Recenzja: Puszczenie oka do widza w wykonaniu braci Pang

Recenzja: Puszczenie oka do widza w wykonaniu braci Pang

Magda B.
28.03.2008 17:00

Młoda, niewidoma dziewczyna poddaje się operacji przeszczepu rogówki. Od tego czasu jej życie diametralnie się zmienia. Pierwszy raz od 18 lat może zobaczyć świat w całej jego okazałości. I ma szansę zacząć nowe życie. Ale odzyskanie wzroku oznacza dla niej jeszcze jedno: zaczyna widzieć dziwne, niewyjaśnione rzeczy, niewidoczne dla innych. A to, co widzi, jest czasem przerażające. Nie tylko dla niej, ale też dla samego widza. Który na ten przedstawiony w filmie świat zaczyna patrzeć oczami bohaterki. I razem z nią boi się tego, czego nie rozumie, i na co nie zawsze jest przygotowany. Nawet jeśli czasem się tego spodziewa.

Młoda, niewidoma dziewczyna poddaje się operacji przeszczepu rogówki. Od tego czasu jej życie diametralnie się zmienia. Pierwszy raz od 18 lat może zobaczyć świat w całej jego okazałości. I ma szansę zacząć nowe życie. Ale odzyskanie wzroku oznacza dla niej jeszcze jedno: zaczyna widzieć dziwne, niewyjaśnione rzeczy, niewidoczne dla innych. A to, co widzi, jest czasem przerażające. Nie tylko dla niej, ale też dla samego widza. Który na ten przedstawiony w filmie świat zaczyna patrzeć oczami bohaterki. I razem z nią boi się tego, czego nie rozumie, i na co nie zawsze jest przygotowany. Nawet jeśli czasem się tego spodziewa.

Mun widzi duchy osób, które właśnie odeszły i duchy tych, którzy niedługo zginą. Pomysł na straszenie jest zatem mocno oklepany, nic nowego. Mało tego, każdy mniej lub bardziej wprawiony widz jest w stanie dość szybko domyślić się, co widzi dziewczyna. Nie ma trzęsienia ziemi na początku, nie ma stopniowego narastania napięcia. Jest wręcz przeciwnie - im więcej kolejnych zagadek rozwiązujemy, tym bardziej oswajamy świat, widziany na ekranie. Taka konstrukcja fabularna nie sprawia jednak, że widz przestaje się bać. Napięcie, choć zachowane wciąż na równym poziomie, stale jest obecne. Mało tego - zaczynamy bać się nawet tego, co już już nieco poznaliśmy i poskładaliśmy w pewną spójną całość.

Co zatem sprawia, że statyczny i oparty na znanym pomyśle film braci Pang naprawdę robi wrażenie? Decyduje o tym parę czynników. Przede wszystkim, obraz jest bardzo stylowy i nowatorski pod względem formalnym. Nie ma tu zbędnego przerysowania, czy piętrzenia efektów specjalnych. Są doskonałe zdjęcia Dechy Simantry, operatora, który współpracował już z braćmi Pang przy ich drugim filme, Bangkok Dangerous (1999). To one właśnie budują niepokojący, podszyty niesamowitością, klimat filmu. I sprawiają, że od tych świetnych obrazów nie możemy oderwać oczu. A nawet patrzymy na nie z pewną czysto masochistyczną przyjemnością.

Drugim ważnym plusem jest to, jak bracia Pang przedstawiają ten wdzierający się do naszej codziennej rzeczywistości świat duchów. Oto bowiem ta zwykła rzeczywistość podzieliła się na oczach Mun na dwa wymiary. W tym drugim, niewidocznym dla zwykłego śmiertelnika wymiarze, mieszkają duchy tych, którzy niedawno odeszli i już zaczęli tęsknić za życiem, za bliskimi. A być może, jak to zwykle w historiach o duchach bywa - nie załatwili do końca swoich ziemskich spraw. Poznajemy tu małe kawałki historii tych, którzy umarli lub umrą niebawem. Widzimy ich przez krótki moment - to jednak starczy, by wejść na chwilę w ich świat. Nie ma tu zatem rozbudowanych opowieści, są tylko małe, dyskretne znaki, odsyłające nas do większych znaczeń, które możemy sobie sami dopowiedzieć. Nie znajdziemy tu zbędnego psychologizmu i jednoznacznych rozwiązań. Dobrym dowodem na to jest choćby dyskretne przedstawienie wątku miłosnego. Delikatnie wplata się on w akcję filmu i nie dominuje, a jedynie dookreśla portety bohaterów i częściowo wiąże się z motywacjami ich postępowania.

Ogromnym walorem filmu jest prosta, klarowna narracja. Fabuła układa się w spójny, chciałoby się powiedzieć - logiczny, ciąg przyczyn i skutków. Na tyle, na ile oczywiście jest to w horrorze możlwe: nie ma tu zbędnych nachyleń i naciągań. Nie ma tu niepotrzebnych scen, ani straszenia i szokowania widza na siłę. Pojawia się za to parę świetnych pomysłów fabularnych. Jak choćby ten, że Mun, która nie może już znieść pojawiających się przed jej oczami obrazów, postanawia nie otwierać oczu i udaje niewidomą. Również moment, w którym bohaterka odkrywa, co może być przyczyną tych dziwnych widzeń, jest rozegrany mistrzowsko. Można odnieść wrażenie, że bracia Pang puszczają oko do widza i zdają się mówić: "wiemy, widziałeś już wiele takich historii, ale my opowiemy ci ją po swojemu". I trzeba przyznać, że wychodzi im to naprawdę nieźle.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)