Wielki, zielony i... nudny. Recenzja filmu The Incredible Hulk

Wielki, zielony i... nudny. Recenzja filmu The Incredible Hulk

Szymon Adamus
10.07.2008 13:00

Ang Lee chciał z jednego z najgłupszych bohaterów w historii komiksów zrobić kogoś więcej niż tylko wielkiego, zielonego osiłka. I dostał za to po łapach. Ekranizacja Hulka z 2003 roku osiągnęła coś co wydawało się niemożliwe - opowiedziała tę historię z dodatkową głębią, a momentami nawet odrobiną artystycznego odlotu. Niestety wysiłek ten poszedł na marne bo film sprzedał się kiepsko. Według wytwórni Marvela lekarstwo na to było jedno - zrobić kolejny film tym razem głupi, sztampowy i bez wyrazu. Udało się!

Ang Lee chciał z jednego z najgłupszych bohaterów w historii komiksów zrobić kogoś więcej niż tylko wielkiego, zielonego osiłka. I dostał za to po łapach. Ekranizacja Hulka z 2003 roku osiągnęła coś co wydawało się niemożliwe - opowiedziała tę historię z dodatkową głębią, a momentami nawet odrobiną artystycznego odlotu. Niestety wysiłek ten poszedł na marne bo film sprzedał się kiepsko. Według wytwórni Marvela lekarstwo na to było jedno - zrobić kolejny film tym razem głupi, sztampowy i bez wyrazu. Udało się!

Zaskakujące w The Incredible Hulk jest tylko pierwsze 30 minut. Jest niezłe! Gdyby cały film utrzymał taki klimat i stylistykę to była by rewelacja. Hulk pokazany między cieniami, skupienie się na bohaterach, a nie scenach akcji... A jeśli już akcja to zrobiona z pomysłem, że smakiem można by nawet powiedzieć.

Niestety po znakomitej scenie ucieczki Edwarda Nortona z początku filmu i walce w fabryce jest już tylko gorzej. Hulk pokazuje się nagle w całej swej (nie)okazałości i zaczyna się sieczka. Fatalnie zanimowane helikoptery ryją glebę, Hulk gasi płomienie klaśnięciem w swe monstrualne dłonie (serio!) no i oczywiście krzyczy to kretyńskie HULK SMASH!!! Przedszkole.

Najgorsze jest to, że gdyby nawet wyciąć wszystkie głupie sceny, słabe efekty specjalne i durne teksty, to ten film i tak by się nie bronił. Głównie dlatego, że nie ma w nim jakiegokolwiek pomysłu na fabułę. Hulk Anga Lee mógł się podobać lub nie, ale nie można mu zarzucić, że był zrobiony bez pomysłu. W nowe wersji przygód zielonego fana rozciągliwych gaci przez cały seans ?podziwiamy" następujący schemat: Bruce Banner robi coś nieuważnie lub jedzie do miejsca gdzie nie powinien się pojawić, zjawiają się żołnierze, którzy oczywiście nie mogą rzucić na niego od razu wszystkiego co mają, ale dawkują ataki stopniowo (od karabinów, przez działa, po helikoptery). Potem Banner wpada w złość, kopie wszystkim tyłki i ucieka lub ewentualnie jest schwytany tylko po to by zostać zwolnionym (chyba za kaucją) po pięciu minutach. To już nawet serial The Incredible Hulk z roku 1977 roku oferował coś więcej.

Jedyne co mnie w tym wszystkim pociesza to fakt, że znaaakomiiiity plan Marvela się nie powiódł. Nowy Hulk zarabia póki co słabo i nawet burza Boga Thora w tle oraz gościnne odwiedziny Tony'ego "Iron Mana" Starka nic tu nie pomogą.

Ang Lee chciał z Hulka zrobić coś więcej i się nie udało. Louis Leterrier przedstawił tę postać na takim poziomie jaką ona prezentuje - i też klapa. Może przygody Bruce'a Bannera po prostu nie nadają się na srebrny ekran?

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)