„Allegro wypowiada wojnę Google'owi”. A może chciałoby wypowiedzieć, ale nie może?

„Allegro wypowiada wojnę Google'owi”. A może chciałoby wypowiedzieć, ale nie może?

Kto więcej straci na tym konflikcie?
Kto więcej straci na tym konflikcie?
Łukasz Michalik
23.10.2012 16:34, aktualizacja: 10.03.2022 12:48

Relacje niektórych firm z Google'em przypominają zawiedzioną miłość. Gdy nieporadne zaloty zostały odrzucone, w miejscu dawnego uczucia pojawiła się jedynie chęć odwetu. Tylko czy Google ma jakikolwiek powód, by się tym przejmować?

Relacje niektórych firm z Google'em przypominają zawiedzioną miłość. Gdy nieporadne zaloty zostały odrzucone, w miejscu dawnego uczucia pojawiła się jedynie chęć odwetu. Tylko czy Google ma jakikolwiek powód, by się tym przejmować?

Gazeta.pl opublikowała niedawno artykuł pod alarmującym, choć pozbawionym sensu tytułem „Allegro wypowiada wojnę Google'owi”. Sugeruje on, że w szranki stanęli co najmniej równoważni gracze. Nic mi jednak nie wiadomo, by na wieść o wojnie w Mountain View zabiły dzwony, a migające czerwone światło zawtórowało wyjącym na alarm syrenom.

Prawdopodobnie stało się tak dlatego, że ogłoszona przez Allegro deklaracja wojny raczej nikogo tam nie obeszła. Aż chciałoby się powtórzyć za mistrzem Fredrą: „znaj proporcję, mocium panie”, jednak zamiast pastwić się nad tytułem, lepiej zastanowić się, co takiego sprowokowało Allegro do wstąpienia na wojenną ścieżkę.

O tym, jak w mniej lub bardziej sensowny sposób wywindować stronę w wynikach wyszukiwania, napisano już setki książek, przeprowadzono tysiące prezentacji i wydano miliony w dowolnych walutach. Do czego to doprowadziło, wie każdy, kto wpisując różne frazy do wyszukiwarki, otrzymywał listę bezwartościowych stron, które albo nie miały wiele wspólnego z tematem, albo powstały wyłącznie w celu nakarmienia Googlebota.

Google zaczął dość intensywnie walczyć z takimi praktykami, a kolejnym modyfikacjom algorytmu towarzyszyła również czarna lista, na której firma umieszczała serwisy oskarżone o sztuczne zawyżanie swojej pozycji w rankingu wyszukiwarki.

O tym, co znalezienie się na takiej liście oznacza dla serwisu, przekonały się m.in. polskie porównywarki cen, które po interwencji Google’a straciły znaczną część użytkowników. W maju tego roku podobne sankcje spotkały m.in. Bank Millenium i Playa, na czarnej liście znalazł się również należący do Allegro serwis Tablica.pl.

FairSearch.org - kto wspiera tę inicjatywę?
FairSearch.org - kto wspiera tę inicjatywę?

Skłoniło to Grupę Allegro do przystąpienia do koalicji FairSearch.org, do której należą również m.in. Microsoft, Oracle, Twenga i Nokia. Jak przystało na tego typu inicjatywę, FairSearch.org działa pod bardzo górnolotnymi hasłami o wolności, innowacyjności i wyborze, co po odrzuceniu nowomowy PR-owskiej można streścić do krótkiego „lobbujemy, aby osłabić Google’a”.

Nie powinno to dziwić – Google, rozszerzając swoją działalność, coraz częściej wkracza w rynkowe nisze, zagrażając firmom, które uczyniły sobie z nich źródło stabilnego dochodu. Przykładem mogą być nowości z 2012 roku, jak porównywarka produktów finansowych, oferty w wynikach wyszukiwania czy przymiarki Google’a do wejścia na rynek rezerwacji. Jak stwierdził CEO grupy Allegro, Hein Pretorius:

Jesteśmy zdania, że poprzez modyfikację algorytmu wyszukiwania Google bezpodstawnie dyskryminuje serwis Tablica.pl. Jesteśmy zaniepokojeni sposobem, w jaki Google wykorzystuje swoją pozycję dominującą i podejmuje arbitralne działania wobec Tablicy, bez ponoszenia za nie jakiejkolwiek odpowiedzialności i bez przestrzegania zasady jawności postępowania.

Oświadczenie to wydało mi się wyjątkowo zabawne. Jeśli zamiast Google wpiszemy w nim Allegro, a w miejsce Tablicy umieścimy indywidualnych użytkowników Allegro, nadal będzie miało sens, choć czarnym charakterem będzie rzekomy pokrzywdzony. Krótko mówiąc, przyganiał kocioł garnkowi albo moralność Kalego w pełnej krasie.

Praktyki Google’a budzą sprzeciw nie tylko firm, ale również całych państw – niedawno zabawną krytykę firmy wygłosiła francuska minister kultury, Aurélie Filippetti, która stwierdziła:

Nie rozmawia się z demokratycznie wybranym rządem za pomocą pogróżek.
Aurélie Filippetti - nowy wróg Google'a? (Fot. Parismatch.com)
Aurélie Filippetti - nowy wróg Google'a? (Fot. Parismatch.com)

Tłem konfliktu jest żądanie francuskich wydawców prasy (wspominała o nim kilka dni temu Marta), domagających się, by Google płacił im za wyświetlanie linków do ich serwisów. Google porównał to do płacenia przez taksówkarza restauracji za przywiezienie klienta i zagroził, że jeśli Francja wprowadzi takie opłaty, to wyszukiwarka przestanie w ogóle wyświetlać linki prowadzące do francuskich mediów.

Nie chcę w tym miejscu bronić Google’a. Sam mam do tej firmy wiele różnych zastrzeżeń, ale większość oskarżeń pod jego adresem sprowadza się do dość osobliwego założenia. Krytycy Google’a wydają się zakładać, że ta firma ma jakąś misję i obowiązek linkowania np. do francuskich mediów czy do serwisu Tablica.

Przypuszczam, że dla większości internautów kondycja i dochody francuskich wydawców prasy mają podobne znaczenie jak dla mnie, czyli żadne, podobnie jak dostępność linków do Tablicy w wynikach Google’a (choć, przyznaję, zdarzało mi się korzystać z tego serwisu). Sądzę, że sedno problemu tkwi zupełnie gdzie indziej.

Jest nim obraz świata, jaki dostajemy, korzystając z dominującej na rynku wyszukiwarki. Google może dowolnie go kształtować, wycinając z niego fragmenty rzeczywistości i nachalnie promując inne, jak np. treści z Google+. Z pewnością jest to zagrożenie, jednak nie uderzałbym w tej kwestii w wysokie tony – jakość wyszukiwania jest przecież fundamentem, na którym zbudowano całą potęgę Google’a.

Strażnikiem obiektywizmu są w tym przypadku nie prawne regulacje czy organizacje w stylu FairSearch.org, ale wolny rynek, konkurencja i przede wszystkim użytkownicy. Jeśli nadmiernie modyfikowane przez Google'a wyniki wyszukiwania (zobaczcie, jak przez lata zmieniała się usługa Google Search) przestaną odpowiadać ich potrzebom, to w poszukiwaniu informacji przerzucą się na inne, konkurencyjne rozwiązania. Obiektywizm i rzetelność po prostu się opłacają.

Źródło: Gazeta.pl

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)