Książki fantasy, które trzeba przeczytać [przegląd subiektywny]

Książki fantasy, które trzeba przeczytać [przegląd subiektywny]

Książki fantasy, które trzeba przeczytać [przegląd subiektywny]
Marek Maruszczak
19.08.2012 11:51, aktualizacja: 14.01.2022 09:24
  • Znasz „Grę o tron”? Jasne, jestem na drugim sezonie. Niestety, takie odpowiedzi można usłyszeć częściej niż te odnoszące się bezpośrednio do książek George’a R.R. Martina. A szkoda, bo są takie tytuły, które po prostu znać trzeba, i takie, bez kontaktu z którymi nasze postrzeganie świata będzie znacznie bardziej ubogie.

Książki fantasy, które trzeba przeczytać 1„Mort” – Terry Pratchett

Autor książek osadzonych w świecie dysku do czasu objawienia się J.K. Rowling był najlepiej sprzedającym się pisarzem w Wielkiej Brytanii. Samo to jest niezłą motywacją do zapoznania się z jego twórczością. Pratchett bywa również porównywany do Dickensa, a jego humor doskonale wpasowuje się w gusta między innymi miłośników Monthy Pythona. Brzmi zachęcająco? To dopiero wierzchołek góry lodowej złożonej z pochwał i zaszczytów, jakie spotkały Brytyjczyka od czasu rozpoczęcia jego kariery pisarskiej.

Obraz

No dobrze, ale dlaczego "Mort", a nie na przykład pierwszy lub jedenasty tom serii? Ponieważ sam zacząłem właśnie od tej części (była dołączona do gry Discworld II – świetnej swoją drogą) i na dobre wsiąkłem w płaski świat. Pierwsze dwa tomy, choć dobre i przezabawne, to wykazują pewne niedostatki fabularne, więc lepiej zacząć przygodę z Pratchettem od któregoś z jego późniejszych dzieł. Fanów klasycznych przygodówek typu point & click dodatkowo ucieszy fakt, że powstały łącznie trzy gry przygodowe, których akcję umieszczono w świecie dysku.

„Hobbit, czyli tam i z powrotem” - J.R.R. Tolkien

Tego pana nie trzeba nikomu przedstawiać (nawet jeżeli stało się tak w dużej mierze dzięki kinowej adaptacji „Władcy Pierścieni” Petera Jacksona). Tolkien jest często uznawany za jednego z ojców gatunku fantasy (jest ich dwóch + jedna matka, ale o tym później), a jego książki, szczególnie trylogia „Władca Pierścieni”, mają miliony fanów na całym świecie.

Dlaczego więc „Hobbit”, a nie „Władca Pierścieni”? Z przygodami Bilbo Bagginsa zapoznałem się jeszcze w szkole podstawowej i z tego, co pamiętam, była to jedyna obowiązkowa lektura, która przypadła mi wtedy do gustu. Już podczas jej tworzenia Tolkien nie stronił od opisów genealogii poszczególnych rodów Śródziemia, ale nie przekroczył jeszcze wtedy pewnej granicy, do czego moim zdaniem posunął się w swoim najbardziej znanym dziele.

Obraz

Prawdopodobnie naraziłem się teraz rzeszom fanów jego twórczości, ale mimo wszystko będę twardo obstawał przy swoim. „Hobbit” to cała konwencja klasycznej fantasy w pigułce. Są tam smoki, elfy, magia, niezwykły klimat i jasny podział na dobro i zło (choć nie tak twardy jak we Władcy). Jeżeli ktoś nie czytał jeszcze trylogii, to „Hobbit” powinien go zachęcić i wprowadzić w świat Tolkiena. Poza tym na pewno nikomu nie zaszkodzi zachowanie porządku chronologicznego lektur.

