Mnisi w średniowiecznej Jerozolimie - Assassin's Creed
Oficjalnie – można zabijać w grach. To nie grzech. Ale to nie wszystko, bo sprawa jest bardziej skomplikowana.
Kościół długo bronił się przed technologicznymi nowinkami. Zresztą, mimo iż wielu księży było również wybitnymi naukowcami, to jednak często zdarzało się, że najnowsze odkrycia były nie po drodze z oficjalną wykładnią. No ale to przeszłość, mnie zainteresowało co innego – jak kościół katolicki podchodzi do gier wideo, serwisów społecznościowych i tej całej cyfrowej ery. Wypisałem sobie pytania i zacząłem szukać kogoś, kto ze mną o tym porozmawia.
Słowo daję, że się starałem. Obdzwoniłem seminaria, episkopaty, kurie – nic to nie dało, zero odzewu. Wypytałem znajomych, czy nie znają jakichś fajnych duchownych, którzy po pierwsze znają się na tajnikach wiary, a po drugie ogarniają to, co się dzieje na świecie. Nie chciałem w rozmowie tłumaczyć, co to Facebook, Call of Duty czy torrent i uzyskać przygotowanych na szybko ogólnych odpowiedzi. Nie o to mi chodziło. Pytania miałem konkretne i chciałem na nie uzyskać odpowiedzi. Nie udało się. Z tego, co udało mi się dowiedzieć, część odpadła już na pierwszym: “Czy Bóg jest na Facebooku”, które miało być otwarte i w zasadzie dowolnie interpretowane. Reszta podejrzewała niecny, wówczas agorowy spisek (pracowałem dla portalu gazeta.pl), i pisania pod tezę. Finalnie się nie udało. A szkoda, bo w zasadzie o stosunku kościoła i religii do współczesnych technologii wiemy bardzo mało. No i gdzie w tym wszystkim umieszczać Absolut.
Na szczęście po kilku miesiącach, zupełnym przypadkiem, udało mi się znaleźć odpowiednią osobę i uzyskać odpowiedzi na kilka z zadanych wcześniej pytań. Pomogły jak zwykle gry – bo dzięki znajomym trafiłem na księdza-gracza.
Zobacz również: Google Stadia chwalona przez deweloperów
Na przykład takie zabijanie w grach – czy to grzech? W zasadzie jedyne co znalazłem w Internecie, to odpowiedź jednego z duchownych kościoła luterańskiego, który na forum internetowym stwierdza, że nie. Zabijanie w grach nie jest grzechem, o ile nie jest wynikiem naszej nienawiści, czy niechęci do danej osoby. Wszystko zależy od naszych motywów. I w zasadzie tyle w temacie, do tego tylko od jednego z odłamów protestantów. Co na to kościół katolicki i inne odłamy? Zapytany przeze mnie ksiądz Marek wyjaśnia:
Gry to rozrywka (choć nie zawsze przyzwoita, ale od tego jest system oceniający PEGI) i są dla ludzi. Nie wolno zapominać, że szatan karmi się ludzkim strachem, więc jeżeli wybiera ktoś granie w gry typu FEAR to otwiera swoją "furtkę" dla złego ducha. Co z tym zrobić? Znaleźć czas na wyciszenie i modlitwę, żeby tę furtkę zamknąć.
Sam gram w gry komputerowe z przyjaciółmi i zabijanie wroga nie jest odbierane przeze mnie jako grzech, a co najwyżej grzech lekki. To samo tyczy się przemocy w grach takich jak Mortal Kombat — to tylko rozrywka wirtualna i nikomu nic się złego nie dzieje.
Nie należy jedna zapominać o zagrożeniu negatywnymi emocjami, gdzie grając z kimś do kogo czujemy ukrytą nienawiść i specjalnie go co chwilę zabijamy w grze. Wówczas, co prawda, nie ma grzechu zabicia postaci, ale jest manifestacja nienawiści względem bliźniego, a to już zupełnie inna kwestia. Więc jeżeli to kogoś gryzie, to słowa aktu pokuty na początku Eucharystii "zgrzeszyłem MYŚLĄ, mową, uczynkiem i zaniedbaniem" są tu kwestią rozstrzygającą.
A co z kradzieżą? W końcu w wirtualnych światach możemy odegrać wiele ról i przeżyć wiele sytuacji. Jak je rozliczać w naszym sumieniu? Jak się okazuje, to zupełnie inna kwestia, bo chodzi tu przecież o wolną wolę i ludzkie wybory. „Sytuacja jest trudna, bo czasami wszystko zależy nie od podejścia do gry, a od scenariusza wymyślonego przez twórców. Sam pamiętam misję w grze Sacred, gry musiałem ukraść papiery Inkwizycji, bądź też nieuniknioną śmierć dziecka we wstępie do Heavy Rain.” – wyjaśnia ksiądz. „Jeżeli natomiast notorycznie okradamy jakąś postać w grze on-line czy nawet na flashowej gierce na Facebooku, to również tutaj trzeba się odnieść do podstaw teologii moralnej”. W tym momencie nie jest to bowiem narzucona droga przez twórców, a wybór gracza i wówczas mamy do czynienia z grzechem. „Jaką mamy pewność, że to się nie odbije na umyśle nastolatka?” – tłumaczy Marek - „Żeby nie było, że atakuje graczy, podam przykład z życia. Na religii w klasie 1 gimnazjum temat zszedł na powstanie warszawskie, i powiedziałem, że dzisiejsza młodzież to by za długo sobie tam nie dała rady, może nawet zginęła (odnosiło się to do konkretnej osoby w sali). Usłyszałem, że odzyskałby życie po 10 sekundach! No ręce opadają.”
Wirtualne światy to coraz większa część naszego życia, czy to pod postacią Facebooka, World of Tanks, Xbox LIVE, Second Life czy w końcu World of Warcraft. Starannie konstruujemy swoje awatary, będące naszymi cyfrowymi ja. I bywa też tak, że nasze prawdziwe życie przeżywamy właśnie za ich pomocą. Praca, jedzenie i spanie może stać się tylko sposobem na przetrwanie do czasu zalogowania się do naszej preferowanej rzeczywistości. To tam poznajemy nowe osoby, skutecznie ukrywamy nasze wady i niedoskonałości, czujemy się pewniejsi, a dzięki temu szybciej zaprzyjaźniamy się z innymi. Ba, niektórzy się nawet zakochują. Sam znam pary, które powstały właśnie dzięki takiemu technologicznemu połączeniu w jednej z nibylandii.
Dlaczego za pomocą sieci możemy ze rozmawiać, wymieniać poglądy i myśli, a nie możemy w ten sposób się wyspowiadać? Czym to się różni? Czytam sobie wyjaśnienie podane na stronach katolickiej Opoki i nie rozumiem zarzutów. Przecież spowiednik za pomocą wideoczata może i przerwać wypowiedź i dopytać się o szczegóły, zupełnie tak samo jak podczas normalnej spowiedzi. A czasami kontakt za pomocą sieci to jedyna szansa na złapanie kontaktu z przedstawicielem kościoła. Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to fakt, że przedstawione zarzuty były spisywane w momencie gdy dominującą formą komunikacji w sieci był e-mail, a wszelakie czaty były jedynie w sferze planów i marzeń futurystów. Tak jednak nie jest. Co dziwi, bo przecież ludzie zwierzają się z najgorszych grzechów na specjalnie przygotowanych do tego serwisów, czy też rozmawiają z nieznajomymi, kryjąc się za swoimi cyfrowymi awatarami.
„Człowiek to całość, monolit duszy i ciała, dlatego musi się cały zaangażować w kwestie spowiedzi. Poprzez obecność fizyczną, psychiczną i duchową, a nie przez wirtualną.” – odpowiada ksiądz. „Zgodnie z prawem kanonicznym wszystkie sakramenty winny odbywać się w bliskości ich źródła, Tego, który jest Miłością i źródłem całego Kościoła, czyli w tym przypadku przy Najświętszym Sakramencie, tudzież tabernakulum, które jest w kościele, w świątyni. Spowiedź nie jest tylko rozmową, ale dotknięciem intymnych i duchowych oraz wrażliwych płaszczyzn ludzkich. Taka sytuacja otwartości jest wyjątkowa i wymaga delikatnej i czułej atmosfery, a nie codzienności. Nie przeczę, że ludzie rozmawiają szczerze przez Skype’a, ale też i wstydzą się, boją, zachowują anonimowość”.
A spowiedź to w końcu tylko jeden z sakramentów. Jak na przykład podejść do małżeństw w sieci? Zdarzają się. Ludzie nauczyli się zakochiwać w swoich cyfrowych odpowiednikach. I często, mimo iż widują się tylko parę razy do roku, mają głębsze relacje niż te, w tak zwanym realu. Tu jednak nadal obowiązują zasady wymienione powyżej. Sakramenty są ważne tylko przy osobistym, cielesnym uczestnictwie. Na uznanie wirtualnych wersji będziemy musieli prawdopodobnie jeszcze trochę poczekać.
To tylko wierzchołek góry lodowej. Czy za pomocą gier wideo można ewangelizować? Pewnie, że tak. Nie wierzycie? Nie, nie chodzi mi tu o te słabe gry, które na siłę starają się ubrać chrześcijańskie ideały do rozgrywki opierającej się na fizycznym konflikcie. Chodzi o coś zupełnie innego – kościół graczy.
Na tegorocznych targach gier wideo E3 przypadkiem trafiłem na stanowisko GameChurch.com, gdzie leżały takie oto książeczki:
Jesus for the Win — publikacja serwisu GameChurch.com
Przyznam się, spodziewałem się głupawych żartów, odrobiny herezji, czy też przepisania Nowego Testamentu na język pr0 graczy. Miło się zaskoczyłem.
Jest to historia ludzi, którzy podczas grania w różne sieciowe gry lubili sobie rozmawiać o religii. A że robiło się ich coraz więcej, to zaczęli się organizować. W broszurce mamy całą Ewangelię Jana wraz z wyjaśnieniami przygotowanymi pod graczy, którzy mogli się z tą religią wcześniej nie spotkać, albo też znać ją wyłącznie po łebkach. Jest mowa o rozwodach, o pożądaniu, o seksualności i przemocy. Napisane nieinwazyjnie i ze smakiem, a przy okazji tłumaczący. Mój ulubiony fragment to stwierdzenie, że Żydzi czekali na swojego Master Chiefa (główny bohater ogromnie popularnej serii kosmicznych strzelanin Halo), a dostali Zbawiciela. A jest tego więcej. Zresztą – wystarczy rzut oka na stronę GameChurch.com, by wpaść na ciekawą dyskusję o nowym wcieleniu Lary Croft, zmianie w pokazywaniu postaci kobiecych i kryzysie wiary tej heroiny. Książkę można pobrać za darmo z ich strony.
Da się wykorzystać gry do ewangelizacji. Ksiądz Marek opowiada – „sam grając z moimi uczniami w Wacrafta 3 online (byli zdziwieni, że grałem umarlakami) nie raz odpowiadałem na ich pytania dotyczące religii. Wynika to z tego, że dziś trudno dotrzeć do księdza, ludzie mają głód wiary. Współczuje tym którzy barykadują się na plebaniach dla świętego spokoju, z kolei rozumiem tych, którzy na lekcji religii w szkole są przyciskani obrzydliwie nudnym programem nauczania i tracą zainteresowanie tematem na lekcjach. Oprócz gier komputerowych czy konsolowych także sporadycznie w gry fabularne i przeprowadziłem kiedyś sesję ewangelizacyjną. Efekt był rewelacyjnie powalający. Zarówno ja jako Mistrz Gry i gracze byli zadowoleni. Rzuciłem bohatera w wir wydarzeń ze starego filmu "Szata" gdzie centurion wygrywa szatę Jezusa pod krzyżem w grze w kości. Świetny wątek.”
fot DrabikPany/flickr.com
E-wangelizacja
Kościół przestał bać się technologii. Wiadomo – niesie to za sobą dużą zmianę i nie każdy jego przedstawiciel jest entuzjastą cyfrowej ery. Ale zmiany cywilizacyjne, jakie niosą za sobą nowe rozwiązania są nieuniknione. „Bóg stworzył człowieka i oddał mu świat pod panowanie. Jak człowiek nim rządzi widzimy i znamy z kart historii. Autorzy wirtualnych światów i współczesnych technologii to ludzie, którzy cechują się mądrością i inteligencją. Dlaczego nie miałby kierować się w swojej decyzji natchnieniem od Boga?”.
Parafie mają swoje strony internetowe, zakładają fora na portalach społecznościowych, duchowni rozmawiają „na fejsie” z wiernymi i grają z nimi w gry. Serio – nawet podczas mszy zdarza się, że pojawi się wspólna zabawa w na przykład w grę Flower na PlayStation 3. To prawdziwa historia. „Kościół wychodzi do ludzi którzy zbyt dużo czasu poświęcaj na ekran niż spacer” – dodaje ojciec Marek. Zresztą i sami księża się zmieniają. Na łamach serwisu religia.tv możemy przeczytać o iPadach wśród księży i jakie mają zastosowania. A są rozmaite, od notowanie uwag do kazań, aż do czytania ksiąg liturgicznych. Choć oczywiście niektórym się to nie podoba:
"Mszał jest używany tylko na potrzeby liturgii Kościoła. iPady i inne urządzenia elektroniczne mają wiele zastosowań, np. do grania w gry przy wykorzystaniu Internetu, oglądania filmów i sprawdzania poczty. To sprawia, że ich zastosowanie w liturgii jest nieprawidłowe" – czytamy na łamach portalu religia.tv.
E-religia
Ludzie potrzebują religii. Szukają jej, niezależnie od tego, czy będą to stare wyznania, czy zupełnie nowe rzeczy, jak psychonanaliza, ekologia czy dyskordianizm. I o ile te nowsze „wyznania” szybko odnalazły się w cyfrowym świecie, o tyle te starsze nadal mają z tym problem.
Wraz z wkraczaniem w cyfrową erę i wchodzeniem w dorosłe życie pokoleń, które nie znają analogowego świata z przeszłości i stare religie dopasowują się do nowych czasów. Przekaz zostaje ten sam, ale metody kontaktu i gromadzenia wokół siebie wiernych powoli dopasowują się do współczesnych standardów.
PS Macie pytania o gry, technologie i religię? Zadajcie je w komentarzach. Postaramy się uzyskać na nie odpowiedzi.
Ten artykuł ma 26 komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze