GRRRecenzja: Space Siege

GRRRecenzja: Space Siege

GRRRecenzja: Space Siege
Mateusz Gajewski
12.10.2008 16:44

Z reguły nie grywam w gry, które traktują o podboju kosmosu i jego ewentualnej ekspansji. Taką mam zasadę i moje własne widzimisię. Jak się jednak okazało regułę tę musiałem nieco nagiąć gdy na rynku pojawiło się Mass Effect. Gra zmiotła mnie totalnie, nawet do tego stopnia, że po ukończeniu głównego wątku zacząłem szpilać dalej, aby stworzyć potężną postać. Mniejsza z tym.

W każdym bądź razie okazało się, że to nie jedyny przypadek, kiedy swój dekalog grania musiałem rzucić w kąt i zapomnieć o nim totalnie. Okazało się, że następny cios miał przyjść niebawem po doświadczeniu z ME. Było nim Space Siege.

Z reguły nie grywam w gry, które traktują o podboju kosmosu i jego ewentualnej ekspansji. Taką mam zasadę i moje własne widzimisię. Jak się jednak okazało regułę tę musiałem nieco nagiąć gdy na rynku pojawiło się Mass Effect. Gra zmiotła mnie totalnie, nawet do tego stopnia, że po ukończeniu głównego wątku zacząłem szpilać dalej, aby stworzyć potężną postać. Mniejsza z tym.

W każdym bądź razie okazało się, że to nie jedyny przypadek, kiedy swój dekalog grania musiałem rzucić w kąt i zapomnieć o nim totalnie. Okazało się, że następny cios miał przyjść niebawem po doświadczeniu z ME. Było nim Space Siege.

Obraz

Zapytacie pewnie, czemu zdecydowałem się zagrać w tę grę, skoro nie jestem kosmicznym kowbojem? Powód był prosty. Kilka lat temu z pianą na ustach zagrywałem się w Dungeon Siege, a później w drugą część gry (już nie z takim dużym zapałem). Gdy obok tytułu zobaczyłem nazwisko Chrisa Taylora, człowieka, który maczał palce m.in. we wspomnianym Dungeon Siege, oraz Falloucie, to uznałem, że tytuł ten łyknę bez zająknięcia. Czy Gas Powered Games stanęło na wysokości zadania i dostarczyło nam produkt ze świetną grafiką, ciekawą fabułą i intrygującymi efektami dźwiękowymi? - cóż, w pewnym sensie tak. Zacznijmy może jednak od początku.

Seth Walker? - Hmm, a sądziłem, że przyślą Chucka Norrisa.

Wypadałoby zacząć od tego, że cała akcja gry toczy się w kosmosie. Ziemia została podbita przez złych Keraków, a my nie mając innego wyboru błąkamy się po galaktyce na pokładzie ogromnego statku o wdzięcznej nazwie Armstrong. Co ciekawe na statku nie jesteśmy sami. Podczas naszej ucieczki z planety Ziemi Kerakanie zdążyli wystrzelić w naszą stronę kapsułę pełną najgorszych mord znanych w całym wszechświecie. Uczepili się więc naszego Armstronga jak przysłowiowy rzep psiego ogona i dzięki temu (a może przez to?) możemy spotkać alienów w każdym zakamarku statku.

Obraz

Jako gracz dołączasz do całej akcji w momencie, gdy trwa właśnie główne starcie na Armstrongu i źli kosmici chcą uszkodzić silniki napędzające całą kupę metalu, aby uniemożliwić ludzkości ucieczkę. Dzięki sztucznej inteligencji (system sterujący statkiem zwany po prostu PILOTem) grube ryby zdążyły się połapać, o co chodzi, w porę zaczynając bronić maszynowni. Tutaj do akcji wkracza gracz. Przybiera on postać Setha Walkera, który pełni funkcję inżyniera bojowego, a jego zadaniem (jak to zwykle w grach tego typu bywa) jest ochrona losu ludności całego (wszech)świata.

W samej fabule aż kipi od elementów science-fiction, jednak moim zdaniem ich potencjał nie został właściwie wykorzystany. Zasadniczo każdy poradnik do tej gry można by streścić w jednym zdaniu: podążaj za wykrzyknikami na mapie i strzelaj do wszystkiego, co się rusza i jednocześnie jest podświetlone na czerwono (mowa tutaj również o wszelkiego rodzaju beczkach z paliwem i pojemnikach pod ciśnieniem - ich psucie jest na tyle opłacalne, że często wybuchając niszczą jakiś element otoczenia, w zamian za co otrzymujemy części naprawcze).

Obraz

Na swojej drodze spotkamy również kilka ciekawych postaci, jednak ich rola została ograniczona do instruowania nas, oraz wiąże się z nimi ewentualny bonus dla naszego ekwipunku. Zasadniczo jednak cała rozgrywka ogranicza się do przemieszczania się z punktu A do punktu B, oraz jednoczesnego eksterminowania wszystkiego, co stanie nam na drodze. Jedyną zagadką dla gracza jest określanie, czy wykrzykniki, które stanowią ważny dla głównego questu element na mapie, znajdują się na danym poziomie, czy może raczej musimy się kierować w stronę windy.

Sterowanie jest wręcz intuicyjne. Lewym przyciskiem myszy wskazujemy, w które miejsce ma się ruszyć nasz bohater, natomiast prawy klawisz odpowiada za strzelanie. Dodatkowo możemy korzystać ze skrótów klawiszowych, aby odpalać specjalne ataki (gra jest z gatunku RPG akcji, dlatego też oprócz samego strzelania mamy tutaj wachlarz umiejętności elitarnych). Oczywiście w tytule tego typu nie mogło zabraknąć możliwości robienia uników, jednak moim zdaniem jest ona nieco niefunkcjonalna. Unik wykonujemy poprzez wciśnięcie odpowiedniego klawisza na klawiaturze (domyślnie E), oraz wskazanie myszą, w którą stronę nasz bohater ma się przetoczyć. Jest to bardzo niewygodne, ze względu na fakt, iż jednocześnie wówczas nie możemy strzelać.

Harvey noga! Słuchaj się pana!

Jako plus można natomiast zaliczyć element taktyczny. Wspomniane wcześniej beczki z paliwem świetnie sprawdzają się w momencie, gdy obok nich stanie przeciwnik. Gdy wycelujemy w taką i oddamy kilka strzałów nasz opponent po efektownym wybuchu zostanie pozbawiony sporej ilości punktów zdrowia. Do tego dochodzą pułapki, które możemy zastawiać. Wrogowie w 99% nie robią nic innego jak grzeją w przód, aby dopaść Setha, więc mamy pewność, że nasze sidła sprawią im trochę bólu.

W grze sci-fi nie mogło również zabraknąć robotów. W pewnym momencie gry natrafiamy na pociesznego HR-V, potocznie nazywanego Harveyem, który dzierżąc w reku parę pistoletów przychodzi nam z pomocą we wszelakich starciach. Zazwyczaj zacznie sam strzelać do wszystkiego  co alienowane i znajduje się w promieniu wzroku, jednak sami również możemy wydawać mu proste komendy typu strzelaj, podążaj, waruj.

Obraz

Główną walutą w grze są części naprawcze, pozostawiane przez wszystkich wrogów. Dzięki nim możemy kupować upgrade'y do naszego pancerza, możemy modyfikować parametry broni, a nawet ulepszać Harveya.  Gra pozwala nam również na modyfikowanie samej postaci głównego bohatera. Niestety opcja ta uwarunkowana jest od tego, jak daleko udało nam się dotrzeć w postępie z głównym wątkiem fabularnym. Mamy więc możliwość m.in. zamontowania w sobie cybernetycznego oka, które sprawi, że Seth będzie lepiej i łatwiej celował. Wiąże się to jednak z pewną utratą człowieczeństwa, a co za tym idzie nasz bohater będzie się stawał bliższy robotom, z którymi przecież sam się zmaga. Dlatego też gracz otrzymuje możliwość wyboru: albo gramy fair i w 100% zostajemy człowiekiem, albo ułatwiamy sobie nieco rozgrywkę i po części kumplujemy się z cyborgami, których musimy wykończyć. Ja wybrałem tę drugą opcję.

Wiesiek, pożycz no pistolet ultradźwiękowy!

Space Siege oprócz tradycyjnego trybu singleplayer oferuje również możliwość gry w trybie kooperacji. Wówczas zamiast jednego gracza, który sukcesywnie wycina rasę kosmitów, na ekranie może hasać do czterech osób (po LANie lub przez Internet). Do dyspozycji mamy zdefiniowane scenariusze, spośród których możemy wybrać ten, który chcemy aktualnie rozgerać. Na dzień dobry otrzymujemy możliwość zainstalowania w sobie wszystkich cyber-dodatków, oraz pełny wachlarz broni do dyspozycji.

Obraz

Halo z perspektywy trzeciej osoby?

Graficznie Space Siege nie wygląda najgorzej, aczkolwiek nie ma tutaj też elementów, które wprawiałyby nas w nastrój tworzenia och-ów i ach-ów. Jest po prostu dobrze. Cienie prezentują się przyzwoicie, wystrój pomieszczeń rzeczywiście przypomina statek kosmiczny (wszędobylskie komputery i reaktory/zbiorniki swoją wielkością przypominające czteropak słoni potęgują uczucie kosmicznej przygody), a wybuchy i elementy walki są bardzo żywe, kolorowe i swoja obecnością umilają rozgrywkę. Uczucie to jednak się kończy wówczas, gdy zbliżymy maksymalnie kamerę. Wtedy wszystko wygląda tak, jakby pochodziło z poprzedniej epoki kart graficznych i procesorów. Momentami zastanawiałem się, czy czasem nie mam do czynienia z grą Halo odtworzoną z perspektywy trzeciej osoby (oba tytuły różni 7 lat).

Muzykę również da się zauważyć, choć w przypadku tej produkcji możemy raczej mówić o efektach dźwiękowych. Są one bardzo wyraziste i doskonale naśladują zachowanie otoczenia (kroczenie po rozrzucanych rurach i ich ewentualne turlanie się da się usłyszeć).

Obraz

Czy leci z nami pilot?!

Space Siege to kosmiczny RPG akcji, który wielu osobom nie przypadnie do gustu. Jeśli miałbym tę grę komuś zarekomendować to z pewnością byłyby to osoby, które wracając do domu po stresującej pracy szukają rozrywki na średnim poziomie i lubią sobie od czasu do czasu postrzelać do wszystkiego co się rusza. Space Siege nie jest zdecydowanie grą roku, nie jest też tytułem, jakiego mogliśmy się spodziewać po panu Taylorze. W jednym zdaniu można go określić, jako nieco uboższy Dungeon Siege, rozgrywany w kosmicznej przestrzeni.

Obraz
Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)