15 powodów, dla których warto zagrać w Assassin's Creed III


To jedna z najbardziej oczekiwanych gier końca roku, a dla fanów zręcznościówek być może nawet największa premiera ze wszystkich. Wreszcie, po miesiącach oczekiwania, Assassin's Creed III trafił do sklepów. I choć ma kilka wad, ma też co najmniej 15 bardzo dużych zalet. To one sprawiły, że według mnie trzeba po niego sięgnąć.
1. Dowiesz się, czy nastąpi koniec świata
Według przepowiedni Majów 21 grudnia 2012 przestaniemy istnieć. Desmond Miles, bohater gry, w poprzednich częściach próbował rozgryźć tę zagadkę i, jeśli będzie taka możliwość, nie dopuścić do ostatecznej zagłady. W trzeciej części w końcu dotknie sedna sprawy. Uda mu się? Intuicja podpowiada, że tak, ale zdarzały się już gry bez happy endu, a i bardzo wiele takich, w których całą planetę spotykał bardzo smutny los. Ja już znam odpowiedź, ale oczywiście jej nie zdradzę. Przekonaj się sam.
Zobacz również: Tomek Kreczmar - Zrządzenia zrzędzy: Cała prawda o piractwie
2. Poczujesz się jak skrytobójca
Podstawa rozgrywki od pierwszej części jest taka sama, ale od tego czasu nie tylko gra nieprawdopodobnie się rozrosła. W wielu aspektach została dopieszczona. I naprawdę gracz może poczuć się jak osiemnastowieczny hitman. Skradanie oraz taktyczne tropienie ofiar, poprzedzone śledztwem i zdobywaniem informacji, wciągają na długie godziny. Co ważne, zwiększono liczbę technik zabijania z ukrycia.
3. Zobaczysz historię z bliska
Pisaliśmy już na Gadżetomanii o tym, że seria lubi poflirtować z historią, i zapowiadaliśmy, jakie miejsca i znane postaci pojawią się w Assassin's Creed III. Ale ostateczny efekt i tak przerósł moje oczekiwania. Historia rozciągnięta jest w czasie, Connor obserwuje narastające napięcia, a w końcu i samą wojnę o niepodległość Stanów. Bierze udział w słynnym proteście politycznym zwanym herbatką bostońską (ba, gracz może nawet własnoręcznie wywalić kilka skrzynek!) czy bitwie o Bunker Hill. Zaniemówiłem jednak, gdy okazało się, że mogę na własne oczy zobaczyć, jak podpisywana jest Deklaracja niepodległości.
Wiedziałem wcześniej, że w grze pojawi się Benjamin Franklin, ale nie miałem pojęcia, że zbieranie pogubionych przez niego kartek będzie jedną z misji pobocznych. Jeśli ktoś choć trochę interesuje się historią, będzie zachwycony (choć oczywiście trzeba pamiętać, że tradycyjnie dla serii twórcy dorzucają też co nieco od siebie, więc nie podchodźcie do wszystkiego bezrefleksyjnie). Co ważne, oszczędzono nam patosu, który wylewa się z wielu filmów i gier zahaczających o wydarzenia historyczne, zwłaszcza dotyczących Stanów Zjednoczonych.
4. Wszyscy mają głos
Cóż, nie da się nie zauważyć, że od początku seria przedstawia asasynów jako tych dobrych, a templariuszy jako tych złych. I choć nie można powiedzieć, żeby to się bardzo zmieniło, to w tej części dano templariuszom więcej okazji, by wytłumaczyli swoje motywacje… Dobrze w końcu poznać zdanie drugiej strony.
5. Gra wygląda rewelacyjnie
Silnik Anvil, na którym działają kolejne części gry (ale nie tylko, bo także inne, na przykład sportówka Shaun White Snowboarding), robi coraz większe wrażenie. Wiele miejsc możemy podziwiać w różnych warunkach pogodowych – w trakcie śnieżycy prezentują się naprawdę rewelacyjnie. A widoki w czasie bitew morskich zapierają dech w piersiach. To, że to najładniejsza odsłona Assassin’s Creed, jest raczej oczywiste. Ale przy okazji jest to też jedna z najlepiej wyglądających gier na konsole obecnej generacji.
