Wspierający Łukasza Berezaka to naiwni idioci? Nikt, kto chciał pomóc, nie może być tak nazwany
Pomoc nie zawsze oznacza wpłatę pieniędzy na konto. Czasami "jestem z tobą" jest nawet ważniejsze. A Facebook doskonale w tym pomaga.
Problem ze zbieraniem lajków od nieświadomych ludzi nowy nie jest. Zawsze klika się chętnie, bo ma się wrażenie, że jednym ruchem komuś pomagamy. Nic nas to nie kosztuje, a przy okazji ładnie wygląda na tablicy. Zobaczcie, jaki jestem dobry.
Jedni wykorzystują dobre serca, inni zwykłą naiwność, oferując darmowe iPhone'y. OK, to głupie, ale przynajmniej każdy ma nauczkę: nie ma nic za darmo. Jeśli chce się pomóc albo coś zgarnąć, to trzeba się postarać. Albo wydać pieniądze.
Dzisiaj internauci oburzają się tym, że powstaje mnóstwo profili, w których rolę główną odgrywa nieuleczalnie chory Łukasz Berezak. Wzruszająca historia chłopca, który nie wyzdrowieje, ale chce pomagać innym i dlatego został wolontariuszem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Inni się odwdzięczają. Organizują koncert (tak jak wczoraj ekipa Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy) albo klikają „Lubię to!”. Każdy robi to, co w tej chwili może. Pewnie większość doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że lajk w niczym nie pomoże, ale przynajmniej chłopak ma świadomość, że ludzie go znają i podziwiają. Nawet jeśli to nie jest jego oficjalny profil.
I, wbrew pozorom, wyobrażam sobie, że ma to dla niego kolosalne znacznie.
Sęk w tym, że już znaleźli się internauci, którzy wrzucają wszystkich tych, którzy profile polubili, do jednego worka o nazwie „idioci”. No bo jak to tak: wspierać profil anonimowego kogoś, nabijając mu lajki, które on zaraz sprzeda?! Jak można być tak naiwnym i bezmyślnym – grzmią niektórzy.
Tyle że to po prostu niesprawiedliwe.
Doskonale rozumiem, że nie jest dobrze, gdy ktoś czerpie zyski z naiwności. Mam jednak kilka wątpliwości:
- Czy możemy z całą pewnością stwierdzić, że każdy profil, który dzisiaj powstał, zostanie wykorzystany w celach „zarobkowych”?
- Czy każdy, kto kliknął „Lubię to!”, jest idiotą?
Odpowiedź na obydwa pytania brzmi: nie. Ponoć zdarzały się jakieś przypadki, ale konkretnego dowodu jeszcze nie ma. A obrywa się tym, którzy po prostu chcieli dołączyć do akcji "niech o chorym Łukaszu będzie głośno".
Trudno winić ludzi za to, że chcieli być organizatorami czegoś ważnego. I być może właśnie stąd tyle tych profili. Pewnie znajdą się przypadki, że ktoś liczył na łatwy zysk, ale nie skreślajmy całej akcji tylko dlatego. I pomagających. A raczej wspierających.
Bo nie wszystkie wspierające fanpage są głupie i nie wszystkie powstają w jednym, finansowym celu. Nie zawsze chodzi o materialną pomoc, tym bardziej że nie każdy może sobie na to pozwolić.
Ważne jest wysłanie sygnału: „Kolego, jesteśmy z tobą!”. A Facebook to umożliwia, więc dlaczego mamy z tego nie korzystać?
Tym bardziej że nikt nie sugeruje, że „Lubię to!” przełoży się na finansową pomoc. Chodzi tylko o wsparcie, solidaryzowanie się.
To Internet. Takie ruchy są normalne. A że nie zawsze przelewa się pieniądze na czyjeś konto? Hej, ważna jest chęć pomocy, zainteresowanie sprawą, problemem.
Nie podoba mi się, że nagle mój lajk mógłby zostać uznany za kretyński, a ja nazwany naiwnym idiotą, bo kliknąłem "Lubię to!", a nie przelałem pieniędzy na konto. Skąd ktokolwiek wie, o co mi chodziło, na co liczyłem i co chciałem zrobić?
Nie podoba mi się też to, że wykorzystuje się chorego chłopca do walki z internetowymi oszustami. Takich okazji było więcej, a nie zauważyłem, byśmy wcześniej mieli do czynienia z podobnymi aferami. Tym bardziej że tamte były gorsze, bo obiecały klikającym, że ich aktywność oznaczać będzie wodę dla biednej wioski czy nakarmienie głodujących. I to faktycznie jest niefajne i cyniczne.
W tym przypadku czegoś takiego nie ma. Chodzi jedynie o gest. Nie możemy chłopca poklepać, wesprzeć go w rozmowie, więc klikamy "Lubię to!". Proste. Ale niektórym to wystarczy, by oskarżać innych o to, że nie używają mózgu.