Wychodzę z domu i biorę, ze sobą klucze. TYLKO klucze. Żadnych komórek, odtwarzaczy mp3, super cienkich laptopów, nadajników GPS i innych „bajerów". Cóż za wspaniała wizja! Szkoda, że sprzed 20 lat. Dzisiaj każdy szanujący się fan elektronicznych gadżetów nie ma wyjścia. Musi mieć chociaż kilka mobilnych zabawek. Inaczej po co nazywać siebie gadżetomaniakiem?
Wychodzę z domu i biorę, ze sobą klucze. TYLKO klucze. Żadnych komórek, odtwarzaczy mp3, super cienkich laptopów, nadajników GPS i innych „bajerów". Cóż za wspaniała wizja! Szkoda, że sprzed 20 lat. Dzisiaj każdy szanujący się fan elektronicznych gadżetów nie ma wyjścia. Musi mieć chociaż kilka mobilnych zabawek. Inaczej po co nazywać siebie gadżetomaniakiem?
Problem w tym, że ten mobilny wyścig zaczyna być odrobinę groteskowy. Spójrzcie chociażby na to, co robi Apple. Kupujesz iPoda za kilkaset złotych i myślisz, że to świetny prezent dla samego siebie. Do czasu, aż zachce ci się posłuchać muzyki na głos w samochodzie (na przykład głośniki Logitech MM50 od 244 złotych), albo sprawdzić co leci w radiu (przystawka FM za 180 zł).
Oczywiście to nie tylko problem iPodów. Wystarczy pomyśleć o tych wszystkich komórkach czekających na zapakowanie w futerały ze skóry aligatora, laptopy wymagające od nas byśmy podłączyli do nich myszki bezprzewodowe za trzy stówki, palmtopy wyświetlające nam smutne gify, gdy nie kupimy im map Europy dla wbudowanego GPS-u... Żyjemy w czasach, w których doszło do tego, że nasze gadżety mają gadżety!
To powoli zaczyna być śmieszne.
Ciekawe czy za kolejne 20 lat obok spotkań Anonimowych Alkoholików, Anonimowych Graczy i AYT (Anonimowi YouTube'owcy) będą też zjazdy Anonimowych Gadżeciarzy?
Witam. Jestem Szymon i nie używam mojego iPoda od 5 lat...
Źródło: Fot. z Wikimedia Commons
