Duchy straszą prezydentów! 7 tajemniczych zjaw, które błąkają się po Białym Domu

Ten artykuł ma 3 strony:
Brytyjski żołnierz i przeklinający prezydent
Uprzejmy pan Burns
Pan Burns jest niczym James Bond – lubi wypowiadać swoje nazwisko (choć niestety nie dodaje do niego imienia). Wciąż nie wiadomo na 100%, kim on w zasadzie jest. Udało mu się zaskoczyć m.in. kamerdynera prezydenta Franklina D. Roosevelta, który usłyszał, że ktoś go woła. Kiedy się odwrócił, żeby zobaczyć kto to, tajemniczy głos powiedział: "Jestem pan Burns". Dokładnie to samo zdarzyło się za Trumana.
Kim jest pan Burns? Najbardziej prawdopodobna (jeśli to w tym przypadku dobre określenie) hipoteza jest taka, że to David Burns, obywatel, który musiał oddać rodzącemu się państwu amerykańskiemu swoją ziemię pod budowę Białego Domu. Czyżby po ponad 200 latach wciąż miał pretensje?
Zobacz również: Wideorecenzja: Lenovo IdeaPad U300
Strażniczka Ogrodu Różanego
Małżonka prezydenta Wilsona, Ellen, chciała wprowadzić zmiany w otoczeniu i zastąpić czymś innym róże z Ogrodu Różanego. Planu nie udało się zrealizować, bo kiedy ogrodnicy wzięli się do ich wykopywania, do akcji ruszył duch Dolley Madison, żony prezydenta Madisona.
Pani Madison po śmierci lubi sobie popatrzeć na swoje ukochane kwiaty, dokładnie tak jak za życia. To właśnie ona zasadziła pierwsze róże pod Białym Domem – i zdaje się, że zostaną one w tym miejscu już na zawsze.
Wyjątkowo zawzięty brytyjski żołnierz
W Białym Domu straszą nie tylko Amerykanie. W budynku, w którym kładzie się do snu prezydent USA, błąka się duch brytyjskiego żołnierza. Zginął on w tym miejscu podczas wojny 1812 roku, kiedy to Brytyjczycy próbowali puścić z dymem prezydencką siedzibę.
Dziś wyspiarze nie chcą już spalić Ameryki, bo gdzie indziej mogliby tak łatwo podrywać dziewczyny na swój akcent? Ale wojak sprzed 200 lat nie zapomniał, po co tam przybył. Można go spotkać wędrującego z pochodnią w ręku. Ba, w 1953 pewna para odwiedzająca państwa Eisenhowerów uciekła z Białego Domu w popłochu, przekonana, że duch żołnierza próbował podpalić łóżko, w którym spali.
Prezydent Jackson wciąż przeklina
Andrew Jackson, generał, który został prezydentem, słynął z zamiłowania do języka, jakiego w świecie polityki używać nie uchodzi (a przynajmniej nie oficjalnie). Historia głosi, że podczas pogrzebu prezydenta jego papuga sypała takimi wulgaryzmami, iż trzeba ją było stamtąd zabrać. Sama oczywiście się tego nie nauczyła.
Jeśli więc przybysz usłyszy w Białym Domu soczyste przekleństwo, pochodzące nie wiadomo skąd, może mieć niemal 100-procentową pewność, że nawiedził go duch zmarłego Andrew Jacksona (taka przyjemność spotkała m.in. małżonkę Lincolna). Łóżko z baldachimem, w którym sypiał, wciąż jest używane w jednej z sypialni, więc zjawa czuje się swobodnie. Tak przynajmniej twierdzą ci, którzy mieli wątpliwą przyjemność w tej sypialni przebywać.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze