Wszyscy jesteśmy naiwniakami

Wszyscy jesteśmy naiwniakami

Wszyscy jesteśmy naiwniakami
Olga Drenda
09.01.2014 11:17, aktualizacja: 09.01.2014 11:50

Obejrzałam film dokumentalny z 1995 roku, „Synthetic Pleasures”. Czego tu nie ma: modyfikacje ciała, wirtualne światy, Internet jako kraina nieograniczonej wolności (zwłaszcza erotycznej). Zrobiło mi się smutno. Straszne były z nas naiwniaki.

Dziewiętnaście lat temu wierzyliśmy w przyszłość. Może trochę nas przerażała, może trochę martwiło nas, że wszystko będzie syntetyczne, a świat mogą opanować cyborgi, ale na dłuższą metę nadchodzące wielkimi krokami nowe stulecie prezentowało się obiecująco. Tak przynajmniej wynika z filmu dokumentalnego Iary Lee „Synthetic Pleasures” z roku 1995. To wycieczka po nowym, lepszym świecie technologii. Odwiedzamy parki rozrywki w Japonii, w których symuluje się naturę w bezpiecznych, kontrolowanych warunkach, poznajemy entuzjastów modyfikacji ciała i tzw. smart drugs, czyli substancji poprawiających funkcjonowanie mózgu.

Niektóre wątki poruszane w filmie wyglądają dzisiaj zupełnie znajomo i normalnie. Internet nie jest już „światem równoległym”, ale narzędziem, z którego korzystamy na co dzień – i to niekoniecznie po to, żeby poszerzyć horyzonty (od czasu słynnego „Wiecznego września” 1993 roku, kiedy Usenet został udostępniony zwyczajnym konsumentom, niekoniecznie obeznanym z komputerami, Internet stawał się coraz bardziej rozrywkowym medium).

Obraz

Trudno się nie uśmiechnąć, kiedy dwóch nerdów z San Francisco opowiada o tym, jak niesamowicie jest mieszkać w „chacie maniaków komputerowych”, tzn. domu, w którym każdy stawia na stole własny komputer podłączony do sieci – tak w końcu wyglądają dzisiaj nasze domy. Cyberseks, któremu oczywiście poświęcono w filmie sporo miejsca, też oferuje entuzjastom wiele, od starych dobrych czatów po interaktywnych partnerów 3D.

Ale jednocześnie bardzo wiele się zmieniło. Co się stało z naszymi marzeniami? Chyba wszyscy wiemy: nadszedł krach bańki dotcomowej, ataki z 11 września, a późniejszy zachwyt nad swobodą wypowiedzi Web 2.0 ustąpił ostrożności, gdy uświadomiliśmy sobie, że pluskamy się w tej wolności pod okiem Wielkiego Brata, a nasze dane są na sprzedaż. Z nowymi technologiami przyszły nowe kłopoty. Gdy masowo uzbroiliśmy się w komórki, a później smartfony, okazało się, że możliwość ciągłego bycia w kontakcie może być uciążliwą smyczą. Teraz mamy pracę, która nigdy się nie kończy (bo zawsze można odebrać jeszcze jednego maila po godzinach), czas, nad którym nie panujemy (i nauczyliśmy się nowego słowa: prokrastynacja), a oprócz znajomych trolli i stalkerów.

Jaron Lanier, jeden z pionierskich twórców rzeczywistości wirtualnej, który w filmie jest pełen optymizmu, dzisiaj należy do sceptyków i krytykuje Internet (zwłaszcza narzędzia Web 2.0) za to, że z demokracji zmieniły się we władzę ogłupiałego tłumu. Guru epoki hippisowskiej Timothy Leary, który w sędziwym wieku zachwycał się rewolucyjnymi możliwościami Internetu, nie dożył epoki, w której sieć zmieniła się w wielką przestrzeń reklamową.

Na początku dokumentu padają znamienne słowa o tym, że człowiek różni się od innych istot tym, że wciąż jest niezadowolony ze swojego położenia, niedobrze czuje się w „naturze”, wierci się i kręci, i szuka sposobów, jak coś ulepszyć i naprawić. Dlatego wymyśla nowe rozwiązania technologiczne, które pozwolą mu przekroczyć własne ograniczenia. Dzisiaj takie optymistyczne myślenie uchodzi pewnie za naiwne, skoro triumfy święci socjobiologia i tłumaczenie swoich zachowań, zwłaszcza tych mniej przyzwoitych tym, że tak podobno robili jaskiniowcy. Bohaterowie filmu Lee, którzy z radością wcinają „smart drugs”, mogliby się zdziwić, dowiadując się, że dzisiaj substancje, które zażywali po to, żeby stać się „doskonalszym człowiekiem” (cokolwiek to miałoby znaczyć), dzisiaj łykają garściami uczniowie po to, żeby sprawniej biec w wyścigu szczurów.

Smutne to konkluzje, oczywiście. Ale film obejrzeć warto. Chociażby po to, żeby przypomnieć sobie, że kiedyś mieliśmy przyszłość i jakieś nadzieje.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)