Myślałem, że już nigdy nie będzie mi dane polecieć w kosmos, że tylko dzięki Frontier First Encounters było mi dane zasmakować gwiazd, a tutaj proszę, jaka niespodzianka. Właśnie lecę na Księżyc. Nie jest to co prawda w innej galaktyce, ale lepsze to, niż nic... A to wszystko dzięki NASA i jej sondzie LRO (Lunar Reconnaissance Orbiter).
Oczywiście trochę się rozpędziłem, bo w zasadzie chodzi tylko o wpisanie się na listę nazwisk wysłanych w sondzie LRO. Ale jak dla mnie, to wystarczający powód, żeby się tam wpisać. Wszystkie nazwiska zostaną zapisanie w mikroczipie, który umieszczony zostanie na pokładzie sondy.
Sama sonda będzie miała za zadanie odszukać bezpieczne miejsce do lądowania dla przyszłych misji załogowych oraz zlokalizować tamtejsze zasoby naturalne i stworzyć pełną mapę powierzchni naszego satelity. To wszystko dla naszych (no dobrze, amerykańskich) dzielnych astronautów, którzy mają tam założyć księżycową bazę.
Źródło: Gizmodo, NASA