„Ogrody Księżyca” - Steven Erikson

Do cyklu powieściowego tego pisarza musiałem robić dwa podejścia, ale ostatecznie „Opowieści z Malazańskiej Księgi Poległych” stały się moją drugą ulubioną serią fantasy, zaraz po cyklu o świecie dysku. Trudno byłoby znaleźć dwie bardziej różniące się od siebie serie. O ile Pratchett jest stosunkowo lekki w odbiorze, to Eriksona nie zawsze czyta się łatwo, ale warto to robić.

Tak gigantycznego świata ze spójną historią i mitologią mógłby mu pozazdrościć każdy pisarz, być może poza Tolkienem. Od twórcy trylogii odróżnia Eriksona klimat cyklu. Próżno tutaj szukać łatwego podziału na dobro i zło. Poznajemy punkty widzenia wszystkich stron i wielu bohaterów. Tych ostatnich jest zresztą prawdziwe zatrzęsienie, a każdy z nich ma swoją historię i budzi ciekawość czytelnika.

Obraz

W „Opowieściach z Malazańskiej Księgi Poległych” nie zabrakło również humoru, i to pod różnymi postaciami. U niektórych bohaterów bywa on ciężki, a w przypadku innych znacznie lżejszy. Przeważa jednak czarny, momentami groteskowy klimat. Dlaczego akurat „Ogrody Księżyca”? Bo to pierwszy tom serii, a w przepastnym świecie Eriksona naprawdę łatwo się pogubić.

„Czarnoksiężnik z Archipelagu” - Ursula K. Le Guin

Absolutna klasyka. Zdaniem teoretyków gatunku Ursula K. Le Guin zalicza się do trójki twórców, którzy mieli największy wpływ na obecny kształt fantasy (pozostała dwójka to Tolkien i Howard). W cyklu o Ziemiomorzu próżno jednak byłoby szukać elfów, krasnoludów lub elementów zapożyczonych z tradycji arturiańskich. Książki Le Guin przepełnione są odniesieniami do filozofii Wschodu z dążeniem do równowagi na czele.

Obraz

Dla osób interesujących się anime znaczący będzie również fakt, że jeden z filmów sławnego studia Ghibli jest adaptacją prozy Urszuli K. Le Guin. „Opowieści z Ziemiomorza” to świetny tytuł i choć reżyserem był nie sam Hayao Miyazaki, tylko jego syn - Goro, to zdecydowanie warto się z nim zapoznać choćby ze względu na rewelacyjną ścieżkę dźwiękową i - jak zwykle w przypadki Ghibli - imponującą oprawę graficzną.

Książki fantasy, które trzeba przeczytać 2„Gra o tron” George R.R. Martin

Dzięki produkcji HBO ten tytuł stał się powszechnie znany. Serial przypadł telewidzom do gustu, a jedyne niepochlebne opinie dotyczyły przemocy oraz „ciężkiego klimatu”. Widowni nie podobało się, że wszystko idzie źle. Jeżeli więc lubicie dobre początki/rozwinięcia/zakończenia, to „Pieśń Lodu i Ognia” zdecydowanie nie jest dla Was. To mroczne i ciężkie fantasy w najlepszym wydaniu.

Obraz

„Gra o tron” to początek cyklu, w którym śledzimy losy rodów szlacheckich walczących i knujących intrygi głównie na terenach Westeros. Poza tym nie brakuje smoków (ale nie są to smoki takie, do jakich przyzwyczaiły nas książki fantasy) ani magii, która również znacząco odbiega od normy.

„Dowolne opowiadanie o Conanie” - Robert E. Howard

Czas na ostatniego pisarza z trójki twórców gatunku. Robert E. Howard dał początki podgatunkowi heroic fantasy. Jego dziełom do wybitnych brakowało bardzo dużo, niektórzy krytycy nazywają je nawet grafomanią. Nie można mu jednak odmówić roli, jaką odegrał w kształtowaniu i popularyzacji gatunku fantasy na świecie.

Obraz

Krew i inne płyny ustrojowe leją się w opowiadaniach Howarda hektolitrami. Wielkiemu mięśniakowi z Cymerii chodzi głównie o zabijanie i kobiety, więc nie ma co nastawiać się na intelektualną rozrywkę, ale nie żałuję ani chwili spędzonej z Conanem. Dobrze wiedzieć, co było inspiracją dla twórców filmów (Arni!), gier komputerowych, kreskówek, seriali, komiksów i setek innych rzeczy związanych z najsławniejszym barbarzyńcą w historii. Nawet czytając Pratchetta, warto wiedzieć, kim był Conan, który u młodszego pisarza zamienił się w Cohena.

„Ostatnie życzenie” – Andrzej Sapkowki

Na koniec coś z naszego podwórka, czyli AS. W tym przypadku film nie rozsławił książkowego pierwowzoru, chyba że w negatywnym tego słowa znaczeniu. Jeżeli więc macie taką możliwość i nie lubicie oglądać gumowych potworów poza granicami Tokio, to omijajcie tę okropną produkcję szerokim łukiem (serial też). Seria książkowa jest natomiast jak najbardziej godna polecenia. Gerlat z Rivii, czyli Wiedźmin, to najbardziej znany i zasłużony bohater polskiej fantastyki. Znany dlatego, że saga wiedźmińska sprzedawała się i sprzedaje znakomicie, a zasłużony, ponieważ pokazał, jakim kasowym sukcesem może okazać się książka fantasy, i przyczynił się do jej popularyzacji w Polsce.

Andrzej Sapkowski do konwencji podszedł dość luźno - bawił się nią i z tego również jest znany. Rozpoczął w polskiej literaturze fantasy modę na postmodernizm, co akurat często może odbić się czytelnikowi czkawką (ile można czytać nowych wersji czerwonego kapturka, nawet jeżeli ten dla odmiany chędoży wilka). Zaraził również miłością do gatunku wielu młodych pisarzy, a i starszych sprowokował do częściowej zmiany stylu.

Obraz

Kolejne książki Sapkowskiego, w tym trylogia husycka, nie stały się aż tak kultowe, ale warto do nich zajrzeć choćby ze względu na interesującą parahistoryczną tematykę.

Bonus – „Żmije i krety” – Tomasz Piątek

Pierwszy tom minitrylogii „Ukochani Poddani Cesarza” znalazł się w tym zestawieniu częściowo przez przypadek. Kończyłem już pisanie, kiedy zauważyłem trzy cieniutkie tomiki na półce nad biurkiem. „Żmije i krety”, podobnie jak dwie kolejne części cyklu, to książka dziwna. Nie celuję w lekturach przepełnionych fizycznym bądź psychicznym okrucieństwem, ale swoje w życiu przeczytałem, a świat opisany przez Tomasza Piątka to zdecydowanie najbardziej brutalne i okrutne miejsce, z jakim miałem do czynienia w fantasy.

Jeżeli czytacie o torturach inkwizycji i robi Wam się słabo, to przy tym, co wymyślił Tomasz Piątek, prawdopodobnie zemdlejecie. Momentami jest obrzydliwie, ale jednocześnie fascynująco. Gdyby nie zakończenie serii, trylogia prawdopodobnie znalazłaby się w głównej, a nie bonusowej części zestawienia. Niestety, zakończenie rozczarowuje, ale i tak warto przeczytać „Żmije i krety”, żeby zobaczyć, że choć historia Ziemi bywała trudna, to i tak jej mieszkańcy mogli trafić znacznie gorzej.

Co jeszcze?

Glen Cook, Jacek Dukaj, Neil Gaiman i wielu, wielu innych. Coś wybrać jednak było trzeba, więc padło na książki fantasy, które wywarły na mnie największy wpływ. Jeżeli Wasz ulubiony tytuł nie znalazł się w tym zestawieniu, to napiszcie o tym w komentarzach. Miłośnikom literatury wszelkiej maści polecam również program telewizyjny Bookriders, w którego tworzeniu bierze udział Gadżetomania.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (25)