6. Connor jest najfajniejszym asasynem
Po pierwsze: ma najbardziej pokręcone imię w historii współczesnych gier. Naprawdę nazywa się bowiem Ratohnhake:ton. Należy do plemienia Mohawków i jest Metysem, narodził się z miłości rdzennej Amerykanki i brytyjskiego żołnierza. Ale imię Connor trochę łatwiej zapamiętać — wybrał sobie taką ksywę, by ludzie nie połamali sobie języka i nie nadwyrężyli żuchwoczaszki.
I choć uwielbiałem Altaira (Assassin's Creed I), który pokazał mi, jak wspinać się na piękne budynki dwunastowiecznej Ziemi Świętej, choć nigdy nie zapomnę Ezio (Assassin's Creed II i dodatki), którego życie prześledziłem niemal w całości, to właśnie Connor jest od teraz moim ulubionym asasynem. Może to przez ten tomahawk, może przez świetne przedstawienie jego relacji uczeń-mistrz z niejakim Achillesem, może przez szaleństwo, które ma w oczach… W każdym razie: trudno gościa nie polubić.
7. Bohaterów jest więcej
Ach tak. Connor i Desmond nie są jedynymi osobami, w które się wcielamy. Całkiem duży, bo kilkugodzinny (!) fragment dostaje inna, baaardzo ciekawa postać. Nie będę psuć niespodzianki, ale to świetny patent, a sekwencja w pewnej operze jest naprawdę trudna do zapomnienia.

Jeszcze kilka lat temu fanom gier wideo takie pojęcia, jak free2play, cyfrowa dystrybucja, crowdfunding, cloud gaming czy nawet tablet, były obce lub niemal obce. Dziś wiele osób widzi w nich przyszłość elektronicznej rozrywki. O tym, jak zmieniają się gry i czy czeka nas cyfrowa rewolucja, rozmawiamy z Yves’em Guillemotem, CEO Ubisoftu – jednego z największych wydawców gier na świecie.
8. Imponujące bitwy morskie
To nowy element w serii, ale naprawdę dobrze zrealizowany. Sterowanie jest raczej zręcznościowe (choć trzeba zwracać uwagę na przykład na wiatr czy pamiętać o zwijaniu żagli) i nie męczy, a strzelanie z działek jest naprawdę sycące. Zwłaszcza gdy trafimy w skład prochu przeciwnika. Poza tym statek można rozbudowywać i ulepszać. Montujemy więc fajniejsze działa (koniecznie!) i bardziej wypasiony ster (no, też się przyda) czy kadłub. Co ciekawe, morska część gry powstała w całości… w Singapurze, gdzie Ubisoft ma jedną ze swoich licznych filii.
9. Przemyślana fabuła
Czeka kilka zwrotów akcji i postaci, które naprawdę mają charakter. A wbudowana w grę miniencyklopedia naprawdę nie pozwala się pogubić.
10. Bieganie po drzewach wciąga jak… bieganie po bagnach
Seria zawsze kojarzyła się z miastami i wysokimi budynkami, na które można się wspinać, więc gdy zapowiedziano, że duża część rozegra się w lesie, byłem sceptycznie nastawiony. Łażenie po drzewach to jednak trochę inna liga niż zdobywanie zbudowanej w stylu bizantyjskim bazyliki św. Marka. Okazało się, że moje obawy się nie potwierdziły. Po pierwsze, trochę włażenia na budynki i tak udało się przemycić (choć mniej niż ostatnio). A po drugie, bieganie w lesie nie tylko dobrze zrealizowano, ale wniosło ono do serii powiew świeżości.
