyrazisty przykład wspomnianego wcześniej efektu. Wygrana 24 sierpnia 2012 r. przez Apple'a sprawa na terenie USA dotyczyła 7 patentów (3 patenty użyteczności i 4 patenty wyglądu). W tej samej sprawie Samsung wystosował kontroskarżenie, którego głównym dowodem rzeczowym był patent 504889, dotyczący wyglądu urządzenia multimedialnego. Patent ten zawiera jedno ogólne zdanie opisujące design prostopadłościanu z zaokrąglonymi rogami.

Obraz

Czego to dowodzi? Otóż amerykański system patentowy zezwala na patentowanie rozwiązań o bardzo dużym stopniu ogólności opisu. Wymyśliłeś urządzenie w kształcie trójkąta? Możesz je opatentować, co w efekcie da ci wyłączność na używanie tej figury geometrycznej w opisanym zastosowaniu. Co więcej, możesz opatentować rozwiązanie już istniejące i żądać rekompensat za jego "bezprawne" używanie. Za co tak naprawdę firmie Apple przyznano miliard dolarów odszkodowania? Między innymi za zaokrąglone rogi i zwężające się krawędzie (US D593087) oraz ikony na ekranie (US D604305).

Chyba nie muszę nikomu tłumaczyć, że urządzeń z zaokrąglonymi rogami i zwężającymi się krawędziami jest i było na świecie multum. Ikony na ekranie (w schemacie siatki) były znane i stosowane kilkanaście lat przed iPhone'ami i iPadami.

Tak skonstruowane prawo patentowe daje olbrzymie pole do interpretacji, co bardzo źle świadczy o jego jakości. Nie może dziwić sytuacja, gdy jeden sąd stwierdza, że Samsung "świadomie ukradł" rozwiązania Apple'a, a drugi uwalnia giganta od wszystkich zarzutów. Z drugiej strony, paradoksalnie, obrona przed zarzutami z takimi "dowodami rzeczowymi" może być równie prosta jak ich wytoczenie. Wystarczy wcześniejsza drobna modyfikacja zapisu patentowego (milimetr tu, centymetr tam...), by wprowadzić chaos interpretacyjny i w pewnym stopniu zabezpieczyć się przed przyszłymi pozwami.

Przy czym nie jest to obrona przed potencjalnym wrogiem komercyjnym, ale przed fatalnym prawem, zezwalającym na "posiadanie figur geometrycznych" i zawłaszczanie już istniejących rozwiązań.

Absurd goni absurd

Innym przykładem funkcjonowania idiotycznego prawa patentowego jest orzeczenie sądu brytyjskiego. Sędzia stwierdził, że tablet Galaxy nie jest tak "cool", by można było go pomylić z iPadem (!).

Z kolei niemiecki sąd zakazał sprzedaży Galaxy Tab 10.1, bo sędzia Johanna Brueckner-Hoffmann orzekła, że odniosła "silne wrażenie podobieństwa" pomiędzy Galaxy a iPadem.

Skuteczne rozwiązanie problemu patentów?

Po pierwsze, skrócić czas obowiązywania patentu. Długie czasy poważnie blokują postęp technologiczny, nakładając absurdalne bariery na producentów bojących się zrobić np. prostokątne urządzenie.

Po drugie, ZNACZNIE zaostrzyć kryteria przyznawania patentów. 90% patentów będących przedmiotem procesów między Apple'em a Samsungiem to bezwartościowa makulatura, operująca niebywałym stopniem ogólności i zdawkowości.

Po trzecie, wszelkie sprawy o złamanie patentów powinny toczyć się przed sądem zajmującym się prawem patentowym, a nie przed pozbawioną wiedzy ławą przysięgłych czy sędzią, który "ma silne poczucie podobieństwa" między dwoma produktami.

Po czwarte, należy bezwzględnie uniemożliwić przyznawanie patentów na rozwiązania już istniejące, czy to opatentowane, czy nie. (Popatrzcie na zdjęcie poniżej. Tablet HP, i to z zaokrąglonymi rogami).

Zdaję sobie sprawę, że tego typu rozwiązania nie uleczą chorego systemu od zaraz, ale kierunek zmian wydaje się być moim zdaniem słuszny. Czy w międzyczasie grożą nam puste półki w sklepach? Wszystko zależy od postawy sędziów i ławników wobec patentowego piekła, jakie zgotowali im ustawodawcy. Przestrzeganie prawa co do litery niemalże gwarantuje wycofanie kilku produktów ze sklepów, choćby tylko dlatego, że mają zaokrąglone rogi.

Obraz
Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)