Superbohater zwany dupkiem, recenzja filmu Hancock - drugie spojrzenie

Superbohater zwany dupkiem, recenzja filmu Hancock - drugie spojrzenie

miszka1
12.07.2008 12:00

Najnowszy film Petera Berga, który zabrał się m.in. za ekranizację najnowszej ekranizacji Diuny Franka Herberta, Hancock - pomimo niezłego pomysłu na fabułę, zdradza ogromne niedociągnięcia scenariusza. Szyta grubymi nićmi intryga rozłazi się niczym strój głównego bohatera. Jednak jedno trzeba przyznać scenarzystom - z takiego natłoku "oryginalnych" pomysłów ciężko było zlepić jeden film.

Najnowszy film Petera Berga, który zabrał się m.in. za ekranizację najnowszej ekranizacji Diuny Franka Herberta, Hancock - pomimo niezłego pomysłu na fabułę, zdradza ogromne niedociągnięcia scenariusza. Szyta grubymi nićmi intryga rozłazi się niczym strój głównego bohatera. Jednak jedno trzeba przyznać scenarzystom - z takiego natłoku "oryginalnych" pomysłów ciężko było zlepić jeden film.

Sam pomysł na historię jest nietypowy. Oto poznajemy Hancocka, czarnoskórego superbohatera, którego wszyscy nazywają dupkiem. Pomimo nadnaturalnych zdolności każda jego bohaterska akcja kończy się zniszczeniami ubocznymi, kłótniami z niewdzięcznymi mieszkańcami, co w rezultacie tylko pogłębia problemy wewnętrzne Hancocka. Jego wyolbrzymiony "kontest" rzeczywistości ogląda się z dużą dozą sympatii i zrozumienia. Każdy z nas kiedyś czuł się tak, jak Hancock.

Film trzyma bardzo dobry poziom mniej więcej do połowy. Potem jest już coraz gorzej. Pierwsza z rytmu wytrąciła mnie nachalna reklama serwisu YouTube i już nic nie było takie same. Następnie Mix Hulka z Pan i Pani Smith i obyczajowym filmem rodzinnym do końca zawrócił mi w głowie. Podobno nie miesza się alkoholi. Mimo więc, że dość szybko poczułem nudności, chciałbym jeszcze raz pogratulować scenarzystom, którzy potrafili z tak pogmatwanej historii skleić jeden film. Po seansie z moją dziewczyną naliczyliśmy ok. 7 konfliktów z jakimi borykają się główni bohaterowie, do tego dochodzi sporo akcji i całkiem niezłych efektów specjalnych (w sumie większość polega na efektownym rzucaniu czymś lub kimś) oraz parę efektownie obciętych dłoni. Tylko co z tego...

Pomimo niejednoznacznej wymowy filmu, Hancock pozostanie tylko letnim, lekkim filmem, o którym zapomina się tuż po wyjściu z kina. Obdarzony sporą ilością dobrego humoru ocieka niestety amerykańskim patosem, co przy tak nietypowym pomyśle widać aż zbyt wyraźnie.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)