Dzikie zwierzęta to zupełnie inni przeciwnicy niż znani dotychczas strażnicy, a pomykanie po drzewach nad zaśnieżonymi terenami, gdy złapie się już odpowiedni flow, daje dużą radochę. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka widać, że Matka Natura była tak miła i poustawiała je idealnie w taki sposób, by dało się przeskakiwać z jednego na drugie. Co ważne, uproszczono swobodny bieg, nie trzeba już trzymać przycisku skoku. To bardzo pomaga.
11. Poczujesz się jak łowca
OK, może obrońcy praw zwierząt nie będą zachwyceni tym, co za chwilę napiszę, ale przyrzekam, że nigdy nie skrzywdziłem żadnego niewirtualnego zwierzaka. Dzięki wprowadzeniu lasu poza ludzkimi przeciwnikami mamy masę mniejszych i większych okazów — od szopów i lisów począwszy, na agresywnych wilkach czy wielkich łosiach skończywszy. Po raz pierwszy w serii dostajemy do dyspozycji takie narzędzia jak sidła chociażby, więc twórcy podeszli do sprawy poważnie i pozwolili poczuć się jak na polowaniu. A złapane zwierzaki można oskórować i na przykład zachować sobie kły.
12. Zajęć jest MNÓSTWO
Polowanie to tylko jedna z dziesiątków czynności, którymi można się zająć poza głównym wątkiem. Jeśli należysz do ludzi, którzy nie chcą skończyć gry jak najszybciej i brać się do kolejnej, tylko lubisz godzinami wyciskać z niej wszystkie soki, zwiedzać zakamarki i zbierać bonusy, trzeci Assassin's Creed da ci zajęcie na dziesiątki godzin.

Co Assassin’s Creed III ma wspólnego z polską armią króla Stanisława Augusta? Który prezydent Stanów Zjednoczonych wszedł w posiadanie Rajskiego Jabłka, artefaktu pozostawionego przez Pierwszą Cywilizację? Jak wyglądałby świat, gdyby Jerzy Waszyngton okazał się tyranem? Przy okazji przedstawiania słynnych postaci historycznych, które pojawią się w najnowszej grze Ubisoftu, spróbuję odpowiedzieć na te frapujące pytania. Dowiecie się też, który znany […]
13. Zbudujesz własne imperium
Z tych zabaw dodatkowych na szczególną uwagę zasługuje jedna — budowa małego imperium. Jak to, w grze akcji? Tak. Tego rodzaju zabawy pojawiały się już w serii i dobrze, że są wciąż pieszczone i zmieniane. Osobiście nie jestem wielkim fanem gier strategicznych, ale tu wszystko jest tak przystępnie podane i zrealizowane z pomysłem, że nie mogłem się oderwać. Jak to dokładnie działa? Mistrz Connora, Achilles, ma posiadłość. Podejmując się misji pomagania ludziom, sprawiamy, że wprowadzają się w okolicy. Po co? Każdy z nich czymś się zajmuje.
Pojawiają się więc farmerzy, którzy dostarczają pożywienie, górnicy wydobywający surowce czy choćby drwale. Z czasem rzemieślnicy zaczynają wyrabiać masę rzeczy: od narzędzi począwszy, na ubraniach skończywszy. Te wysyłamy potem wozem do sklepów. Niezłe, naprawdę niezłe. A jak chcemy, możemy też zarządzać gildią asasynów i wysyłać podwładnych na misje… Sporo zabawy jak na zręcznościówkę, prawda?
14. Powalczysz jak Batman i Scorpion
Nowy system walki wzorowany jest na tym z gry Batman: Arkham City, a jedna z zabawek przypomina słynne sznurowadło Scorpiona z serii Mortal Kombat. To taka linka zakończona ostrzem, którą można przyciągnąć do siebie wroga. Świetnie sprawdza się w akcji.
15. Przebieranki w multi
Aż 100 różnych kostiumów czeka na każdego bohatera trybów wieloosobowych. Jeśli nie interesują cię wszystkie wymienione wyżej rzeczy, może przynajmniej chcesz się polansować przed znajomymi najlepszymi ciuchami?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze