Średnia robota. Recenzja filmu Mokra robota

Średnia robota. Recenzja filmu Mokra robota

Krzysiek Czapiga
18.05.2008 14:00

Czarna komedia nie jest dla wszystkich. Twórcy każą nam śmiać się z problemów płatnego zabójcy, który kocha swoją pracę, lecz chwilowo nie może jej wykonywać. Ma poważny problem z piciem. Po ludzku trzymamy za niego kciuki, ale wiemy, że jeśli przezwycięży nałóg - będzie zabijać. Oto i urok czarnych komedii. Mokra robota nie zabija co prawda śmiechem, ale i tak jest całkiem... przyjemnie.

Czarna komedia nie jest dla wszystkich. Twórcy każą nam śmiać się z problemów płatnego zabójcy, który kocha swoją pracę, lecz chwilowo nie może jej wykonywać. Ma poważny problem z piciem. Po ludzku trzymamy za niego kciuki, ale wiemy, że jeśli przezwycięży nałóg - będzie zabijać. Oto i urok czarnych komedii. Mokra robota nie zabija co prawda śmiechem, ale i tak jest całkiem... przyjemnie.

[swf]http://patrz.pl/player.partner.24.swf?id=337829&r=5&o=337829&w=24&color1=000000&color2=ffffff&color3=990000,425,349,8,ffffff[/swf]

Frank Falenczyk (Ben Kingsley) jest zabójcą na zlecenie i członkiem polskiej mafii w Buffalo. Jest też alkoholikiem, co dość skutecznie przeszkadza mu w wykonywaniu zawodu, czyli pozbawianiu życia ludzi. Jak sam mówi to tylko praca, jedyna, jaką umie wykonywać. Ma do niej talent i pasję. Aby mógł wrócić do zawodu, boss rodziny Roman (Philip Baker Hall) wysyła go na kurację do klubu AA oraz do pracy w kostnicy w San Francisco. Przypadkowo poznaje piękną Laurel (Tea Leoni), która pomaga mu wyrwać się z nałogu. Jest też zaskakująco wyrozumiała, co do nietypowej pracy Franka, uczucie więc kwitnie. Ale że nie jest to komedia romantyczna, lecz (bardzo) czarna, bohaterowie będą mieć mocno pod górkę...

Choć nie do końca. Finał Mokrej roboty jest mocno rozczarowujący. Zwłaszcza po ciekawym początku i zawiązaniu akcji. Właściwie to z każdą minutą film powoli, lecz skutecznie zatraca potencjał komediowy. Paradoksalnie, im z bohaterem gorzej, tym lepiej dla widza. Gdy Frank wychodzi z nałogu robi się nudno, gdy jednak dopada go chwila słabości i na przyjęciu wykrzykuje ?na zdrowie" - robi się ciekawie. John Dahl nie wykorzystał szansy, jaką dawała choćby współpraca z genialnym odtwórcą roli Franka. Kingsley, trochę w duchu popisowej kreacji z Sexy Beast, jest zimny, zza kamiennej twarzy trudno dostrzec emocje. Bezbłędnie podaje krótkie, mocne dialogi - to na nim opiera się cały film. I gdyby nie Kingsley byłaby to spaprana robota.

[foto: Vision]

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)