Recenzja: Candy
KRZYSIEK CZAPIGA • dawno temuWreszcie pojawiła się możliwość obejrzenia poruszającego australijskiego dramatu Candy (2006). Utwór Neila Armfielda trafia na DVD z pominięciem kinowej dystrybucji. Przeoczenie go byłoby wielką stratą, zwracamy więc Waszą uwagę na przystępny cenowo (ok. 19zł) film w doborowej obsadzie — u boku Heatha Ledgera pojawili się Geoffrey Rush oraz Abbie Cornish.
Candy. Tak zdrobniale mówi się w filmie o heroinie. Candy to główna bohaterka i wielka miłość Dana. Candy jest sugestywnym i wstrząsającym studium narkomanii, które nikogo nie zostawi obojętnym.
Po przekroczeniu nikłej granicy, dzielącej eksperyment od uzależnienia, nie ma już prostego odwrotu. Boleśnie przekonuje się o tym Dan (Ledger) - sympatyczny i typowy, ale nieodpowiedzialny i zagubiony chłopak. Pragnie zostać poetą, ale nie robi nic specjalnego w tym kierunku. To z jego punktu widzenia prowadzona jest narracja, jego oczami patrzymy, jak nieuchronnie stacza się na dno. Co gorsze, pociąga za sobą pochodzącą z dobrego domu Candy (Cornish), która z ambitnej malarki zmienia się w prostytutkę, aby zarobić na kolejne dawki narkotyku. Będzie jednak jeszcze gorzej…
Zobacz również: Wideorecenzja: Manta 3D Cyber Eye
Candy jest kolejnym, po Mój ojciec i ja (2007), wartościowym filmem, który trafia do nas wprost z Australii. Jak się okazuje, powstają tam naprawdę niezłe filmy, ponadto w świetnej obsadzie aktorskiej. O talencie Geoffrey'a Rusha wiadomo od dawna — w Candy pojawia się co prawda na krótko, ale powierzony mu czas wykorzystuje pierwszorzędnie. Casper w jego interpretacji jest swoistym wentylem, przez który, na krótkie momenty, ulatnia się ciężka atmosfera filmu. Gdy znika z kadru powraca pesymizm i brak dobrych rozwiązań. Prawdziwą gwiazdą filmu pozostaje jednak bez wątpienia zmarły niedawno Ledger. Rola w Candy pokazuje, jak wielki talent bezpowrotnie straciło światowe kino. Aktor miał okazję zagrać tu skrajnie różne emocje, przez co pokazał skalę swego talentu i możliwości. Wypada niezwykle przekonująco, gdy pokazuje fizyczny i psychiczny ból bohatera, spowodowany próbą odstawienia narkotyku, lub gdy nie potrafi ubrać w słowa rozdzierających go uczuć do Candy i zaczyna płakać. Świetny jest, gdy wygłasza jedyny wiersz, jaki napisał oraz w scenach, w których wykorzystuje swój spryt, aby ukraść trochę pieniędzy. Rola Dana jeszcze bardziej rozbudziła moje oczekiwania, co do kreacji Jokera w Mrocznym rycerzu (2008).
Film Armfielda z jednej strony porusza silnym uczuciem łączącym Candy i Dana, z drugiej przeraża skalą ich desperacji — w częstych momentach ?głodu" wszystko inne przestaje mieć znaczenie. Jest tu kilka wstrząsających momentów, jak choćby pierwsza poważna próba zerwania z nałogiem, czy scena porodu. W takich druzgocących scenach tkwi siła Candy. Mocne, godne polecenia kino.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze