Wielkie kino w blasku świateł. Recenzja najnowszego filmu Martina Scorsese

Wielkie kino w blasku świateł. Recenzja najnowszego filmu Martina Scorsese

Magda B.
12.04.2008 13:00

Już od przyszłego tygodnia na polskich ekranach będzie można obejrzeć pierwsze pokazy przedpremierowe nowego tytułu Martina Scorsese, W blasku świateł, zapraszam was zatem do przeczytania naszej recenzji.

Już od przyszłego tygodnia na polskich ekranach będzie można obejrzeć pierwsze pokazy przedpremierowe nowego tytułu Martina Scorsese, W blasku świateł, zapraszam was zatem do przeczytania naszej recenzji.

Ten niezwykły film jest rejestracją spotkania samych wielkich mistrzów. Spotkania, które miało miejsce nie byle gdzie, bo w nowojorskim Beacon Theater. I w nie byle jakich okolicznościach, bo w światłach rampy koncertu legendarnej grupy. Polecam ten tytuł każdemu fanowi Martina Scorsese oraz, rzecz jasna ? każdemu fanowi Rolling Stonesów. Nie znajdziemy tu rzetelnie opowiedzianej historii zespołu, która każdemu w mniejszym lub większym stopniu jest przecież znana. Zobaczymy za to wspaniały występ, który jest niezwykłym, zapierającym dech w piersiach widowiskiem. Właśnie obraz tego koncertu stanowi najlepszą możliwą odpowiedź na pytanie, jakie zadaje sobie wielu fanów rocka: co sprawia, że od ponad 40 lat Rolling Stonesom udaje się poruszyć publiczność na całym świecie? Przyczyna jest całkiem prosta: Rolling Stonesi są perfekcjonistami w każdym calu, a przede wszystkim: głęboko kochają to co robią. I, jak sami zapewniają widzów ? mogliby to robić do końca życia. Tym bardziej zabawne zdają się być niektóre archiwalne nagrania, które dopełniają rejestrację współczesnego koncertu grupy. Szczególnie jedno, w którym dwudziestojednoletni Mick Jagger z rozbrajającą szczerością mówi jednemu z dziennikarzy, że jest nieźle zaskoczony tym, ze zespół istnieje już dwa lata i ... jeszcze się nie rozpadł. Można odnieść wrażenie, ze ta niepewność przyszłości zaczęła po jakimś czasie opuszczać muzyków, wówczas stali się oni prawdziwymi, świadomymi siebie artystami. Którzy zaczęli wierzyć w to, ze skoro udało im się przetrwać dwa lata, to bez problemu mogą grać dalej, przez kolejne pół wieku.Ten film oddaje tę niesłabnącą witalność i młodzieńczość legendarnego zespołu, a przede wszystkim - odzwierciedla wiarę, jaką jego członkowie wciąż pokładają w muzyce.

A gdzie w tym niezwykłym filmowym spotkaniu widoczna jest obecność drugiej wielkiej legendy, czyli Martina Scorsese? Sądzę, że właśnie w swoistej wirtuozerii, z jaką przedstawia on Rolling Stonesów. W mistrzowski sposób potrafi oddać tę nieprzemijalną pasję, z jaką muzycy wychodzą na scenę. Wydobywa z ich muzyki czar i siłę, które sprawiają, że są oni legendą. W każdym ujęciu tego filmu widać, jak doskonale bawi się on na planie i jak znakomitą frajdę sprawia mu obcowanie z zespołem i dokumentacja wielkiego wydarzenia, jakim jest ten koncert. Doskonale prowadzi on operatorów, wśród których znajduje się między innymi zasłużony zdobywca Oskara - Robert Richardson.Jest to obraz który zrealizowany został z niezwykłą lekkością i dużą dawką świetnego humoru. To z kolei sprawia, że występ grupy ? nawet jeśli nie jesteśmy jej specjalnymi fanami ? oglądamy się z prawdziwą przyjemnością. Najnowszy film Martina Scorsese jest wspaniałym dowodem na to, że ten mistrz kina, podobnie jak Rolling Stonesi, kocha to co robi i genialnie bawi się sztuką, sprawnie żonglując różnymi jej formami. Tak jak oni ? w pełni zasłużył na swoją legendę i niczego już światu nie musi udowadniać.

Foto: Best Film

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)