Firma SecureWorks przeanalizowała niedawno skalę ataków na komputery w Internecie, pod kątem krajów, z jakich były one prowadzone. Zdecydowane pierwsze miejsce objęły Stany Zjednoczone: pochodziło z nich 20,6 miliona prób ataków - podczas gdy ze znajdujących się na drugim miejscu Chin, zaobserwowano zaledwie 7,7 miliona ataków.
Firma SecureWorks przeanalizowała niedawno skalę ataków na komputery w Internecie, pod kątem krajów, z jakich były one prowadzone. Zdecydowane pierwsze miejsce objęły Stany Zjednoczone: pochodziło z nich 20,6 miliona prób ataków - podczas gdy ze znajdujących się na drugim miejscu Chin, zaobserwowano zaledwie 7,7 miliona ataków.
Pomysł zablokowania od razu obu tych krajów nasuwa się sam, kiedy pomyśli się o możliwościach obrony. Ale zgodnie z wynikami analizy SecureWorks, blokowanie adresów IP pochodzących z określonych krajów jest nieefektywną metodą samoobrony. Źródła ataków są zbyt zróżnicowane, nie ograniczając się do USA i Chin.
Praktyczniejsze jest natomiast stosowanie czarnych list, dzięki którym możliwe jest uniknięcie kontaktów ze znanymi szkodliwymi sieciami. To właśnie przez takie kontakty najłatwiej jest się w Stanach i Chinach narazić - zainfekowanych jest tam nadal wiele komputerów w szkołach, ośrodkach danych czy firmach... i nikt nie zwraca na to uwagi.